Piątek,
17 czerwca 2016, godzina 13:18
Mike ocknął się i otworzył
szeroko oczy, nie pamiętając nic z poprzedniego dnia. Otaczająca
go nieprzenikniona ciemność zdawała się napierać z każdej ze
stron i pozbawiać tchu. Ostre kamienie, o które był
oparty wbijały mu się w plecy.
Gdzie ja jestem?,
zadał sobie pytanie,
ale nie potrafił na nie odpowiedzieć.
Chłopak próbował wysilić
pamięć, ale coś mu nie pozwalało. Nastolatek odnosił wrażenie,
jakby ktoś pozbawił go części wspomnień. Tylko czy to w ogóle
było możliwe?
— No, Jezu —
parsknął i zaczął stawać na nogi. —
Gdzie ja jestem, kurwa?
Z
oczywistych względów nie uzyskał odpowiedzi. Mike jęknął,
próbując wypatrzyć cokolwiek w panującej ciemności. W pewnej
chwili poczuł czyjś dotyk na swoim prawym ramieniu, ale przecież
nikogo innego z nim nie było, prawda?
Dotyk
zaczął się nasilać, aż przeszedł w coraz silniejsze
potrząsanie. Piętnastolatek
nie miał pojęcia, co się dzieje aż w końcu ktoś wrzasnął:
— Mike!!!
Obudź się! Mike!
Piętnastolatek
obudził się w swoim pokoju i wytrzeszczył oczy na stojącego nad
nim ojca. Richard zadał
jedno krótkie pytanie:
— Gdzieś
ty się podziewał?
Chłopak
przez chwilę główkował, bo sam nie znał odpowiedzi. Richard
wpatrywał się w niego
uporczywie, próbując wyczytać prawdę z oczu syna.
Piętnastolatek już miał wymyślić jakieś kłamstwo, kiedy do
pokoju wtoczył się Tofik. Zamiauczał donośnie, powolnym kroczkiem
zbliżył się do łóżka Mike'a i po sekundzie namysłu wskoczył
na nie. Chłopiec uśmiechnął się do zwierzaka i zaczął głaskać
go za uchem. Kot
zaczął mruczeć i
łasić się do niego.
Richard
wziął głęboki oddech, omiótł spojrzeniem zagracony pokój
syna i
powiedział:
—
Dobrze, że wróciłeś cały i zdrowy.
Po
tych słowach wyszedł, a Mike towarzyszył mu spojrzeniem.
Piętnastolatek spoglądał na zwierzątko,
głaskał je
i zastanawiał się, czemu nie może sobie nic przypomnieć.
***
Daniel leżał na kanapie w
salonie w swoim domu i leniwie przełączał kanały w telewizorze.
Oczy miał cały czas zmrużone i „ostatkiem
sił” zapytał Zayna
stojącego przy oknie, czy ten wie, gdzie poszedł jego ojciec.
Norton nie wiedział, toteż nic nie powiedział.
Swanson westchnął przeciągle,
ziewnął z szeroko otwartymi ustami i zwlókł się z kanapy.
— Tato
—
zawołał Daniel, nie ruszając się z miejsca, bo jakoś nie widział
w tym naj-mniejszego
sensu. —
Tato! —
Głos siedemnastolatka był już zirytowany.
— Idę!
—
rozległ się krzyk z przedpokoju. —
O co chodzi? —
Zapytał Richard, wchodząc do salonu i patrząc na znużonego syna.
—
Wszystko w porządku?
Daniel kiwnął tylko głową i
po raz kolejny ziewnął.
— Jestem
taki zmęczony —
mruknął sam do siebie, wtedy jego ojciec zapytał:
— Ile dzisiaj spałeś?
Swanson
zaczął zastanawiać się nad odpowiedzią, ale ostatecznie wzruszył
tylko ra-mionami.
Richard wydął wargi zniecierpliwiony i zacisnął je.
— Zayn
—
mężczyzna skierował swoje pytanie do przyjaciela syna. —
Ile dzisiaj spaliście?
