Z perspektywy Daniela:
Octavian, Zayn i ja oczekujemy
na przyjazd windy. W międzyczasie spoglądam na członka Rady (Rady, o której nie mam zielonego pojęcia, bo jej zacny członek nie raczył mi nic o niej powiedzieć), który
ma na sobie czarną pelerynę ciągnącą się za nim po ziemi. Chcę
już coś powiedzieć, ale wtedy otwierają się stalowe drzwi i całą
trójką wchodzimy do pustej kabiny. Octavian wybiera piąte piętro,
czyli najwyższe w budynku i naciska odpowiedni przycisk. Przez chwilę panuje cisza.
– Mógł pan ubrać coś
stosowniejszego – zwracam się do niego.
– To znaczy? – mężczyzna
wydaje się być bardzo zdziwiony. – Co masz na myśli?
Zaczynam szukać właściwych
słów, ale wyprzedza mnie Zayn:
– Coś, co nie rzucałoby się
tak w oczy – oznajmia mój przyjaciel, wskazując na pelerynę.
Octavian uśmiecha się szeroko
i macha lekceważąco lewą ręką, mówiąc:
– Ach, to żaden problem.
Tylko wy mnie widzicie.
I opuszcza windę , która
właśnie zatrzymała się na piątym piętrze.
Zayn i ja patrzymy przez chwilę
zdumieni na jego plecy, aż w końcu sami wychodzimy z kabiny.
Zbliżamy się do niego, kiedy skręca w prawy korytarz i zatrzymuje
się.
Mężczyzna nie może zrobić
kolejnego kroku, gdyż przejście zagradza żółta taśma z napisem
"LINIA SZERYFA, NIE PRZECHODZIĆ!". Miejsce najwyraźniej
zostało już zabezpieczone i zbadane, gdyż poza nami nikogo tu nie
ma.
Przypominam sobie, co wiemy do
tej pory:
Z usłyszanych przez nas rozmów
pielęgniarek wynika, że ich koleżanka z pracy została zamordowana
w nocy między 5 a 6, a pacjent, do którego przyszła, zaginął.
Świetnie.
Patrzę przed siebie. Za taśmą
korytarz jest czysty, wręcz nieskazitelny, więc nie dziwi mnie
pytanie Zayna:
– Co tu się stało?
– Tutaj? – pyta Octavian. – Nic. W tamtej sali – mężczyzna kieruje wzrok na tę najbliżej
nas się znajdującą. – Została zabita kobieta.
Zayn przełyka ślinę, a ja
bez ceregieli przechodzę pod taśmą. Odwracam się do moich
towarzyszy i napotykam zadziwione spojrzenie Octaviana.
– No co? – Wzruszam
ramionami. – Przyszliśmy zobaczyć miejsce zbrodni, tak czy nie?
– Tak – odpowiada mój
przyjaciel i dołącza do mnie. – Idziesz pan?
Octavian posyła nam mordercze
spojrzenie, ale jednak przechodzi pod taśmą i pyta:
– Robiliście to już
wcześniej?
Spoglądam na Zayna
porozumiewawczo i stwierdzam:
– Żeby to raz.
Członek Rady najwyraźniej nie
nadąża, toteż Norton dodaje:
– Często włóczymy się po
nocach. W tym mieście co chwilę ktoś umiera, a nam się nudzi.
Ja w międzyczasie docieram do
zamkniętych drzwi do sali, którą wskazał Octavian. Już mam je
otworzyć, ale uświadamiam sobie, że zostawię na klamce odciski
palców. Octavian podchodzi, macha ręką i drzwi otwierają się
przede mną.
Chcę zrobić krok do przodu,
ale coś mnie powstrzymuje. Nie wiem, czy to ilość krwi
rozchlapanej po całej sali, czy może coś innego. Słyszę za sobą
kroki dołączających do mnie Zayna i Octaviana. Biorę głęboki
wdech i wchodzę do środka.
Szkarłatna posoka, która
zaschła na łóżku, zdaje się do mnie krzyczeć: TU ZGINĄŁ
CZŁOWIEK!!! Niegdyś białe
prześcieradło zwisa
z mebla rozdarte w kilku
miejscach, a jego
strzępy są
porozrzucane po
posadzce. Obok nich leży
kilka rurek. Przy prawej ścianie znajduje
się największa kałuża krwi,
a jej ślad ciągnie
się prawie pod same drzwi, gdzie się urywa.
Marszczę
brwi i wtedy mam
wizję. Jest
tak silna, że momentalnie
się cofam.
Zayn patrzy na mnie
zaniepokojony:
– Co jest?
– Co widziałeś? – pyta
Octavian, a ja odwracam się i wychodzę z sali. Staję przy ścianie
i opieram się o nią plecami, biorąc kolejny głęboki wdech.
– Nie jestem pewien – odpowiadam, patrząc w podłogę i próbując zebrać myśli. – Jakieś stworzenie na czterech nogach przypominające węża. Rzuca
się na pielęgniarkę i rozszarpuje ją. Wszędzie jest krew.
Octavian świdruje mnie
wzrokiem i dopytuje, czy niczego nie pominąłem, a ja kręcę głową.
Wtedy zauważam malutką plamę czerwieni przy kolejnym rozwidleniu.
Bez słowa podchodzę do niej i stwierdzam, że to krew. Podnoszę
wzrok i nie wierzę.
Na końcu tego korytarza
znajduje się okno, ale już bez szyby. Kilka jej roztrzaskanych
kawałków leży na ziemi i błyszczy się w świetle dnia. Podchodzę
bliżej i wyglądam na dwór. Powiew gorącego powietrza uderza mnie
w twarz. Patrzę w dół i widzę przygnieciony krzak, na który
musiało skoczyć gadzie stworzenie.
Wracam do Octaviana i Zayna, a
ci patrzą na mnie pytająco.
– To coś, czymkolwiek było
uciekło przez okno. – Oznajmiam.
– Dobrze wiedzieć – mruczy
Norton.
– Czemu zobaczyłem
przeszłość? – Pytam nagle Octaviana.
– Co masz na myśli?
– Czy to nie dziwne? Dopiero
co odkryłem, że mam nadnaturalne zdolności, a co rusz doświadczam
czegoś nowego. – Mówię głośno.
Patrzę na Zayna, a ten
oznajmia: – Może taka jest kolej rzeczy.
– To prawda. – Dodaje
Octavian. – Poza tym miejsca zbrodni są zawsze przepełnione
emocjami, więc możliwe, że dlatego zobaczyłeś urywek z
przeszłości.
Odpowiedź mężczyzny nie
poprawia mi w żaden sposób nastroju. Nie wiem, czy martwię się
bardziej o rozwój moich zdolności, czy o gadzisko grasujące gdzieś
w okolicy.
– Świetnie – parskam. – Co teraz?
– Ty
mi powiedz – mówi członek
Rady. – Widziałeś coś szczególnego? Cokolwiek, co pozwoliłoby
zidentyfikować tego stwora?
Zastanawiam się, a wtedy do
głowy przychodzi mi inna myśl.
– Kto był pacjentem? – Pytam.
– Co? – Dziwi się Zayn.
– Przecież pielęgniarka nie
przyszła w nocy do tej sali tak z dupy. Przyszła do kogoś. Chcę
wiedzieć do kogo.
Octavian milczy, ale w końcu
oznajmia:
– Do Samuela Collinsa.
Patrzę na mężczyznę z
otwartymi ustami:
– Nie...
– Tak. – Mówi rzeczowo
Octavian.
– Czy to nie jest chłopak
twojej siostry? – Pyta Zayn, a ja kiwam głową. – To gdzie on
jest?
– Kiedy potwór zaatakował
pielęgniarkę, Sama nie było w środku. – Oznajmiam z
przekonaniem.
– To znaczy, że jego też
pożarło? – pyta Norton.
– Nie – odzywa się
Octavian. – Za mało krwi jak na dwie osoby. Chłopak musiał uciec
zanim to stworzenie zaatakowało.
– Nie – mówię, ale oni
mnie nie słuchają.
– Ale jak? – zastanawia się
mój przyjaciel. – Sam przeskoczył przez niego?
– Może poszedł do toalety,
a potem uciekł na dół – szepcze Octavian.
– To gdzie jest teraz? – pyta Zayn.
Patrzę na nich i myślę, jak
im powiedzieć, że się mylą. Wybieram prostotę:
– Nic z tych rzeczy. Mylicie
się!
Octavian przewierca mnie
wzrokiem, a Norton czeka na moją wypowiedź. Jak miło!
– Sam przez cały czas był w
pokoju. – Oznajmiam, a oni oboje wybałuszają oczy.
– Co takiego? – pyta głośno
Zayn, a Octavian dołącza do niego: – Czemu tak myślisz?
Prowadzę ich z powrotem do
sali i wyciągam prawą rękę do przodu.
– Nie zwróciliście uwagi na
pozrywane rurki?
Norton przewraca oczami i
stwierdza:
– Pewnie sam je poodrywał,
kiedy uciekał z łóżka.
– Raczej jak z niego spadał! – Mówię, a Octavian pyta:
– Do czego zmierzasz?
– Spójrzcie na prześcieradło – kontynuuję. – Jest ściągnięte, jakby Sam je trzymał,
upadając. – Po chwili ciszy dodaję: – Myślę, że on się
przemieniał.
– Że co?! – Zayn mi
najwyraźniej nie dowierza.
– Skąd ci to przyszło do
głowy? – pyta Octavian i patrzy na mnie przenikliwie.
– Pielęgniarki mówiły, że
Sam zniknął. Nie ma go nigdzie w szpitalu. Tamta kobieta – mówię
i wzdrygam się na wspomnienie wcześniejszej wizji. – Została
rozerwała przez coś, co pojawiło się w tamtej sali.
Octavian i Zayn wpatrują się
we mnie, jakbym był jakimś niezwykłym okazem z zoo.
– Nie ma żadnych śladów,
że Sam wyszedł z tej sali! – Stwierdzam z siłą.
– Może wyskoczył przez okno – rzuca Norton, a ja odpieram:
– Zobaczyłbym jego ciało
leżące tam na dole. Z piątego piętra nie tak łatwo uciec.
Członek Rady przechadza się
po korytarzu, a peleryna oczywiście ciągnie się za nim.
– To i tak nie wyjaśnia,
czemu ten chłopak miałby zmienić się w gada – mówi.
Przez moment nie mam na to
odpowiedzi, ale przypominam sobie chwilę, kiedy zobaczyłem Sama w
jego rodzinnym domu.
– Wielki wąż smakował w
swojej paszczy jego rękę! Może to go jakoś zmutowało?
Nie mam żadnej pewności, bo
nigdy nie spotkałem się z czymś takim. Przecież całe życie przede mną. Patrzę na Octaviana, który
się nad czymś zastanawia. Posyłam spojrzenie Zaynowi i ruszamy do
windy. Nie musimy na nią długo czekać i już w środku Norton
pyta:
– Serio myślisz, że to Sam
zabił tę pielęgniarkę?
Kiwam lekko głową, a winda
zatrzymuje się na trzecim piętrze.
– Chodź. – Mówię. – Idę zobaczyć, co u Maddie.
Ciąg dalszy nastąpi...
Wooow, genialne! :o
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, może wspólna obserwacja? :)
veronicalucy.blogspot.com
Dzięki :)
UsuńJasne, czemu nie xD
Super! Ten Blog jest na prawdę fajny.
OdpowiedzUsuń