Czwartek, 16 czerwca 2016, godzina 8:32
Z perspektywy Daniela:
Obudziły mnie krzyki. Otworzyłem szeroko oczy i natychmiast podniosłem się z łóżka. Odgłosy kłótni dochodziły z zewnątrz więc niewyspany podszedłem do otwartego w nocy okna. Przez chwilę nie wierzyłem własnym oczom.
Na podwórku przed domem stał mój tata, a przed nim jakiś wrzeszczący facet, który wyglądał, jakby miał się zaraz na niego rzucić. Miał całą czerwoną twarz, a jego ręce przez cały czas się trzęsły. Poza tym mężczyzna kogoś mi przypominał.
Spróbowałem wysilić pamięć, a w międzyczasie zacząłem mu się przysłuchiwać.
- Co ten twój synalek sobie myśli? - warknął osobnik, zaciskając jedną z pięści. - Że kim on jest?
- Nadal nie powiedziałeś, o czym ty mówisz - odparł niewzruszenie mój tata.
Nie widziałem jego twarzy, bo stał do mnie odwrócony plecami, ale z jego głosu można było wyczytać podenerwowanie.
Sam zacząłem się zastanawiać, o czym ten dziwny facet mówi. Czemu w ogóle porusza mój temat? Jego twarz była znajoma, ale poza tym nie miałem pojęcia, kim on jest.
- Uderzył mojego syna w twarz - wysyczał i zbliżył się do mojego ojca. - Bez powodu, przy innych...
Otworzyłem na oścież usta. Wszystko stało się jasne. Dlatego ten facet wydawał się taki znajomy... To był ojciec Kyle'a.
I wtedy nasze oczy się spotkały. Przez moment widziałem w nich taki gniew, że aż mnie zatkało. Po chwili była w nich tylko pustka.
- Co się tam czaisz? - zawołał do mnie mężczyzna i minął mojego tatę, żeby się do mnie przybliżyć. - Zejdź na dół. Zobaczymy, czy będziesz taki mądry, kiedy to ja ci przyłożę...
- Wynoś się stąd, Russell! - odezwał się Richard. - I nigdy więcej się tu nie pokazuj.
- Najpierw porozmawiam sobie z twoim synkiem! - odparł ojciec Kyle'a i ruszył w stronę drzwi do domu.
Przeszedł mnie dreszcz. Wtedy ktoś, zapewne Russell, zaczął dobijać się do środka. Usłyszałem, jak mój tata mówi mu, żeby się odsunął, a po chwili do moich uszu doszedł dźwięk uderzenia.
Bez zastanowienia wybiegłem z pokoju i zbiegłem na dół po schodach aż pod same drzwi. Pociągnąłem za klamkę i zdążyłem uchylić je lekko, kiedy ktoś z zewnątrz popchnął je i uderzyły mnie one z niewiarygodną siłą w twarz. Odruchowo się cofnąłem, krzywiąc się z bólu.
Ktoś otworzył drzwi na oścież i oślepiło mnie poranne światło. Nie mogłem stwierdzić, czy to mój tata, czy nie. Po chwili osobnik rozwiał wszelkie moje wątpliwości:
- Jak tam, synku? Bardzo boli?
Głos ojca Kyle'a był przesycony sarkazmem. Mężczyzna nie patrzył na mnie, on miażdżył mnie wzrokiem.
- Proszę stąd wyjść - mruknąłem, siląc się na grzeczność.
Zastanawiałem się, co on zrobił tacie.
- Za chwilę sobie pójdę - warknął mężczyzna i ruszył w moim kierunku.
Moje serce biło jak szalone. W jednej chwili odwróciłem się i pobiegłem w stronę kuchni. Słyszałem za sobą kroki zbliżającego się ojca Kyle'a.
W kuchni mój wzrok przykuła czarna patelnia znajdująca się w zlewie. Z trudem oddychając wziąłem ją do ręki i usłyszałem za sobą ciężki oddech Russella. Odwróciłem się, trzymając patelnię za sobą.
Widziałem w oczach mężczyzny, jak podejmuje decyzję. Już miał zamachnął się na mnie pięścią, ale ja podniosłem szybko patelnię i zadałem mu cios w brzuch. Facet zgiął się wpół, wypuszczając cały zapas powietrza z płuc.
- Ma pan stąd natychmiast wyjdź! - powiedziałem ostro.
W uszach szumiała mi krew. Patrzyłem na podnoszącego głowę mężczyznę, ale ostrzegłem go, że jeśli spróbuje ponownie mnie zaatakować, dostanie ode mnie patelnią. I tym razem nie uderzę go w brzuch, tylko w twarz.
Ojciec Kyle'a cały się trząsł, ale mnie posłuchał. Szedł kilka kroków przede mną, nadal trzymając ręce przy brzuchu. Wyszedł przed dom i stanął na werandzie.
Ja oddychałem z trudem, modląc się, by ten psychopatyczny facet zniknął mi z oczu. Nagle odezwał się, stojąc obrócony do mnie plecami:
- Pożałujesz tego!
I jak gdyby nigdy nic, zszedł po schodkach na podwórko i po chwili zniknął za drzewami. Odetchnąłem głęboko z ulgą i spojrzałem na moje dłonie. Uświadomiłem sobie, że jestem cały roztrzęsiony. Odłożyłem patelnię na stojący przy drzwiach mebel i wyszedłem na zewnątrz.
W twarz uderzyło mnie gorące powietrze. Spojrzałem w prawo i zobaczyłem tatę leżącego przy ścianie domu. Podszedłem szybko do niego i schyliłem się. Ojciec wyglądał, jakby nie żył. Nie wykonywał żadnego ruchu, a po czole spływała mu strużka krwi.
- Tato - odezwałem się cicho. - Tato, obudź się.
Przez moment nic się nie działo, ale w końcu mężczyzna otworzył oczy. Spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem i zapytał, gdzie jest ojciec Kyle'a. Przez kilka długich sekund nie odzywałem się, ale w końcu opowiedziałem, co się wydarzyło.
Tata patrzył na mnie z narastającym przerażeniem w oczach, które po chwili ustąpiło złości. Podniósł się bez mojej pomocy i obaj weszliśmy do domu.
Zamknąłem za nami drzwi i oparłem się o nie, nie wierząc w to, co miało miejsce kilka minut wcześniej.
Z perspektywy Daniela:
- Czemu zaatakowałeś Kyle'a? - głos ojca przebił się do mojej świadomości.
Spojrzałem na niego z niechęcią. Obaj siedzieliśmy obok siebie na sofie w salonie, ale i tak odnosiłem wrażenie, że dzielą nas kilometry.
- Ile razy mam powtarzać, że to on zaczął - burknąłem, patrząc na wyłączony ekran telewizora. - To on mnie sprowokował. Puścił jakiś chory filmik ze mną w roli głównej. - Po dłuższym zastanowieniu dodałem: - On mnie musiał śledzić...
Spojrzałem w stronę taty, który patrzył na mnie, jakbym spadł z księżyca.
- I to tyle? - zapytał mężczyzna. - Uderzyłeś go z powodu jakiegoś filmiku?
Nie wierzyłem własnym uszom. Czyli to jeszcze była moja wina???
- Były tam zdjęcia Arii i mnie - warknąłem, a ojciec spojrzał na mnie z niedowierzaniem. - Nie wiem, skąd on je w ogóle wziął.
Przez chwilę tata się nie odzywał. Patrzyłem na niego w ciszy, bo i ja nie miałem nic więcej do powiedzenia. Nie miałem ochoty na wspominanie wczorajszego starcia.
- Bardzo mocno mu przyłożyłeś? - zapytał w końcu ojciec.
- Chyba - odparłem, zastanawiając się po co o to pyta.
Przecież i tak z góry założył, że to ja jestem winny.
- A czy on zrobił ci coś poważnego?
Wow, jeszcze się o mnie troszczysz, pomyślałem. Zdumiewające.
- Nic szczególnego - powiedziałem. - Poza tym nie byłem sam.
- To dobrze - oznajmił tata. - Cieszę się, że nie musiałeś znosić tego gnojka samotnie.
Czy ja dobrze słyszę? Nie, to niemożliwe.
- Mam nadzieję, że już nie odważy ci się podskoczyć - dodał mój ojciec, czym zupełnie mnie zaskoczył. - Zasłużył sobie na to.
- Naprawdę? - zapytałem, patrząc na tatę w lekkim szoku.
Przez moment twarz mężczyzny nic nie wyrażała, ale w końcu pojawił się na niej nieznaczny uśmiech.
- Takie to zaskakujące? Powiem tak... Myślałem, że zaatakowałeś go bez powodu...
- Super - mruknąłem, a tata dalej kontynuował:
- Powiedziałeś jednak, że ten filmik cię ubódł. Kyle nie miał prawa robić tobie ani twojej przyjaciółce zdjęć po kryjomu. Skoro jednak tak zrobił i jeszcze postanowił to upublicznić, nie dziwię ci się, że tak zareagowałeś.
Tata patrzył na mnie, oczekując prawdopodobnie na jakąś reakcję. Nie wiedząc od czego zacząć, zapytałem:
- Co zrobimy z ojcem Kyle'a? On chciał mnie zaatakować.
- Wiem - odparł mój tata i mimowolnie potarł o siebie swoje dłonie. - Za chwilę zgłoszę to na policję.
- Możesz zrobić to teraz? - zapytałem, a mężczyzna tylko pokiwał głową.
Kilka sekund później słyszałem, jak rozmawia z jakimś policjantem i zgłasza całe zajście.
- Dobrze - mruknął mój tata do telefonu. - Zaraz tam przyjadę.
Rozłączył się i włożył telefon do kieszeni spodni. Spojrzał mnie i oznajmił:
- Muszę zgłosić się na komisariat osobiście, by wszczęli postępowanie.
Westchnąłem głośno. Tata podszedł do mnie i mocno przytulił. Nie spodziewałem się czegoś takiego, ale zrobiło mi się ciepło na sercu. Może nie musieliśmy się wiecznie o coś kłócić.
Ojciec powiedział, że niedługo wróci i wyszedł z domu.
Wchodząc po schodach na górę słyszałem, jak przekręca zamek w drzwiach. Już w swoim pokoju zobaczyłem, że na łóżku mam gościa.
Tofik, bo tak nazywał się mój kot, patrzył na mnie swoimi ogromnymi czarnymi ślepiami i machał wesoło ogonkiem. Usiadłem obok niego i zacząłem głaskać po jego brązowawym futerku. Tofik zaczął głośno mruczeć i przewrócił się z jednego boku na drugi. Uśmiechnąłem się, bo on zawsze potrafił mnie rozczulić.
Nagle usłyszałem skrzypienie podłogi i podniosłem wzrok na otwarte drzwi do mojego pokoju. Przez chwilę nic się nie działo dopóki nie zmaterializował się w nich Octavian. Zdziwiłem się, bo w ogóle się go nie spodziewałem.
- Jak pan się tu dostał? - zapytałem. - Teleportacja jakaś?
Mężczyzna wydawał się być bardzo zaniepokojony.
- Niewidzialność - odparł. - Musimy porozmawiać i to szybko. - Dodał i wszedł do środka.
Z perspektywy Daniela:
Obudziły mnie krzyki. Otworzyłem szeroko oczy i natychmiast podniosłem się z łóżka. Odgłosy kłótni dochodziły z zewnątrz więc niewyspany podszedłem do otwartego w nocy okna. Przez chwilę nie wierzyłem własnym oczom.
Na podwórku przed domem stał mój tata, a przed nim jakiś wrzeszczący facet, który wyglądał, jakby miał się zaraz na niego rzucić. Miał całą czerwoną twarz, a jego ręce przez cały czas się trzęsły. Poza tym mężczyzna kogoś mi przypominał.
Spróbowałem wysilić pamięć, a w międzyczasie zacząłem mu się przysłuchiwać.
- Co ten twój synalek sobie myśli? - warknął osobnik, zaciskając jedną z pięści. - Że kim on jest?
- Nadal nie powiedziałeś, o czym ty mówisz - odparł niewzruszenie mój tata.
Nie widziałem jego twarzy, bo stał do mnie odwrócony plecami, ale z jego głosu można było wyczytać podenerwowanie.
Sam zacząłem się zastanawiać, o czym ten dziwny facet mówi. Czemu w ogóle porusza mój temat? Jego twarz była znajoma, ale poza tym nie miałem pojęcia, kim on jest.
- Uderzył mojego syna w twarz - wysyczał i zbliżył się do mojego ojca. - Bez powodu, przy innych...
Otworzyłem na oścież usta. Wszystko stało się jasne. Dlatego ten facet wydawał się taki znajomy... To był ojciec Kyle'a.
I wtedy nasze oczy się spotkały. Przez moment widziałem w nich taki gniew, że aż mnie zatkało. Po chwili była w nich tylko pustka.
- Co się tam czaisz? - zawołał do mnie mężczyzna i minął mojego tatę, żeby się do mnie przybliżyć. - Zejdź na dół. Zobaczymy, czy będziesz taki mądry, kiedy to ja ci przyłożę...
- Wynoś się stąd, Russell! - odezwał się Richard. - I nigdy więcej się tu nie pokazuj.
- Najpierw porozmawiam sobie z twoim synkiem! - odparł ojciec Kyle'a i ruszył w stronę drzwi do domu.
