– Co ja tu robię?
Pytanie Phoebe Jenkins po raz kolejny pozostało bez odpowiedzi.
Siedemnastolatka z jękiem spojrzała na swoje związane dłonie, które ledwie dostrzegała w ciemności. Mrok panujący w jaskini był nie do zniesienia i dziewczyna zaczynała tracić panowanie nad sobą.
– Pomocy! – jej krzyk poniósł się echem. – Ratunku!!!
– To nie ma sensu.
– Kto tu jest? – głos Phoebe zadrżał ze strachu. – Kto tu jest?
– To ja, Ricky.
Phoebe próbowała wypatrzyć swoją rozmówczynię w ciemnościach, ale jedyne co zobaczyła to zarys jej postaci przy przeciwległej ścianie jaskini.
– Co ty tu robisz? - zapytała siedemnastolatka. – Co ja tu robię? Co tu się dzieje?!
– Nie mów tak głośno – mruknęła Ricky i westchnęła. – Jedynie opadniesz z sił, jak będziesz się tak denerwowała.
Phoebe zatrzęsła się, ale nie z zimna przenikającego ze ścian.
– Gdzie my jesteśmy?
Ricky zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech.
– W jaskini.
– Bo przecież nie zauważyłam – prychnęła Phoebe ze złością.
– Już się tak nie gorączkuj. – W wejściu stanęła Mona i z politowaniem spoglądała na obie dziewczyny. – Przecież to nie wina twojej koleżanki, że się tu znalazłaś.
– To czyja w takim razie?
Mona uśmiechnęła się pod nosem i odparła wesołym głosikiem:
– Moja, głuptasie. Wzywałam cię już od dłuższego czasu, ale ty straszliwie się opierałaś.
– Słucham?
– Śpiewałam ci – rzekła Mona. – Bardzo pragnęłam cię poznać.
– Czemu? – zapytała Phoebe i poczuła ogarniający ją chłód.
– Masz fascynującego przyjaciela – odparła jej rozmówczyni. – Który mógłby pomóc mi wyjść z tej jaskini.
– Sama nie potrafisz pokonać kilku metrów? – prychnęła Phoebe i położyła twarz na nogach zgiętych w kolanach.
– Chyba nie o to jej chodziło – wtrąciła Ricky słabo, która starała się nie przysłuchiwać toczącej się konwersacji, ale jakoś jej nie szło.
Nastolatka miała już potąd słuchania głosu Mony, która najwyraźniej była w nim zakochana.
– Jakaś ty inteligentna – burknęła Phoebe, a Mona omal nie krzyknęła:
– Zamknijcie się obie!
– Bo co? – westchnęła Jenkins. – Co nam zrobisz?
Na chwilę zapanowała cisza, ale przerwał ją głos blondynki:
– Utopię was.
Phoebe otworzyła szeroko oczy i wykrztusiła tylko:
– Co?
Mona delektowała się strachem zawartym w głosie dziewczyny:
– Nie wierzysz mi? – szepnęła i pogładziła się po włosach. – Ricky już się przekonała o mojej mocy na własnej skórze.
– Mocy?
– Nie udawaj głupszej niż jesteś – warknęła Mona. – Wiem wszystko o waszej małej potyczce z Czarnym Wężem.
– Co?
– Dość! Wychodzę teraz, a wy dwie sobie pogadajcie. Przez najbliższy czas nie będziecie miały nikogo innego do rozmowy.
Po tych słowach Mona opuściła jaskinię, a Phoebe zapytała tylko:
– Ona tak na serio?
– Po co tu przyszliśmy? – spytał rozdrażniony już Nathan Howard.
– Daniel idzie za przeczuciem – odparł Zayn, po raz kolejny ziewając.
Widząc minę brata Ricky, cicho przeprosił.
– Nie idę za żadnym przeczuciem – oznajmił Swanson i zrobił kolejny krok w piasku. – Nie pamiętasz, jak Phoebe gadała ostatnio o jakiejś jaskini? Może znowu tam poszła.
– Myślałem, że szukamy mojej siostry – Nathan nie dawał za wygraną.
– Bo szukamy – mruknął Daniel i dodał po cichu do Zayna. – Kiedy wynosiłem koc Phoebe na górę, miałem wizję. Pheebs siedziała w ciemności i był z nią ktoś jeszcze.
– Ricky? – zapytał Norton, a Swanson wolno pokiwał głową:
– Tak przypuszczam.
– To w takim razie z kim rozmawiałeś rano? – Zayn był bardzo zaniepokojony. – Jeśli nie z Phoebe...?
– Z porywaczem zapewne... – odparł Daniel ponuro.
– Skończyliście? – zapytał Nathan, który stał kilka metrów przed nimi, a nadmorski wiatr mocno rozwiewał mu włosy. – Myślałem, że pomożesz mi odnaleźć Ricky?
Daniel spojrzał na chłopaka i odparł głośno:
– Pomogę!
– Nie do końca rozumiem, czemu przyszedłeś z tym do Dana – odezwał się Zayn, a Nathan spojrzał na niego ze szczerą niechęcią. – Mogłeś zgłosić zaginięcie u pani szeryf.
Młody Howard wybałuszył oczy:
– Nie mogłem – zaczął chłopak, a Norton popatrzył na niego znacząco.
– Zgłoszenie dotyczące zaginięcia osoby można załatwić w każdej chwili w Kalifornii – powiedział Daniel. – Czemu więc przyszedłeś z tym do mnie?
Nathan wpatrywał się w swoje stopy, dopóki Swanson nie położył mu ręki na ramieniu.
– Czemu?
– Bo wiem, że ci na niej zależy – odpowiedział wreszcie Nathan, patrząc Danielowi w oczy. – Dlatego przyszedłem. Poza tym nie miałem do kogo się zwrócić, a nie lubię tutejszej policji. – Howard dalej patrzył w ziemię. – Rodzice wrócą z konferencji dopiero w przyszłym tygodniu, a ja nie chcę siedzieć sam w domu.
Daniel nie wiedział, co powiedzieć. Siedemnastolatek zdołał tylko uśmiechnąć się do brata Ricky.
– Urocze – wtrącił Zayn. – Ale trzeba je znaleźć.
Cała ich trójka spojrzała na bezkresną toń.
– Mam dość tej ciszy! – krzyknęła Phoebe, a jej głos poniósł się echem. – Musimy się stąd wydostać.
– Czekam na propozycje – szepnęła Ricky, a Phoebe próbowała ją dojrzeć w otaczającej ciemności.
– Jak długo tu jesteś?
– Może ze 2 dni – westchnęła Howard. – Nie jestem pewna.
– A jak się czujesz?
– Jak może czuć się osoba, która jest przetrzymywana w jakiejś jaskini wbrew własnej woli? – prychnęła Ricky ze złością.
– O, Boże! – burknęła Phoebe i skrzywiła się. – Przepraszam, że pytam cię, jak się czujesz. Straszna ze mnie jędza.
Ricky westchnęła głośno i mruknęła:
– Przepraszam, jestem rozdrażniona.
Przez chwilę panowała cisza.
– Kim ona jest?
– Mona?
Dało się słyszeć "mhm".
– To jakaś psychopatka, która chciała mnie utopić.
– Jak? Przecież jesteśmy na końcu jaskini – Phoebe nie było do śmiechu.
– Ona chyba potrafi kontrolować wodę – dodała Ricky cicho.
Phoebe wzięła głęboki oddech.
– Nie dziwi cię to jakoś - skonkludowała Ricky. – Czemu?
Jenkins już miała odpowiedzieć, ale nie wiedziała ile może zdradzić. Octavian ostrzegał przecież, że taka wiedza w niewłaściwych rękach może być niebezpieczna.
– Nie musisz nic mówić – oznajmiła Ricky. – To pewnie o tym mówiła Mona, prawda? To o tym Czarnym Wężu?
– Tak – westchnęła Phoebe i nagle przyszło jej coś do głowy.
Daniel wspominał, że ma przebłyski przyszłości. Może zdoła nas zobaczyć, pomyślała. Tylko jak?
Nie wiedząc co robić, nastolatka zaczęła intensywnie wypowiadać w myślach imię przyjaciela.
– W porządku? – zapytała Howard, a Pheebs jęknęła:
– Tak, próbuję się skupić.
Daniel, Daniel, Daniel, Daniel... Jesteś tam? Zobacz mnie, no zobacz!
I wtedy Phoebe pomyślała o czymś innym.
Wizja omal nie zwaliła Swansona z nóg.
– Daniel? – głos Zayna rozległ się blisko jego ucha. – Co się stało?
– Phoebe... – wykrztusił Dan. – Phoebe podjęła decyzję.
Nathan spojrzał na niego i zapytał:
– O czym ty gadasz?
– Dobre pytanie – poparł Norton, a Swanson miał ochotę go kopnąć.
– Możesz odejść na minutę? – zapytał Daniel Nathana, a ten prychnął i podszedł do morza.
Swanson spojrzał na Zayna i warknął:
– Nie wszyscy muszą wiedzieć o moich wizjach.
– Ojeju – mruknął Norton, przewracając oczami. – Co takiego zobaczyłeś?
– Phoebe, jak wychodzi z jaskini na plażę. To był przebłysk, ale bardzo silny, jakby była blisko.
– Skoro wyszła – zaczął Zayn, ale Daniel pokręcił mocno głową:
– Nie wyszła. Ona postanowiła wyjść. Czułem to. – Swanson spojrzał na Nathana wpatrującego się w morze. – Ona bardzo chciała, bym to zobaczył. Ona musi być w tej jaskini, o której mówiła. O której ja śniłem.
– No dobra – podsumował Norton. – Co dalej? Co daje nam ta informacja?
Daniel zastanawiał się nad odpowiedzią, a wtedy podszedł do nich Nathan.
– Skończyliście udawać wariatów? – zapytał z wyższością nastolatek. – Wiedziałem, że Zayn ma nie po kolei w głowie, ale ty Daniel... To dla mnie coś nowego.
– I mówi to dzieciak, który biegnie do domu eks-chłopaka swojej siostry bo jej nie zastał po powrocie na chatę? Kto tu ma nie po kolei? – Zayn miał minę, jakby za moment miał się roześmiać.
Nathan wpatrywał się w Nortona z widocznym bólem, a Daniel ze słabo opanowaną złością. Po chwili brat Ricky uciekł. Zayn patrzył za nim z szeroko otwartymi oczami.
– Co to było? – wycedził Daniel.
– No co? – bronił się Zayn. – Czy ja mam nie po kolei w głowie?
– Naprawdę chcesz usłyszeć moją odpowiedź?
– Nie do końca – mruknął Norton, a Dan westchnął:
– Nathan zawsze był blisko z Ricky – oznajmił. – Teraz ona zniknęła, a on został zupełnie sam.
Daniel spojrzał na przyjaciela spod przymrużonych oczu:
– Ty zawsze byłeś taki bez serca?
– Od czasu do czasu – Zayn wzruszył ramionami i mrugnął do Swansona.
Akurat wtedy zadzwonił jego telefon.
– Tak, Octavian?
Zayn spojrzał na Daniela jak na wariata.
– Od kiedy on ma twój numer?
– Od wczoraj – odparł Swanson. – O co chodzi? – Siedemnastolatek zwrócił się do słuchawki.
– Przyjedź natychmiast do szpitala – powiedział Octavian.
– Ale co się stało? – dopytywał się Daniel. – Coś z Maddie?
Przez chwilę Octavian nie odpowiadał, ale w końcu dało się usłyszeć jego szept:
– Nie z Maddie.
Daniel wybałuszył oczy, a połączenie zostało zakończone.
– Tata... – wyszeptał Swanson. – Chodź!
– Dokąd? – zdziwił się Zayn. – Chyba mieliśmy szukać Phoebe i Ricky...
– Łażąc tak po plaży i tak ich nie znajdziemy – oznajmił Daniel. – No chodź!
I poszli.
Przed wejściem do szpitala stał Octavian i robił co rusz to krok w tył, to w przód. Daniel i Zayn podeszli do niego żwawo i Swanson od razu zapytał:
– Co się stało mojemu tacie?
Octavian spojrzał na nastolatka dziwnym wzrokiem.
– A co miało się stać?
Swanson już otworzył usta, ale wyprzedził go Zayn:
– Czy z ojcem Daniela wszystko w porządku?
– Tak – odparł krótko Octavian. – Co wy się go tak uczepiliście? To nie on jest tu ofiarą!
Liście zaszeleściły w koronach pobliskich drzew.
– O czym pan mówi? – zapytał Daniel słabo. – Jak pan zadzwonił, zapytałem czy chodzi o Maddie, a pan odparł że nie. Powiedział pan "nie z Maddie". Myślałem, że chodzi o mojego tatę!
Octavian wzruszył ramionami i mruknął:
– Musiałem to zasugerować, bo nie wiedziałem czy przyjdziesz do szpitala jeśli cię wezwę.
– Co? – Daniel cały zadygotał. – Nie ma pan prawa nigdy więcej tak robić! – Krzyknął chłopak, a jeden z sanitariuszy stojących niedaleko spojrzał na niego. – Rozumiemy się?
– Dobrze, dobrze – Octavianowi było to obojętne. – Musimy wejść do środka.
– Po co? – zapytał Zayn. – Ktoś umarł?
– A żebyś wiedział – odparł mężczyzna, a Norton wybałuszył oczy.
– Co tam się stało? – zapytał Daniel, a Octavian odpowiedział:
– Lepiej, żebyście to zobaczyli na własne oczy. Trudno to opisać.
Mężczyzna zbliżył się do ruchomych drzwi, a te otworzyły się przed całą trójką.
– Nie wiem, czy chcę to zobaczyć – szepnął Daniel do Zayna, a ten uśmiechnął się:
– Pewnie to nic takiego. Octavian znowu przesadza.
Weszli do środka i drzwi zamknęły się za nimi.
Pytanie Phoebe Jenkins po raz kolejny pozostało bez odpowiedzi.
Siedemnastolatka z jękiem spojrzała na swoje związane dłonie, które ledwie dostrzegała w ciemności. Mrok panujący w jaskini był nie do zniesienia i dziewczyna zaczynała tracić panowanie nad sobą.
– Pomocy! – jej krzyk poniósł się echem. – Ratunku!!!
– To nie ma sensu.
– Kto tu jest? – głos Phoebe zadrżał ze strachu. – Kto tu jest?
– To ja, Ricky.
Phoebe próbowała wypatrzyć swoją rozmówczynię w ciemnościach, ale jedyne co zobaczyła to zarys jej postaci przy przeciwległej ścianie jaskini.
– Co ty tu robisz? - zapytała siedemnastolatka. – Co ja tu robię? Co tu się dzieje?!
– Nie mów tak głośno – mruknęła Ricky i westchnęła. – Jedynie opadniesz z sił, jak będziesz się tak denerwowała.
Phoebe zatrzęsła się, ale nie z zimna przenikającego ze ścian.
– Gdzie my jesteśmy?
Ricky zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech.
– W jaskini.
– Bo przecież nie zauważyłam – prychnęła Phoebe ze złością.
– Już się tak nie gorączkuj. – W wejściu stanęła Mona i z politowaniem spoglądała na obie dziewczyny. – Przecież to nie wina twojej koleżanki, że się tu znalazłaś.
– To czyja w takim razie?
Mona uśmiechnęła się pod nosem i odparła wesołym głosikiem:
– Moja, głuptasie. Wzywałam cię już od dłuższego czasu, ale ty straszliwie się opierałaś.
– Słucham?
– Śpiewałam ci – rzekła Mona. – Bardzo pragnęłam cię poznać.
– Czemu? – zapytała Phoebe i poczuła ogarniający ją chłód.
– Masz fascynującego przyjaciela – odparła jej rozmówczyni. – Który mógłby pomóc mi wyjść z tej jaskini.
– Sama nie potrafisz pokonać kilku metrów? – prychnęła Phoebe i położyła twarz na nogach zgiętych w kolanach.
– Chyba nie o to jej chodziło – wtrąciła Ricky słabo, która starała się nie przysłuchiwać toczącej się konwersacji, ale jakoś jej nie szło.
Nastolatka miała już potąd słuchania głosu Mony, która najwyraźniej była w nim zakochana.
– Jakaś ty inteligentna – burknęła Phoebe, a Mona omal nie krzyknęła:
– Zamknijcie się obie!
– Bo co? – westchnęła Jenkins. – Co nam zrobisz?
Na chwilę zapanowała cisza, ale przerwał ją głos blondynki:
– Utopię was.
Phoebe otworzyła szeroko oczy i wykrztusiła tylko:
– Co?
Mona delektowała się strachem zawartym w głosie dziewczyny:
– Nie wierzysz mi? – szepnęła i pogładziła się po włosach. – Ricky już się przekonała o mojej mocy na własnej skórze.
– Mocy?
– Nie udawaj głupszej niż jesteś – warknęła Mona. – Wiem wszystko o waszej małej potyczce z Czarnym Wężem.
– Co?
– Dość! Wychodzę teraz, a wy dwie sobie pogadajcie. Przez najbliższy czas nie będziecie miały nikogo innego do rozmowy.
Po tych słowach Mona opuściła jaskinię, a Phoebe zapytała tylko:
– Ona tak na serio?
***
– Po co tu przyszliśmy? – spytał rozdrażniony już Nathan Howard.
– Daniel idzie za przeczuciem – odparł Zayn, po raz kolejny ziewając.
Widząc minę brata Ricky, cicho przeprosił.
– Nie idę za żadnym przeczuciem – oznajmił Swanson i zrobił kolejny krok w piasku. – Nie pamiętasz, jak Phoebe gadała ostatnio o jakiejś jaskini? Może znowu tam poszła.
– Myślałem, że szukamy mojej siostry – Nathan nie dawał za wygraną.
– Bo szukamy – mruknął Daniel i dodał po cichu do Zayna. – Kiedy wynosiłem koc Phoebe na górę, miałem wizję. Pheebs siedziała w ciemności i był z nią ktoś jeszcze.
– Ricky? – zapytał Norton, a Swanson wolno pokiwał głową:
– Tak przypuszczam.
– To w takim razie z kim rozmawiałeś rano? – Zayn był bardzo zaniepokojony. – Jeśli nie z Phoebe...?
– Z porywaczem zapewne... – odparł Daniel ponuro.
– Skończyliście? – zapytał Nathan, który stał kilka metrów przed nimi, a nadmorski wiatr mocno rozwiewał mu włosy. – Myślałem, że pomożesz mi odnaleźć Ricky?
Daniel spojrzał na chłopaka i odparł głośno:
– Pomogę!
– Nie do końca rozumiem, czemu przyszedłeś z tym do Dana – odezwał się Zayn, a Nathan spojrzał na niego ze szczerą niechęcią. – Mogłeś zgłosić zaginięcie u pani szeryf.
Młody Howard wybałuszył oczy:
– Nie mogłem – zaczął chłopak, a Norton popatrzył na niego znacząco.
– Zgłoszenie dotyczące zaginięcia osoby można załatwić w każdej chwili w Kalifornii – powiedział Daniel. – Czemu więc przyszedłeś z tym do mnie?
Nathan wpatrywał się w swoje stopy, dopóki Swanson nie położył mu ręki na ramieniu.
– Czemu?
– Bo wiem, że ci na niej zależy – odpowiedział wreszcie Nathan, patrząc Danielowi w oczy. – Dlatego przyszedłem. Poza tym nie miałem do kogo się zwrócić, a nie lubię tutejszej policji. – Howard dalej patrzył w ziemię. – Rodzice wrócą z konferencji dopiero w przyszłym tygodniu, a ja nie chcę siedzieć sam w domu.
Daniel nie wiedział, co powiedzieć. Siedemnastolatek zdołał tylko uśmiechnąć się do brata Ricky.
– Urocze – wtrącił Zayn. – Ale trzeba je znaleźć.
Cała ich trójka spojrzała na bezkresną toń.
***
– Mam dość tej ciszy! – krzyknęła Phoebe, a jej głos poniósł się echem. – Musimy się stąd wydostać.
– Czekam na propozycje – szepnęła Ricky, a Phoebe próbowała ją dojrzeć w otaczającej ciemności.
– Jak długo tu jesteś?
– Może ze 2 dni – westchnęła Howard. – Nie jestem pewna.
– A jak się czujesz?
– Jak może czuć się osoba, która jest przetrzymywana w jakiejś jaskini wbrew własnej woli? – prychnęła Ricky ze złością.
– O, Boże! – burknęła Phoebe i skrzywiła się. – Przepraszam, że pytam cię, jak się czujesz. Straszna ze mnie jędza.
Ricky westchnęła głośno i mruknęła:
– Przepraszam, jestem rozdrażniona.
Przez chwilę panowała cisza.
– Kim ona jest?
– Mona?
Dało się słyszeć "mhm".
– To jakaś psychopatka, która chciała mnie utopić.
– Jak? Przecież jesteśmy na końcu jaskini – Phoebe nie było do śmiechu.
– Ona chyba potrafi kontrolować wodę – dodała Ricky cicho.
Phoebe wzięła głęboki oddech.
– Nie dziwi cię to jakoś - skonkludowała Ricky. – Czemu?
Jenkins już miała odpowiedzieć, ale nie wiedziała ile może zdradzić. Octavian ostrzegał przecież, że taka wiedza w niewłaściwych rękach może być niebezpieczna.
– Nie musisz nic mówić – oznajmiła Ricky. – To pewnie o tym mówiła Mona, prawda? To o tym Czarnym Wężu?
– Tak – westchnęła Phoebe i nagle przyszło jej coś do głowy.
Daniel wspominał, że ma przebłyski przyszłości. Może zdoła nas zobaczyć, pomyślała. Tylko jak?
Nie wiedząc co robić, nastolatka zaczęła intensywnie wypowiadać w myślach imię przyjaciela.
– W porządku? – zapytała Howard, a Pheebs jęknęła:
– Tak, próbuję się skupić.
Daniel, Daniel, Daniel, Daniel... Jesteś tam? Zobacz mnie, no zobacz!
I wtedy Phoebe pomyślała o czymś innym.
***
Wizja omal nie zwaliła Swansona z nóg.
– Daniel? – głos Zayna rozległ się blisko jego ucha. – Co się stało?
– Phoebe... – wykrztusił Dan. – Phoebe podjęła decyzję.
Nathan spojrzał na niego i zapytał:
– O czym ty gadasz?
– Dobre pytanie – poparł Norton, a Swanson miał ochotę go kopnąć.
– Możesz odejść na minutę? – zapytał Daniel Nathana, a ten prychnął i podszedł do morza.
Swanson spojrzał na Zayna i warknął:
– Nie wszyscy muszą wiedzieć o moich wizjach.
– Ojeju – mruknął Norton, przewracając oczami. – Co takiego zobaczyłeś?
– Phoebe, jak wychodzi z jaskini na plażę. To był przebłysk, ale bardzo silny, jakby była blisko.
– Skoro wyszła – zaczął Zayn, ale Daniel pokręcił mocno głową:
– Nie wyszła. Ona postanowiła wyjść. Czułem to. – Swanson spojrzał na Nathana wpatrującego się w morze. – Ona bardzo chciała, bym to zobaczył. Ona musi być w tej jaskini, o której mówiła. O której ja śniłem.
– No dobra – podsumował Norton. – Co dalej? Co daje nam ta informacja?
Daniel zastanawiał się nad odpowiedzią, a wtedy podszedł do nich Nathan.
– Skończyliście udawać wariatów? – zapytał z wyższością nastolatek. – Wiedziałem, że Zayn ma nie po kolei w głowie, ale ty Daniel... To dla mnie coś nowego.
– I mówi to dzieciak, który biegnie do domu eks-chłopaka swojej siostry bo jej nie zastał po powrocie na chatę? Kto tu ma nie po kolei? – Zayn miał minę, jakby za moment miał się roześmiać.
Nathan wpatrywał się w Nortona z widocznym bólem, a Daniel ze słabo opanowaną złością. Po chwili brat Ricky uciekł. Zayn patrzył za nim z szeroko otwartymi oczami.
– Co to było? – wycedził Daniel.
– No co? – bronił się Zayn. – Czy ja mam nie po kolei w głowie?
– Naprawdę chcesz usłyszeć moją odpowiedź?
– Nie do końca – mruknął Norton, a Dan westchnął:
– Nathan zawsze był blisko z Ricky – oznajmił. – Teraz ona zniknęła, a on został zupełnie sam.
Daniel spojrzał na przyjaciela spod przymrużonych oczu:
– Ty zawsze byłeś taki bez serca?
– Od czasu do czasu – Zayn wzruszył ramionami i mrugnął do Swansona.
Akurat wtedy zadzwonił jego telefon.
– Tak, Octavian?
Zayn spojrzał na Daniela jak na wariata.
– Od kiedy on ma twój numer?
– Od wczoraj – odparł Swanson. – O co chodzi? – Siedemnastolatek zwrócił się do słuchawki.
– Przyjedź natychmiast do szpitala – powiedział Octavian.
– Ale co się stało? – dopytywał się Daniel. – Coś z Maddie?
Przez chwilę Octavian nie odpowiadał, ale w końcu dało się usłyszeć jego szept:
– Nie z Maddie.
Daniel wybałuszył oczy, a połączenie zostało zakończone.
– Tata... – wyszeptał Swanson. – Chodź!
– Dokąd? – zdziwił się Zayn. – Chyba mieliśmy szukać Phoebe i Ricky...
– Łażąc tak po plaży i tak ich nie znajdziemy – oznajmił Daniel. – No chodź!
I poszli.
***
Przed wejściem do szpitala stał Octavian i robił co rusz to krok w tył, to w przód. Daniel i Zayn podeszli do niego żwawo i Swanson od razu zapytał:
– Co się stało mojemu tacie?
Octavian spojrzał na nastolatka dziwnym wzrokiem.
– A co miało się stać?
Swanson już otworzył usta, ale wyprzedził go Zayn:
– Czy z ojcem Daniela wszystko w porządku?
– Tak – odparł krótko Octavian. – Co wy się go tak uczepiliście? To nie on jest tu ofiarą!
Liście zaszeleściły w koronach pobliskich drzew.
– O czym pan mówi? – zapytał Daniel słabo. – Jak pan zadzwonił, zapytałem czy chodzi o Maddie, a pan odparł że nie. Powiedział pan "nie z Maddie". Myślałem, że chodzi o mojego tatę!
Octavian wzruszył ramionami i mruknął:
– Musiałem to zasugerować, bo nie wiedziałem czy przyjdziesz do szpitala jeśli cię wezwę.
– Co? – Daniel cały zadygotał. – Nie ma pan prawa nigdy więcej tak robić! – Krzyknął chłopak, a jeden z sanitariuszy stojących niedaleko spojrzał na niego. – Rozumiemy się?
– Dobrze, dobrze – Octavianowi było to obojętne. – Musimy wejść do środka.
– Po co? – zapytał Zayn. – Ktoś umarł?
– A żebyś wiedział – odparł mężczyzna, a Norton wybałuszył oczy.
– Co tam się stało? – zapytał Daniel, a Octavian odpowiedział:
– Lepiej, żebyście to zobaczyli na własne oczy. Trudno to opisać.
Mężczyzna zbliżył się do ruchomych drzwi, a te otworzyły się przed całą trójką.
– Nie wiem, czy chcę to zobaczyć – szepnął Daniel do Zayna, a ten uśmiechnął się:
– Pewnie to nic takiego. Octavian znowu przesadza.
Weszli do środka i drzwi zamknęły się za nimi.
Ciąg dalszy nastąpi...
Bardzo ciekawe! Super Blog. Interesujące Opowiadanie.
OdpowiedzUsuń