Ricky otworzyła szeroko oczy i rozejrzała się po jaskini, w której się znalazła. Pomieszczenie było wręcz ogromne. Z nierównego sufitu narastały długie stalaktyty, a z podłoża stalagmity, w które nastolatka prawie weszła. Dziewczyna wzdrygnęła się i zauważyła, że po ścianach jaskini spływają strumyczki wody.
Kilka sekund później usłyszała zbliżające się kroki i rozejrzała się niespokojnie. Z ciemności na krańcu pomieszczenia wyłoniła się jakaś niewyraźna postać. Podeszła ona bliżej i okazało się, że to zadziwiająco ładna dziewczyna.
Meredith, bo takie nosiła imię, miała długie jasne włosy i błyszczące oczy w kolorze morza. Zaniepokojona patrzyła na Ricky i cichym głosem zadała pytanie:
- Co tu robisz? Nie powinnaś była tu przychodzić!
Ricky nie wiedziała, co powiedzieć. Głos w jej głowie darł się wniebogłosy, że powinna stamtąd wiać, ale ona nie rozumiała, dlaczego. W końcu odparła:
- Nie wiem, czemu tu przyszłam. Szczerze to nie wiem, jak się tu znalazłam. - Po chwili dodała: - Może powiesz mi, co ty tu właściwie robisz...
Meredith przełknęła głośno ślinę i szepnęła w odpowiedzi:
- To przez moją siostrę. - Widząc puste spojrzenie Ricky, kontynuowała: - Ona mnie tu więzi.
- Co? - parsknęła Ricky. - Twoja siostra więzi cię w jaskini?! Jakoś nie widzę, żebyś była przywiązana czy coś... Możesz normalnie stąd wyjść i nigdy nie wracać.
Meredith tylko pokręciła ze smutkiem głową.
- Nie potrafię tego wyjaśnić - powiedziała. - Ale nie mogę opuścić tego miejsca.
Po raz kolejny Ricky usłyszała zbliżające się kroki i odwróciła się. Tym razem dziewczyna, którą zobaczyła, miała czarne włosy i uśmiechała się złowrogo.
- Kogóż ja tu widzę? - powiedziała wysokim głosem nieznajoma. - Moja kochana siostra gawędzi sobie z... - Spojrzała na Ricky. - Z kim mam przyjemność?
Siedemnastolatka zmierzyła ją tylko wzrokiem, bo doskonale znała ten typ dziewczyn. Piękne, świadome swojej urody, wykorzystujące ją, żeby upokorzyć innych.
- No dobrze - nowo przybyła przewróciła oczami. - Ja mam na imię Mona. Miło mi poznać.
- Przyjemność po twojej stronie - odparła Ricky. - O co chodzi z twoją siostrą?
- Co masz na myśli? - Mona uśmiechnęła się słodko i otarła usta z zakrzepłej krwi.
Ricky cofnęła się odruchowo, co nie umknęło uwadze dziewczyny. Jej oczy zaiskrzyły.
- O to, że jestem od niej ładniejsza, tak? - zapytała Mona. - Jestem tego świadoma. Jak i tego, że lepiej dogaduję się z ludźmi.
To była krew... Czemu ona miała krew na ustach? Coś tu jest bardzo nie w porządku!!! Myśli Ricky pędziły jak szalone.
- Trudno jest usprawniać komunikację międzyludzką, kiedy nie masz z kim jej ćwiczyć - odezwała się Meredith, na co Mona zgromiła ją spojrzeniem.
- Masz chyba jakiś problem ze sobą - stwierdziła w końcu Ricky. - Żyjesz w jakiejś iluzji.
- Że co proszę? - warknęła długowłosa szatynka i zatrzęsła się ze złości. - Nie masz pojęcia, z kim zadzierasz.
- Meredith... - zaczęła Ricky. - Wychodzimy. W tej chwili!
Mona zaśmiała się głośno i warknęła: - Nigdzie nie pójdziesz, kochaniutka. Najpierw coś dla mnie zrobisz.
- Nie zamierzam nic... - powiedziała Ricky i chciała ją ominąć, ale Mona złapała ją mocno za lewą rękę.
Po sekundzie siedemnastolatce urwał się film, a ostatnim co usłyszała, był krzyk Meredith.
***
Maddie weszła bez pukania do pokoju Daniela. Octavian i Mike spojrzeli na nią z zaskoczeniem, a Daniel ze złością zapytał, czy nie słyszała o czymś takim jak prywatność. Dziewczyna odburknęła, że słyszała ich rozmowę i dlatego postanowiła wejść.
- To teraz podsłuchujesz i nie pukasz? - zapytał Daniel retorycznie. - Robisz postępy.
Maddie spojrzała na brata w lekkim szoku. Kilka godzin wcześniej wydawał się być w takim dobrym nastroju, a teraz zachowywał się po prostu jak wredny starszy brat.
- Może mi powiecie, kim jest ten pan? - czternastolatka wskazała na Octaviana. - Dzień dobry, tak w ogóle.
- Dzień dobry, dzień dobry - powiedział mężczyzna, uśmiechając się i zacisnął szybko prawą dłoń. - I dobranoc.
Maddie z zamkniętymi oczami przewróciła się na ziemię. Daniel otworzył szeroko oczy i warknął: - Co pan jej zrobił?
- Nic takiego. Jest nieprzytomna. - Odparł krótko Octavian.
- Czy to było konieczne?
- Super! - wykrzyknął Mike. - Też chciałbym tak umieć.
- Może kiedyś - mruknął mężczyzna, a Mike'owi rozbłysły oczy:
- Naprawdę? To jeszcze bardziej super!!!
W międzyczasie Daniel podniósł nieprzytomną siostrę i ułożył ją na sofie. Potem ze złością spojrzał na Octaviana i ponowił pytanie.
- Tak, to było konieczne - odpowiedział mężczyzna. - Nikt nie powinien wiedzieć o...
- O tych potworach?! Czemu w takim razie my mamy wiedzieć? - Wycedził siedemnastolatek.
- Masz rację - szepnął Octavian i ponownie zacisnął dłoń, tym razem patrząc na Mike'a, który zdążył tylko otworzyć usta. - Tylko ty masz o tym wiedzieć!
Piętnastolatek padł cicho na łóżko, a Daniel zamknął tylko oczy.
- Co dokładnie tylko ja mam wiedzieć? - zapytał chłopak. - I dlaczego?
Octavian wziął głęboki oddech i odpowiedział:
- Mistrzowie Rady już od dłuższego czasu przyglądali się temu miastu. Wiele było plotek o demonicznych hordach i mrocznych czarach, ale tak naprawdę przez nikogo niepotwierdzonych. Dlatego kilka lat temu wysłali tu mojego nauczyciela, żeby przyjrzał się sytuacji. Kiedy powrócił, opowiedział Radzie o chłopcu, którego potężną aurę wyczuł, gdy tylko znalazł się przy granicy miasta. Mówił, że była zniewalająca.
Octavian spojrzał na Daniela, ale ten hardo odwzajemnił jego spojrzenie. Mężczyzna kontynuował: - Z początku Rada nie chciała mu uwierzyć, więc Mistrzowie sami tu przybyli...
- Sami się pofatygowali? - Prychnął Swanson. - Jak cudownie!
- I potwierdziła się informacja o istnieniu tego chłopca. Od tamtego czasu mój nauczyciel przybywał co roku do tego miasta i przyglądał się jego rozwojowi...
- To wcale nie kojarzy się perwersyjnie...
- Tego roku jednak nie mógł przybyć... - powiedział cichszym głosem Octavian, co zwróciło uwagę Daniela.
- Czemu nie mógł? - zapytał siedemnastolatek.
- Został zamordowany - odparł mężczyzna, patrząc w oczy nastolatka. - Ktoś go pożarł.
- CO??? - wykrzyknął Swanson. - Jak to pożarł? Nie obronił się magią?
- Nie zawsze da się obronić - stwierdził Octavian, czując ból na wspomnienie swojego nauczyciela. - Posłańcy Rady odnaleźli jego resztki na plaży tu niedaleko.
- Może to ta Tenta... - zaczął Daniel, ale Octavian mu przerwał:
- Nie. Tentakula pożarłaby go całego i nie pozostawiła śladów. To coś rozszarpało go na strzępy, jakby był niczym...
- Nie musi pan kończyć - mruknął Swanson, przełykając ślinę.
W głowie mu huczało. Zadał ostatnie pytanie, którego dręczyło go tego dnia:
- Pana nauczyciel przybywał tu co roku, by mi się przyjrzeć...
- Nigdy nie mówiłem, że chodziło o ciebie - zaczął Octavian, ale Daniel uśmiechnął się pobłażliwie, choć pewności siebie nie miał w tamtej chwili za grosz.
- Jasne - mruknął nastolatek i mówił dalej: - W tym roku przybył pan i postanowił się ze mną skontaktować. Dlaczego? Dlaczego teraz a nie rok wcześniej czy później?
Octavian posłał siedemnastolatkowi krótkie spojrzenie i odparł:
- Wyczułem twoją moc. Nie wiem jak, ale została aktywowana i... Rada pewnie nie będzie tym zachwycona, ale ja uważam, że powinieneś wiedzieć. Twoje miasto jest w ciągłym niebezpieczeństwie ze względu na te piekielne wrota, o których wspominałem wcześniej, ale jest coś jeszcze.
- Co takiego? - zapytał Daniel.
W ustach miał sucho, ale chciał zakończyć tę rozmowę jak najszybciej.
- Mistrzowie wyczuli, że Ciemność powróciła do tego świata.
- Ciemność?
- Przez duże "c" - odparł po dłuższej chwili Octavian. - To prastara siła, z którą nikt nie może się równać. Oprócz jednej osoby.
Daniel otworzył szeroko oczy i zapytał: - Ja jestem tą osobą?!
- Istnieje przepowiednia, że Ciemność tak jak wszystko ma swoje przeciwieństwo. Mistrzowie sądzą, że to ty nim jesteś.
- Ja? - zdziwił się siedemnastolatek. - Czemu ja? Oni są na pewno potężniejsi ode mnie!
- Ja tak nie uważam - wyznał Octavian.
- To co pan uważa?
- Że chodzi o ciebie. Jesteś Światłością, Danielu. I ja chcę pomóc przygotować ci się do twojej walki.
Swanson w ciszy wpatrywał się w mrok panujący za oknem. W końcu oznajmił:
- Muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć.
- Rozumiem.
- Dlatego teraz idę na imprezę. Jutro wszystko mi pan opowie, dobrze? Teraz jest tego wszystkiego za dużo.
- Dobrze - rzekł Octavian. - Zjawię się jutro. Dobrej nocy.
- A gdzie pan teraz pójdzie? - zapytał Swanson.
- Jak to gdzie? Do hotelu. - Odparł mężczyzna i uśmiechnął się. - Muszę się porządnie wyspać. Przed nami długi dzień.
- Aha - zdołał wykrztusić z siebie Daniel, a Octavian wyszedł z pokoju i po chwili jego kroki ucichły.
Swanson przez kilka sekund patrzył za nim, aż w końcu westchnął, podszedł do Maddie i potrząsnął nią delikatnie.
- Wstawaj, siostrzyczko. Idziemy!
***
Phoebe spojrzała na swoją komórkę i oznajmiła:
- Daniel niedługo przyjdzie. Właśnie wyszedł z domu i jeszcze musi odprowadzić Maddie do jakiegoś Sama.
- Biedny - odparł Zayn i uśmiechnął się pod nosem.
- Co cię tak bawi? - zapytała Pheebs i podążyła za jego spojrzeniem.
Angelika kłóciła się właśnie z didżejem o puszczane przez niego piosenki. Chłopak patrzył na nią niewzruszenie i dalej robił swoje. Nastolatka miała minę, jakby chciała go zamordować.
- Znalazła sobie nową ofiarę - stwierdziła Phoebe.
Ona i Zayn siedzieli sobie na piasku przy granicy drzew i podziwiali morze. Na imprezie Angeliki byli od około dwudziestu pięciu minut i już zdążyli nasłuchać się krzyków gospodyni, która nie potrafiła sprostać swoim obowiązkom. W końcu ku ich uldze sobie poszła, ale niezbyt daleko.
- Słyszysz, co do ciebie mówię? - zapytała Phoebe.
Po kilku sekundach Zayn spojrzał na nią i uśmiechnął się, mówiąc, że się zamyślił.
- Jestem już! - usłyszeli głos zbliżającego się Daniela.
Siedemnastolatek usiadł obok nich, a przyjaciele przyjrzeli mu się krytycznie.
- Gdzieś ty był? - zapytał Zayn z zaciekawieniem. - Czemu nie mogłeś przyjść wcześniej?
- Musiałem z kimś zamienić słówko - odparł Swanson wymijająco. - Co wy w tym czasie robiliście?
- My? W sumie nic ciekawego. Co nie, Zayn? - Powiedziała Phoebe, ale nie otrzymała odpowiedzi. - ZAYN???
- Co? - zapytał nastolatek.
Phoebe i Daniel spojrzeli na niego: dziewczyna ze źle skrywaną irytacją, a przyjaciel ze zmarszczonymi brwiami.
- Nic - burknęła Pheebs i spojrzała w kierunku plaży.
Na chwilę nastała nieprzyjemna cisza, dopóki nie przerwał jej męski głos, na dźwięk którego Daniel otworzył szeroko oczy:
- Swanson! Nareszcie jesteś, już nie mogłem się doczekać.
Cała trójka odwróciła się i spojrzała na przybysza, któremu uśmiech nie schodził z twarzy.
- Kyle Russell - wycedził Daniel. - Jak nie miło cię widzieć.
Ciąg dalszy nastąpi...
Więc ten Kyle jest facetem Angelici???
OdpowiedzUsuńA myślałam, że niżej nie upadnie
Chociaż kto wie, może on okaże się być w porządku. Lub nie ;-D
Maredith i Mona - ciekawe czy ta druga pożarła Ricky czy jakoś zahipnotyzowała... I czemu uwięziła siostrę, i czym w ogól,e są
Wrota Piekieł i Ciemność - niczym Supernatural hahah
Oki, czeka mnie ostatnia część rozdziału pierwszego ;-D
xoxoxox