Przeszedł mnie dreszcz. Wtedy ktoś, zapewne Russell, zaczął dobijać się do środka. Usłyszałem, jak mój tata mówi mu, żeby się odsunął, a po chwili do moich uszu doszedł dźwięk uderzenia.
Bez zastanowienia wybiegłem z pokoju i zbiegłem na dół po schodach aż pod same drzwi. Pociągnąłem za klamkę i zdążyłem uchylić je lekko, kiedy ktoś z zewnątrz popchnął je i uderzyły mnie one z niewiarygodną siłą w twarz. Odruchowo się cofnąłem, krzywiąc się z bólu.
Ktoś otworzył drzwi na oścież i oślepiło mnie poranne światło. Nie mogłem stwierdzić, czy to mój tata, czy nie. Po chwili osobnik rozwiał wszelkie moje wątpliwości:
- Jak tam, synku? Bardzo boli?
Głos ojca Kyle'a był przesycony sarkazmem. Mężczyzna nie patrzył na mnie, on miażdżył mnie wzrokiem.
- Proszę stąd wyjść - mruknąłem, siląc się na grzeczność.
Zastanawiałem się, co on zrobił tacie.
- Za chwilę sobie pójdę - warknął mężczyzna i ruszył w moim kierunku.
Moje serce biło jak szalone. W jednej chwili odwróciłem się i pobiegłem w stronę kuchni. Słyszałem za sobą kroki zbliżającego się ojca Kyle'a.
W kuchni mój wzrok przykuła czarna patelnia znajdująca się w zlewie. Z trudem oddychając wziąłem ją do ręki i usłyszałem za sobą ciężki oddech Russella. Odwróciłem się, trzymając patelnię za sobą.
Widziałem w oczach mężczyzny, jak podejmuje decyzję. Już miał zamachnął się na mnie pięścią, ale ja podniosłem szybko patelnię i zadałem mu cios w brzuch. Facet zgiął się wpół, wypuszczając cały zapas powietrza z płuc.
- Ma pan stąd natychmiast wyjdź! - powiedziałem ostro.
W uszach szumiała mi krew. Patrzyłem na podnoszącego głowę mężczyznę, ale ostrzegłem go, że jeśli spróbuje ponownie mnie zaatakować, dostanie ode mnie patelnią. I tym razem nie uderzę go w brzuch, tylko w twarz.
Ojciec Kyle'a cały się trząsł, ale mnie posłuchał. Szedł kilka kroków przede mną, nadal trzymając ręce przy brzuchu. Wyszedł przed dom i stanął na werandzie.
Ja oddychałem z trudem, modląc się, by ten psychopatyczny facet zniknął mi z oczu. Nagle odezwał się, stojąc obrócony do mnie plecami:
- Pożałujesz tego!
I jak gdyby nigdy nic, zszedł po schodkach na podwórko i po chwili zniknął za drzewami. Odetchnąłem głęboko z ulgą i spojrzałem na moje dłonie. Uświadomiłem sobie, że jestem cały roztrzęsiony. Odłożyłem patelnię na stojący przy drzwiach mebel i wyszedłem na zewnątrz.
W twarz uderzyło mnie gorące powietrze. Spojrzałem w prawo i zobaczyłem tatę leżącego przy ścianie domu. Podszedłem szybko do niego i schyliłem się. Ojciec wyglądał, jakby nie żył. Nie wykonywał żadnego ruchu, a po czole spływała mu strużka krwi.
- Tato - odezwałem się cicho. - Tato, obudź się.
Przez moment nic się nie działo, ale w końcu mężczyzna otworzył oczy. Spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem i zapytał, gdzie jest ojciec Kyle'a. Przez kilka długich sekund nie odzywałem się, ale w końcu opowiedziałem, co się wydarzyło.
Tata patrzył na mnie z narastającym przerażeniem w oczach, które po chwili ustąpiło złości. Podniósł się bez mojej pomocy i obaj weszliśmy do domu.
Zamknąłem za nami drzwi i oparłem się o nie, nie wierząc w to, co miało miejsce kilka minut wcześniej.
***
Z perspektywy Daniela:
- Czemu zaatakowałeś Kyle'a? - głos ojca przebił się do mojej świadomości.
Spojrzałem na niego z niechęcią. Obaj siedzieliśmy obok siebie na sofie w salonie, ale i tak odnosiłem wrażenie, że dzielą nas kilometry.
- Ile razy mam powtarzać, że to on zaczął - burknąłem, patrząc na wyłączony ekran telewizora. - To on mnie sprowokował. Puścił jakiś chory filmik ze mną w roli głównej. - Po dłuższym zastanowieniu dodałem: - On mnie musiał śledzić...
Spojrzałem w stronę taty, który patrzył na mnie, jakbym spadł z księżyca.
- I to tyle? - zapytał mężczyzna. - Uderzyłeś go z powodu jakiegoś filmiku?
Nie wierzyłem własnym uszom. Czyli to jeszcze była moja wina???
- Były tam zdjęcia Arii i mnie - warknąłem, a ojciec spojrzał na mnie z niedowierzaniem. - Nie wiem, skąd on je w ogóle wziął.
Przez chwilę tata się nie odzywał. Patrzyłem na niego w ciszy, bo i ja nie miałem nic więcej do powiedzenia. Nie miałem ochoty na wspominanie wczorajszego starcia.
- Bardzo mocno mu przyłożyłeś? - zapytał w końcu ojciec.
- Chyba - odparłem, zastanawiając się po co o to pyta.
Przecież i tak z góry założył, że to ja jestem winny.
- A czy on zrobił ci coś poważnego?
Wow, jeszcze się o mnie troszczysz, pomyślałem. Zdumiewające.
- Nic szczególnego - powiedziałem. - Poza tym nie byłem sam.
- To dobrze - oznajmił tata. - Cieszę się, że nie musiałeś znosić tego gnojka samotnie.
Czy ja dobrze słyszę? Nie, to niemożliwe.
- Mam nadzieję, że już nie odważy ci się podskoczyć - dodał mój ojciec, czym zupełnie mnie zaskoczył. - Zasłużył sobie na to.
- Naprawdę? - zapytałem, patrząc na tatę w lekkim szoku.
Przez moment twarz mężczyzny nic nie wyrażała, ale w końcu pojawił się na niej nieznaczny uśmiech.
- Takie to zaskakujące? Powiem tak... Myślałem, że zaatakowałeś go bez powodu...
- Super - mruknąłem, a tata dalej kontynuował:
- Powiedziałeś jednak, że ten filmik cię ubódł. Kyle nie miał prawa robić tobie ani twojej przyjaciółce zdjęć po kryjomu. Skoro jednak tak zrobił i jeszcze postanowił to upublicznić, nie dziwię ci się, że tak zareagowałeś.
Tata patrzył na mnie, oczekując prawdopodobnie na jakąś reakcję. Nie wiedząc od czego zacząć, zapytałem:
- Co zrobimy z ojcem Kyle'a? On chciał mnie zaatakować.
- Wiem - odparł mój tata i mimowolnie potarł o siebie swoje dłonie. - Za chwilę zgłoszę to na policję.
- Możesz zrobić to teraz? - zapytałem, a mężczyzna tylko pokiwał głową.
Kilka sekund później słyszałem, jak rozmawia z jakimś policjantem i zgłasza całe zajście.
- Dobrze - mruknął mój tata do telefonu. - Zaraz tam przyjadę.
Rozłączył się i włożył telefon do kieszeni spodni. Spojrzał mnie i oznajmił:
- Muszę zgłosić się na komisariat osobiście, by wszczęli postępowanie.
Westchnąłem głośno. Tata podszedł do mnie i mocno przytulił. Nie spodziewałem się czegoś takiego, ale zrobiło mi się ciepło na sercu. Może nie musieliśmy się wiecznie o coś kłócić.
Ojciec powiedział, że niedługo wróci i wyszedł z domu.
Wchodząc po schodach na górę słyszałem, jak przekręca zamek w drzwiach. Już w swoim pokoju zobaczyłem, że na łóżku mam gościa.
Tofik, bo tak nazywał się mój kot, patrzył na mnie swoimi ogromnymi czarnymi ślepiami i machał wesoło ogonkiem. Usiadłem obok niego i zacząłem głaskać po jego brązowawym futerku. Tofik zaczął głośno mruczeć i przewrócił się z jednego boku na drugi. Uśmiechnąłem się, bo on zawsze potrafił mnie rozczulić.
Nagle usłyszałem skrzypienie podłogi i podniosłem wzrok na otwarte drzwi do mojego pokoju. Przez chwilę nic się nie działo dopóki nie zmaterializował się w nich Octavian. Zdziwiłem się, bo w ogóle się go nie spodziewałem.
- Jak pan się tu dostał? - zapytałem. - Teleportacja jakaś?
Mężczyzna wydawał się być bardzo zaniepokojony.
- Niewidzialność - odparł. - Musimy porozmawiać i to szybko. - Dodał i wszedł do środka.
Ciąg dalszy nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz