Ostatnia lekcja tego dnia, historia. Pan
Wagner, który jej nauczał, przechadzał się po klasie ze złowieszczym
uśmieszkiem goszczącym na twarzy. W prawej dłoni ściskał plik kartek tak mocno,
jakby bał się, że ktoś zamierza mu je wyrwać. Spojrzał na uczniów i widząc
kropelki potu na ich czołach, uśmiechnął się jeszcze szerzej. Historyk w głowie
starał się ułożyć komentarze, którymi zamierzał uraczyć swoich podopiecznych.
Otóż egzaminy końcowe nie poszły w tej grupie zbyt dobrze, a to oznaczało dla
Wagnera osobistą zniewagę dla jego czasu i kompetencji.
- Więc, moi drodzy – zaczął mężczyzna,
wwiercając swój wzrok po kolei w każdego ucznia. – Jak mniemam, wiecie już, że
egzaminy poszły wam fatalnie.
W klasie było cicho, jak makiem zasiał.
Wagner mógłby przysiąc, że słyszy gorączkowe łomotanie ich serc. Zaśmiał się
głośno i kilka osób w pierwszych ławkach zadrżało, co nie uszło uwadze
nauczyciela.
- Nie martwcie się – oznajmił. – Większość
z was zobaczy się ze mną w wakacje – dodał słodkim głosem.
Kilkoro uczniów otworzyło oczy ze
zdumienia, a Wagner dopowiedział:
- Nie myślcie sobie jednak, że robię to za
darmo.
W klasie zawrzało, ale historyk machnął
ręką i wszyscy zamilkli.
- Nie mam obowiązku tracić mojego cennego
czasu na ludzi takich jak wy, którzy nie mają szacunku dla mojego przedmiotu i
wolą poklikać sobie w komórkach zamiast słuchać tego, co mam do powiedzenia. W przyszłym roku więc każde z was, które nie zdało egzaminu – przynajmniej raz w
semestrze w ramach działań społecznych poprowadzi lekcje z historii u mnie w
klasie.
Klasa zaniemówiła, a Wagner sycił się
widokiem zdenerwowanych twarzy swoich uczniów.
-
Przecież to jest niezgodne z prawem – odezwała się jakaś uczennica.
Nauczyciel wbił w nią wzrok i ta
natychmiast zamknęła usta:
- No dobrze. Skoro tak, to ty poprowadzisz
dwie lekcje w semestrze. Zadowolona?
Dziewczyna zamarła, ale nic nie
powiedziała, na co Wagner tylko wyszczerzył zęby.
Daniel westchnął i ze współczuciem spojrzał
na koleżankę. Siedemnastolatek był świadom, że sam najprawdopodobniej nie zdał z
historii. Miał jednak nadzieję, że jest przeciwnie, bo nie miał pojęcia, jak zdoła wytrzymać
miesiąc wakacji w towarzystwie znienawidzonego przez siebie historyka. Zdałem, powtarzał sobie w myślach. Zdałem i nie będę siedział w tej ławce przez
kolejny miesiąc…
- Swanson – rozległ się głos Wagnera.
Cała klasa wbiła w chłopaka wzrok, a on sam
skulił się i zagryzł wargę.
- Masz szczęście – wycedził nauczyciel. –
Dwa punkty w dół i byś nie zdał!
Daniel odetchnął z ulgą. Uff, pomyślał. Udało się.
- Nie bądź taki spokojny – warknął Wagner.
– W przyszłym roku nie będę miał dla ciebie taryfy ulgowej.
Swanson patrzył na niego w osłupieniu. Taryfy ulgowej? O czym ten człowiek gada?! Wtem
do jego uszu dotarł szyderczy śmiech dochodzący z tyłu. Odwrócił się i spojrzał
prosto w twarz Kyle’a Russella. Jego brązowe włosy były w nieładzie, a zielone
oczy błyszczały. Daniel westchnął i odwrócił się w stronę tablicy.
Kyle. Kyle Russell. W odległej przeszłości,
w innym świecie Daniel i Kyle się przyjaźnili. Było to jednak bardzo dawno temu
i trudno było wymazać czyny z przeszłości. Tyle się wydarzyło. Z najlepszych
przyjaciół stali się zaciekłymi wrogami. Swanson zazwyczaj starał się nie zwracać na Russella uwagi, ale to on miał niezliczoną ilość pomysłów, jak mu dokuczyć.
Siedemnastolatek wrócił do rzeczywistości.
Wagner tymczasem wyczytywał wyniki kolejnych uczniów i zatrzymał się przy
Phoebe Jenkins.
- Droga, panno Jenkins – zaczął nauczyciel,
na co dziewczyna zamarła. Daniel wiedział, co oznacza ten ton historyka. –
Bardzo mi przykro, ale będziesz musiała spędzić najbliższy miesiąc ze mną.
Phoebe głośno jęknęła, ale nie na tyle
głośno, żeby Wagner ją usłyszał. Na szczęście. Zayn i Daniel posłali jej
zmartwione spojrzenia. Nastolatka spróbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego
tylko grymas. Świetnie, pomyślała, mam spędzić cały miesiąc z tym czubkiem.
Niedoczekanie.
Historyk wyczytał kolejne wyniki, każdy
gorszy od poprzedniego. Większość uczniów była zdenerwowana, a raczej wściekła,
bo nikt nie lubił Wagnera. Jedyną osobą po jego stronie, jeśli można to tak
nazwać, był Kyle. Z niewiadomych przyczyn nauczyciel go uwielbiał i pozwalał mu
praktycznie na wszystko.
Zayn patrzył na chłopaka z odrazą. Jego
postawa bardzo go irytowała i nie mógł nic na to poradzić. Szesnastolatek
odetchnął z ulgą, kiedy rozległ się dzwonek obwieszczający koniec zajęć. Tłum
uczniów wybiegł z sali historycznej w obawie, że będą musieli spędzić więcej
czasu w towarzystwie Wagnera.
Daniel, Phoebe oraz Zayn wyszli z
pomieszczenia i udali się długim, białym korytarzem w stronę wyjścia.
- To jest niesprawiedliwe – wycedziła
nastolatka, kiedy opuścili budynek szkolny. – Czemu zawsze mnie coś takiego
spotyka?
- Nie martw się – pocieszył ją Swanson. – Będziemy przychodzili z tobą.
- Serio? – oczy Phoebe zrobiły się
szkliste.
- A co ty myślałaś? – Zayn mrugnął do niej.
– Nie zostawia się przyjaciół na pastwę losu.
- Dzięki – dziewczyna się rozczuliła. –
Super mieć takich przyjaciół!
Naprawdę
cieszę się, że was mam – pomyślała i poczuła ciepło w sercu.
Chłopacy uśmiechnęli się w odpowiedzi. Wtem
coś im się przypomniało:
- Boże! – jęknął Daniel. – Mieliśmy pomóc
Angelice…
- No tak – dodał Norton. – Ona nas zabije.
- Nie zabije, jeśli się pospieszymy. –
oznajmiła Phoebe. – Chodźcie – ponagliła przyjaciół.
Cała trójka pędem ruszyła do domu Angeliki.
Kiedy znaleźli się na jej podwórku nieco zarośniętym przez chwasty – Angelika
po raz kolejny zapomniała o koszeniu – drzwi do jej domu otworzyły się.
- Dzień dobry – powiedziała wysoka kobieta
o średniej długości blond włosach.
- Dzień dobry, pani szeryf – odpowiedzieli
chórem przyjaciele. – Jest Angelika w domu?
- Tak – odparła kobieta z uśmiechem. –
Siedzi w pokoju nad jakimiś girlandami.
Trójka przyjaciół weszła do środka i ze
zdziwieniem rozglądała się po wnętrzu. Jeszcze kilka dni temu wszystko tu było
inne. Przy wejściu stało wielkie lustro, którego wcześniej nie było. Ściany w
salonie miały bardzo jasny odcień żółtego, kiedy wcześniej były zielone. Nawet
atmosfera w domu była jakaś inna – spokojniejsza. Pewnie dlatego, że
nareszcie skończył się rok szkolny.
- Angelika – zawołała szeryf Bynes. –
Goście do ciebie.
- Niech wchodzą – dobiegł dziewczęcy krzyk z góry.
Mama szesnastolatki westchnęła ciężko i
spojrzała na trójkę przyjaciół:
- Jak zwykle moja córeczka jest bardzo
gościnna.
Przyjaciele uśmiechnęli się pod nosem, ale
nie skomentowali tego. Weszli po schodach na górę i skierowali się do pokoju
Angeliki. Drzwi były otwarte i zobaczyli, jak dziewczyna walczy z niebieską i
czerwoną girlandą, próbując wytworzyć z nich ciekawą kompozycję.
- Co ty robisz, jeśli mogę spytać? –
zapytał Zayn z zainteresowaniem, kiedy weszli do środka i usiedli na łóżku.
- Nie widać? – Angelika spojrzała na niego
spode łba. – Mam coraz mniej czasu, a wy dopiero co przyszliście i jak widać,
nie rwiecie się do pomocy!
- Wiesz, że my dopiero skończyliśmy lekcje?
– odburknęła Phoebe w odpowiedzi.
- Och – Angelika się zmieszała, a na
bladych policzkach zakwitły rumieńce. – Przepraszam.
- No nic – dodał Daniel. – Pomożemy ci,
tylko powiedz, jak.
Dziewczyna zastanowiła się i odparła:
- Mógłbyś skoczyć do sklepu papierniczego?
Potrzebuję kilku kolorowych kartek.
- Spoko – mruknął Swanson. – Ile chcesz tych kartek?
- Możesz kupić dwa całe bloki.
Lepiej, żeby było ich więcej, niż mniej.
Już miała szukać portfela, kiedy Daniel
spojrzał na nią z lekkim uśmiechem i oznajmił, że bez problemu się dorzuci.
Angelika uśmiechnęła się i podziękowała. Nastolatek wyszedł z pokoju i reszta
słyszała jego kroki na schodach, a na końcu lekkie trzaśnięcie drzwi
wejściowych.
- Okej – odezwał się Zayn. – Co sądzisz? –
spytał Angelikę.
Blondynka spojrzała na niego zaaferowana:
- Myślę, że macie rację – oznajmiła cicho.
– Trudno mu, to widać.
Phoebe pokiwała w zamyśleniu głową:
- Możemy mu jakoś ulżyć?
- Może na imprezie nieco się rozluźni? –
powiedziała Angelika z dziwną miną.
- Tak – mruknął Zayn w odpowiedzi i
zmarszczył swoje ciemne brwi.
Oj,
Daniel, Daniel, pomyślał nastolatek. Minęło
już tyle czasu… Musisz to przeboleć i żyć dalej. Ja potrafię...
Na głos zaś powiedział:
- Dobra – podniósł zieloną i bladoniebieską
girlandę. – Którą wybieracie?
***
Najbliższy sklep papierniczy znajdował się
niedaleko, toteż spokojnie maszerowałem, chłonąc tyle słońca, ile tylko się
dało. Temperatura była wysoka, ale nie aż tak, żeby mnie irytować. Tak, owszem.
Niektóre rzeczy irytują mnie bardziej niż inne. Wróćmy jednak do sedna.
Minąłem stary znak stopu, który już od
dawna powinien zostać usunięty. Nie chodziło nawet o jego wiek, tylko o to, że
został wbudowany w środek chodnika.
Z daleka widziałem już cel mojej tak zwanej wycieczki.
Z daleka widziałem już cel mojej tak zwanej wycieczki.
Sklep papierniczy o trochę bezsensownej
nazwie „Biurowe Życie” wzbudził we mnie lekką konsternację. Drzwi były otwarte,
ale żeby dostać się do środka, trzeba było popchnąć jakiś pomarańczowy materiał
– trochę przypominający narzutę do łóżka. Oprócz tego zapach dochodzący z
wnętrza wzbudził niechęć mojego wrażliwego nosa. Ledwie go poczułem, a już
zacząłem kichać. Nienawidziłem bycia alergikiem.
Z trudem powstrzymując kichanie, wszedłem
do sklepu i nawet nie zdążyłem dobrze się rozejrzeć, bo jakaś młoda hipiska o
kręconych rudych włosach podeszła do mnie i zaproponowała, że mnie oprowadzi.
Jakby jeszcze było co tu oglądać, pomyślałem. Jednak nie odmówiłem. Nie
chciałem być niegrzeczny.
Dziewczyna pokazała mi dosłownie
wszystko: każdą półkę wypełnioną jakimiś biurowymi bzdetami, których większość
była dla mnie bezużyteczna. Kiedy wreszcie skończyła, poczułem niewysłowioną
ulgę. W ciągu kilku sekund znalazłem dwa bloki kolorowe i podszedłem do kasy. Stał
za nią niewysoki mężczyzna o wydatnej szczęce i krótkich ciemnych włosach. Na
oko mógł mieć niecałe czterdzieści lat. Sprawdził, ile kosztują obydwa bloki, a
ja podałem mu odpowiednią sumę pieniędzy. Powiedziałem „dziękuję”, a on
wystawił do mnie prawą rękę. Pomyślałem, że może powinienem mu ją uścisnąć –
może taki był tu zwyczaj – i podałem mu ją.
Wtem poczułem, jak przedziwne uczucie
spływa mi po ręce aż do samej dłoni. Nie wiedziałem, co się dzieje, a
sprzedawca popatrzył na mnie z przerażeniem. Oderwał rękę od mojej i machnął
nią, nakazując mi opuścić sklep. Patrzyłem na niego z niedowierzaniem, nie
ruszając się ani na krok. Dopiero, kiedy krzyknął coś niezrozumiałego w obcym
języku, wybiegłem z środka jak oparzony.
Co to w ogóle miało znaczyć, pomyślałem z
trudem oddychając. Nagle usłyszałem kogoś rozmawiającego przez telefon.
Popatrzyłem w tamtą stronę i zobaczyłem Ricky. Przedziwne zachowanie sprzedawcy odeszło w niepamięć.
Ricky ubrana była w jasny t-shirt podkreślający jej czystą cerę oraz uroczą niebieską spódniczkę. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, przez mój umysł przeszło wiele myśli, żadna z nich nie pasująca do okazji. Poczułem, no właśnie, co ja poczułem? Sam nie wiem. Miałem totalną pustkę głowę. Już miałem się odezwać, kiedy przechodziła obok mnie, ale ona wtedy na mnie już nie spojrzała. Przeszła obok mnie obojętnie, a ja poczułem się jak zbity pies. Jeśli to było odrzucenie, to już wiedziałem, jak Ricky musiała się czuć, kiedy oznajmiłem jej, że chcę się z nią rozstać.
Popatrzyłem w niebo i wciągnąłem głęboko
powietrze, próbując oczyścić umysł. Nic z tego. W mojej głowie myśli krążyły
tylko wokół Ricky Howard, ślicznej długowłosej dziewczyny, która nie chciała
mnie znać. Ricky ubrana była w jasny t-shirt podkreślający jej czystą cerę oraz uroczą niebieską spódniczkę. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, przez mój umysł przeszło wiele myśli, żadna z nich nie pasująca do okazji. Poczułem, no właśnie, co ja poczułem? Sam nie wiem. Miałem totalną pustkę głowę. Już miałem się odezwać, kiedy przechodziła obok mnie, ale ona wtedy na mnie już nie spojrzała. Przeszła obok mnie obojętnie, a ja poczułem się jak zbity pies. Jeśli to było odrzucenie, to już wiedziałem, jak Ricky musiała się czuć, kiedy oznajmiłem jej, że chcę się z nią rozstać.
Ciąg dalszy nastąpi...
Super! Liczę na kontynuację; D http://milosctobzdura.blog.pl/
OdpowiedzUsuńGenialnie napisane! :) Podoba mi się ten rozdział.
OdpowiedzUsuńhttp://przyszopceuszatych.blogspot.com/
Ciekawe co nie pasowało sprzedawcy *.* a Daniel chyba nadal coś ma do Ricky <3
OdpowiedzUsuńCzemu ja wszędzie wyczuwam Pamiętniki Wampirów? XD
OdpowiedzUsuńNieważne...
Więc tak chodzi mi po głowie, cóż takie nasz główny bohater musi przełknąć według swoich przyjaciół...
Ten sprzedawca mnie zaintrygował. Ciekawe co poczuł i o co chodziło ;-)
No i Ricky... Czy między nimi coś jeszcze rozkwitnie?
Szczerze mówiąc nie cierpię historii. Nie dałabym rady chodzić na nią jeszcze w wakacje, choć na szczęście nie mam w planach zdawać jej w tym roku na maturze ;-p
Wagner wredny, ale oryginalny nauczyciel. zawsze musi się taki znaleźć w opowieści ;-D
xoxoxox