Norton spojrzał na Richarda ze
zmarszczonym czołem:
— Skąd
pomysł, że tu nocowałem?
Richard parsknął, a Zayn
mimowolnie spojrzał na swój lewy biceps.
— Zadzwoniłem
do twojej mamy, Zayn. Powiedziała mi.
Norton zaśmiał się, jakby w
słowach mężczyzny było coś śmiesznego.
— Naprawdę?
A to dobre. Moja mama odbiera telefony. Chyba od wszystkich, tylko
nie od własnego syna...
Powietrze jakby zamarło.
Richard nie wiedział, co powiedzieć, a Daniel wrócił do
przełączania kanałów w telewizorze i w końcu znalazł to, czego
szukał.
— Tak!
—
krzyknął i zamachał rękami z radości. —
Znalazłem!
Richard spojrzał na ekran i
otworzył szeroko usta, bo w telewizji leciało My Little Pony.
— Kucyki!!!
—
wrzasnął Zayn i przyłączył się do przyjaciela na kanapie.
Ojcu
Daniela drgnęła powieka. To
się nie dzieje naprawdę,
pomyślał.
Mężczyzna zaczął wchodzić
po schodach, a w tym czasie przed telewizorem zmaterializował się Octavian i
zasłonił nastolatkom ekran.
— Eee,
co pan robi? —
warknął Zayn. —
Tu się ogląda.
Członek Rady już miał coś
powiedzieć, ale to Daniel się odezwał:
— Kim
pan jest i co pan robi w moim domu?
Octavian wytrzeszczył oczy,
podszedł do okna i otworzył je na oścież.
— Mam
wrażenie, że wam obu brakuje powietrza. To pewnie przez to
zabójstwo w
szpi-talu.
Rozumiem, to może być dla was szok...
— O
czym on gada? —
Daniel zwrócił się do Zayna.
— Chyba
o tym zabójstwie ze szpitala —
odparł przyjaciel, a Swanson pokiwał głową:
— Aaa. Czyli o czym?
— Przestańcie sobie kpić,
sytuacja jest poważna.
Daniel
ziewnął przeciągle,
nie po raz pierwszy zresztą. Siedemnastolatek próbował skupić
wzrok na Octavianie, ale mężczyzna był okropnie zamazany.
— Czemu pan tak trzeszczy? W
ogóle nie rozumiem, skąd pan się tu wziął i kim pan jest... Może
mi pan powiedzieć, kim pan jest?
Członek
Rady podszedł do okna w celu oczyszczenia umysłu. Czy
oni sobie ze mnie żartują?, pomyślał.
Nie, wydaję mi się,
że nie. Wyglądają raczej, jakby padli ofiarą jakiegoś
czaru. Tylko kto miałby ich tu zaczarować?
Czarny
Wąż? Nie, Daniel na pewno by coś o tym wspomniał podczas naszej
wcześniejszej
rozmowy.
Później przecież nie
mieli z nim kontaktu... Nie, to na pewno nie on. W takim razie kto?
Mężczyzna
odwrócił się, oparł o parapet i napotkał spojrzenie Daniela,
które domagało
się wyjaśnień. Jednak nie chodziło tylko o to. Oczy nastolatka
wydawały się być dziwnie zamglone, jakby nie do końca docierało
do niego wszystko, co się do niego mówiło.
— No
to jak? Kim pan jest?
— To
chyba ten gość, co miał cię szkolić do walki z tymi złymi —
odezwał się Zayn wpatrzony w telewizor.
Daniel przez kilka sekund
marszczył brwi, a potem wykrzyknął:
— Już
pamiętam! To pan jest tym gościem z długą czarną peleryną
ciągnącą się za nim po ziemi. Teraz już wszystko pamiętam!
— To
świetnie —
mruknął Octavian, ale sytuacja wcale nie przedstawiała się
świetnie. —
To co zamierzasz zrobić?
— Ja?
—
zdziwił się Daniel. —
Zgodnie z zaleceniem mojego ojczulka będę odpoczywał,
oglądając najnowsze odcinki kucyków. Tak czy nie, Zayn?
Norton tylko pokiwał głową,
tak był zafascynowany tym, co się działo na ekranie.
Muszę
się dowiedzieć, co to za urok,
pomyślał Octavian. I
to jak najszybciej!
— O
czym tak myślisz? —
zapytał Daniel.
Członek
Rady spojrzał na Swansona pełny nadziei, która umknęła jak
powietrze z
prze-bitego balonu, kiedy zobaczył,
co ten wyprawia. Daniel bowiem skakał po łóżku
i tańczył w rytm
piosenki lecącej w My Little Pony.
Octavian wykrzywił usta i
przetarł oczy ze zdziwienia.
***
Otwarte
na oścież okno w biurze, jak nazywali pomieszczenie wszyscy
domownicy, przykuło uwagę Richarda wchodzącego do środka. Dziwne,
pomyślał. Nie
przypominam sobie, bym zostawiał je otwarte.
Mężczyzna
przymknął je i zbliżył się do stosu papierów
leżącego na i tak już zawalonym
biurku. Zaczął je porządkować, rozdzielając na dwie tematyczne
kupki: dokumenty ze szpitala oraz rachunki. W którymś momencie
jedna z kartek spadła na dywan i Richard
od razu rzucił się, by ją podnieść. Kartka była przygnieciona i
pożółkła, przez co zdawała się nie pasować do pozostałych.
— Co
my tu mamy? —
zapytał sam siebie mężczyzna i spojrzał
na papier.
Jego
oczy lekko się rozszerzyły. Na kartce było ogłoszenie, to samo,
które widział dzień wcześniej przed biurem pani szeryf.
Ogłoszenie o chłopcu, który zaginął kilkanaście
lat temu i byłby teraz rówieśnikiem Daniela.
Skąd
to się tu wzięło?,
pomyślał Richard i spojrzał na okno.
Ach, jasne. Przez wiatr.
Mężczyzna zgniótł kartkę i
wrzucił ją do śmietnika stojącego przy ścianie.
***
Stworzenie,
które kiedyś było Samem Collinsem, chłopakiem Maddie Swanson,
teraz wpatrywało się swoimi gadzimi ślepiami w Czarnego Węża.
Mężczyzna tymczasem przyglądał
mu się z zafascynowaniem a zarazem podekscytowaniem wobec własnego
dzieła. On jak i wę-żowe monstrum znajdowali się na słonecznym
skwarze przed magazynem,
w
którym „rezydował”
czarodziej.
— To
dzięki mnie jesteś taki wspaniały —
szepnął mężczyzna
i uśmiechnął się sam do siebie. —
Tymczasem mam dla ciebie małe zadanko, mój przyjacielu.
Gad zbliżył się do Czarnego
Węża, a ten z błyskiem w oku syknął do niego. Stworzenie
zamarło, a potem kiwnęło ledwie zauważalnie głową.
— Przynieś
mi tę klątwę, a zapewnię ci tyle ciał, co niemiara.
Zwierzę zasyczało w
odpowiedzi, a czarodziej wyszczerzył zęby:
— Idź
już. Znajdź drogę do Podziemia. Wrota są otwarte, więc
znalezienie ich nie powinno przysporzyć ci problemów.
Gad zaczął powoli się
oddalać, aż zniknął Czarnemu Wężowi z oczu. Zadowolenie
mężczyzny zaskakiwało jego samego.
Kto
by pomyślał, że będę taki... Podjarany. To pobyt w Podziemiu tak
mnie zmienił. Tyle tam „nowoczesnej”
młodzieży, że i ja zaczynam myśleć, jak oni. Nie ma tego złego,
co by na dobre nie wyszło. Kiedy tylko ta klątwa znajdzie się w
moim posiadaniu... Och, nie mogę się doczekać, jak zobaczę minę
Mrocznego. Będzie się działo.
Ciąg dalszy nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz