Music

piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 1.1

    Środa, 15 czerwca 2016, godzina 0:31
    Ciemną szosą pośród drzew jechał szybko Mercedes-Benz A 170. W jego wnętrzu siedziała zagadana parka: dwudziestoletni mężczyzna i jego o rok młodsza partnerka. Kłócili się właśnie o to, kogo zaproszą na jego urodziny, kiedy ich samochód zaczęła otaczać gęsta mgła.
     Alec, patrz – zawołała Trina. – Uważaj na drogę.
    Chłopak otworzył oczy szeroko ze zdumienia, ale nie zwolnił. Droga była pusta, a o tej porze raczej nikt się tu nie zapuszczał. Byli już prawie poza granicami Wildfire. Znowu skupili się na rozmowie.
    Jechali tak przez kilka minut, kiedy Trina wrzasnęła. Na środek szosy weszła jakaś kobieta, nie zwracając jakiejkolwiek uwagi na nadjeżdżający samochód. Alec zaczął hamować, ale było już za późno. Mercedes uderzył w nieznajomą, a jej ciało przeleciało nad pojazdem. Auto zatrzymało się z piskiem opon, a roztrzęsiona Trina kazała chłopakowi sprawdzić, czy potrącona oddycha. 
    Alec, udając pewność siebie opuścił pojazd i szybkim krokiem ruszył ku nieruchomemu ciału. Serce biło mu, jak szalone kiedy podszedł do kobiety i pochylił się nad nią. Zapytał, czy żyje, ale nie otrzymał odpowiedzi. Wtedy dziewczyna poderwała się z ziemi i zatopiła zęby w jego szyi. 

    Trina postanowiła opuścić samochód, ponieważ od kilku minut siedziała jak na szpilkach i oczekiwała powrotu Aleca. Wyszła z pojazdu i uświadomiła sobie, że wokoło nadal unosi się nienaturalna mgła. Popatrzyła w kierunku, w którym udał się jej chłopak i zamarła. Po nim i po poszkodowanej nie było śladu. Dziewiętnastolatka poczuła przechodzące ciarki po plecach. 
    Nagle usłyszała jakieś kroki i rozejrzała się dookoła z przestrachem. I wtedy coś ciężkiego przecięło powietrze. Twarz dziewczyny zrobiła się biała jak kreda. 
    Nieżywe ciało Aleca z hukiem spadło na maskę samochodu, a Trina wrzasnęła ze strachu i z rozpaczy. Ciało jej chłopaka było rozszarpane i ciągle wypływała z niego świeża krew. Dziewiętnastolatka poczuła łzy spływające po policzkach, ale zbyt bardzo się bała, by opłakiwać swojego chłopaka. Trina nie czekała, tylko zaczęła biec. Próbowała spokojnie oddychać, ale coś jej nie pozwalało. Czuła, jakby zimna ręka zaciskała się jej na szyi. Nagle coś pociągnęło ją ku niebu. I nastała cisza.
   
***

    Tego samego dnia, już rano. Siedemnastoletni Daniel Swanson patrzył z niechęcią na stojący na szafce nocnej budzik, który wskazywał ósmą rano. To już ostatni dzień, pomyślał. Później już śpię, do której będę chciał. I wtedy uświadomił sobie, że jeśli za piętnaście minut nie wyjdzie z domu, to będzie spóźniony. Chłopak westchnął, ale wstał i ruszył ku łazience w celu porannej toalety.
    Właśnie kończył, kiedy usłyszał dźwięk rozbijanych talerzy. Nie znowu, przeszło mu przez myśl. Wybiegł z łazienki i zszedł piętro niżej do kuchni, gdzie stał jego piętnastoletni brat Mike. Chłopak od dwóch dni miał gips na obojczyku, który złamał przez nieuważną jazdę na rowerze. Od tego czasu co chwilę coś upuszczał.
   - Co ty wyrabiasz? – westchnął Daniel i zaczął zbierać resztki talerzy, które leżały na podłodze i mogły komuś wbić się w nogi.
    - Nic takiego – odparł zdenerwowany Mike, a widząc minę brata, warknął: - Sorry, że mnie boli i mam problemy z poruszaniem.
   - Nie miałbyś takich problemów, gdybyś się nie rozbijał, gdzie popadnie – odparł niewzruszenie Daniel.
    Mike spojrzał na niego spode łba, ale już nic nie powiedział. Wtedy siedemnastolatek spojrzał na zegarek i przypomniał sobie, że musi iść do szkoły – choć i tak już był spóźniony.
    Wziął swoją torbę, do której włożył kilka zeszytów, niebieski długopis oraz śniadanie. Na dworze było dosyć chłodno, więc założył czarną skórzaną kurtkę i wybiegł z domu. Jako że poruszał się bardzo szybko, w budynku szkoły znalazł się w ciągu dziesięciu minut. Przebiegł schody na drugie piętro i już otwierał drzwi do klasy, kiedy okazało się, że są one zamknięte.    
    Daniel westchnął i ponowił próbę. Drzwi się nie otworzyły. Wtedy do nastolatka coś dotarło. W szkole było bardzo cicho, za cicho. Chłopak odwrócił się i stanął, jak wryty, bo zegar wiszący na korytarzu wskazywał bowiem siódmą trzydzieści. Danielowi na moment zamarło serce, ale po chwili ogarnął go gniew. Niech tylko wrócę do domu, to ten głupek popamięta. Swansonowi nie mieściło się w głowie, że można być aż tak głupim. Chociaż, tak naprawdę była to zagrywka bardzo w stylu jego brata i zupełnie go to nie zdziwiło.
    Daniel usiadł na ławce pod salą i wyciągnął swój telefon komórkowy. Zadzwonił do swojego najlepszego przyjaciela Zayna Nortona i zapytał, czy mógłby szybciej dzisiaj przyjść do szkoły. Nastolatek zgodził się i młodemu Swansonowi pozostało czekać. W międzyczasie korytarz zaczął wypełniać się ludźmi. W końcu koło Daniela pojawił się Zayn i zapytał:
   - Siemka. Phoebe już przyszła?
   - Nie – odparł Daniel. – Wyobraź sobie, że Mike znowu przestawił mi godzinę w budziku.
    Norton zaśmiał się i zmierzwił swoje czarne włosy: – Serio? Znowu?
   - Tak – odparł Swanson, ale jego złość na młodszego brata szybko wyparowała.
   - Hejo – zawołała nagle biegnąca w ich stronę dziewczyna.
    Jej długie brązowe włosy powiewały za nią, a oczy w tym samym kolorze błyszczały.
   - Phoebe Jenkins, co ty taka podniecona? – zapytał Daniel i wyszczerzył zęby.
   - Blondasku, koniec roku za pasem – odparła dziewczyna i usiadła obok przyjaciół. – Jak zamierzamy to uczcić?
    Zayn zrobił taką minę, jakby się zastanawiał, a Phoebe i Daniel parsknęli śmiechem.
   - Angelika wspominała, że będzie jakaś impreza na obrzeżach lasu. – Oznajmił Norton.
   - Racja – zawołała Phoebe. – Angi zawsze ma najświeższe informacje.
   - W końcu jest w komitetach organizacyjnych każdej szkolnej imprezy – zaśmiał się Daniel. – Tak jak i my.
    Przyjaciele zaczęli się śmiać, kiedy przypomniała im się ostatnia dyskoteka, na której na wielkim ekranie pokazano zdjęcia z dzieciństwa pani dyrektor Evy Fridge.
   - To była jakaś masakra – powiedział Zayn między kolejnymi napadami śmiechu. – Pamiętacie minę dyrektorki?
   - Była bezcenna – parsknęła Phoebe. – Ale trochę jej współczuję. „Ta papierkowa robota może być dobijająca”.
   - Przestań – poprosił Daniel, krztusząc się. – Tamta żółta sukienka rozwaliła system.
    Otóż w dzieciństwie pani dyrektor marzyła o swoim ówczesnym zawodzie i pewnie dlatego w wieku czternastu lat paradowała po Wildfire w sukience z napisem „Ta papierkowa robota może być dobijająca”. Nieważne, ile osób się z niej śmiało – ona szła uparcie przez miasto z uśmiechem na ustach.
   - Jak w ogóle czuje się Mike? – zapytała nagle Phoebe. – Wszystko z nim w porządku?
  - W sumie tak – powiedział Daniel. – Nawet bardzo z nim w porządku, skoro był zdolny do celowej zmiany godziny w moim budziku.
   - Och – szepnęła dziewczyna. – Pewnie tak.
    Wtem zaczęli nadchodzić uczniowie z ich grupy. Któryś z nich otworzył drzwi i wpuścił resztę do sali. Phoebe, Daniel i Zayn poszli na sam koniec i zajęli ostatni rząd ławek.

   Na przerwie w porze lunchu przed ostatnią lekcją (w tym dniu każda lekcja wyglądała tak, że nauczyciele z każdego przedmiotu podawali wyniki egzaminów) Daniel z Zaynem stali pod szafką tego pierwszego i rozmawiali. Wtedy na drugim końcu korytarza młody Swanson zauważył pewną dziewczynę o prostych, brązowych włosach. Wtem ona odwróciła się i spojrzała mu prosto w oczy. Chłopak natychmiast odwrócił wzrok.
   - Ricky się na ciebie gapi – oznajmił Zayn, na co Daniel syknął:
   - To ty się nie gap na nią!
    Norton westchnął, ale przestał patrzeć w stronę dziewczyny.
   - Ona cierpi – jęknął Daniel, a Zayn mu przytaknął: – To widać.
   - Miałem nadzieję, że po takim czasie Ricky znajdzie sobie kogoś nowego. - Głos Swansona drżał. 
   - Płonne nadzieje – odparł Zayn. – Po czymś takim trudno się otrząsnąć.
  - Masz na myśli, że jestem potworem? – Daniel spojrzał na przyjaciela ze złością. – Wiesz co, ostatni miesiąc był dla mnie katorgą i nie chciałem moim cierpieniem obarczać kogoś innego.
   - Ale… - zaczął Zayn, ale Swanson machnął ręką, żeby się uciszył:
   - Nie chciałem, by Ricky musiała znosić wszystko to, co ja przeżywałem. Tak trudno to zrozumieć?
    Zayn nie odpowiedział. Spojrzał na przyjaciela i poklepał go po plecach w geście zrozumienia. Daniel spróbował się uśmiechnąć, ale nic z tego nie wyszło.
   - Chodź coś przegryźć – zaproponował Norton.
   - Tak – mruknął Daniel.
    Odchodząc, ostatni raz popatrzył w kierunku Ricky, ale jej już nie było.
                                                                                                        Ciąg dalszy nastąpi…


Komentarz od autora:
- Proszę, nie zwracajcie uwagi na różne wcięcia akapitów, bo w Bloggerze inaczej to wygląda, a inaczej ostatecznie na blogu. 

- Publikujcie swoje komentarze, żebym wiedział, co jest nie tak itp. itd. ;)

Mam nadzieję, że Wam się podoba. 
- S. 

14 komentarzy:

  1. Rozdział fajny, ale mam parę uwag:
    „Chciał sprawdzić jej oddech, ale wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Dziewczyna ożyła i ugryzła go.” Samo to sformułowanie „stało się coś nieoczekiwanego” sprawiło, że poczułam się nieco oszukana. Jak to było coś nieoczekiwanego, to po co pisać, że to było coś nieoczekiwanego? XD Poza tym emocji! Więcej emocji, na przykład „Nagle dziewczyna poderwała się z ziemi i zatopiła swoje zęby w szyi Aleca zanim ten zdążył chociażby mrugnąć”. No, coś w ten deseń.
    „Mijała kolejne metry” metrów nie da się mijać. Generalnie rzecz biorąc to jest jak pomieszanie dwóch związków wyrazowych: mijać np. kolejne domy albo przebiegać metry.
    W ogóle nie rozumiem tego momentu, kiedy Daniel myśli „Nie znowu” i zbiega do kuchni, a tam jego połamany brat radośnie tłucze sobie talerze. To „nie znowu” znaczy, że niszczenie naczyń to od niedawna było jego hobby?
    „Płonne dzienne”? XD Płonne mogą być nadzieje.
    No, to by było na tyle.
    Poza tym WIĘCEJ EMOCJI W TYM PISANIU.
    Bo piszesz to tak sucho i podajesz same informacje. Czytelnik chce choć przez chwilę poczuć się jak bohater. I niekoniecznie ma być to przedstawione "Alec bał się" albo coś takiego. Możesz napisać, że zrobił się blady, że ręce zaczęły mu się pocić i drżeć, a krążąca w żyłach adrenalina nie dawała mu myśleć.Że mimo, że chciał uciekać, nie mógł ruszyć się z miejsca, że po jego plecach przebiegł lodowaty dreszcz, a na czoło wstąpił pot.
    Ale nie tak jałowo!
    Czekam na następny rozdział!
    Niebieskiego jedzenia, kostek cukru, mleka i mango.

    http://zimno-zimno.blogspot.com/ (24)

    Węgielek xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację w kilku rzeczach, ale wiele błędów (np. z tymi płonnymi nadziejami - myślę o tym, a piszę zupełnie coś innego) wzięło się z tego, że miałem kilka "spięć" z Bloggerem.
      Co do tego "Nie znowu" to akurat nie ma nic wspomnianego o tym, że brat Daniela radośnie tłucze sobie talerze i że to było jego hobby, itp, ale o to, że już któryś raz tłucze te talerze przez ten gips. ;0
      Co do emocji - to nie pisałem o tych emocjach (zdaniach, które ty przytoczyłaś) Triny, jak zobaczyła ciało Aleca, bo ona owszem była przestraszona, ale bardziej bała się o siebie i od razu uciekła.

      To w sumie tyle xD

      Usuń
    2. Ale mimo wszystko należy jakkolwiek opisać emocje, bo jeżeli będziesz leciał samą akcją w stylu "Ona pobiegła, on powiedział" to to będzie nudne, bo całe to napięcie w najlepszych powieściach budowane jest na emocjach postaci. Dane uczucia odczuwasz mocniej, intensywniej, jeżeli autor powie, że bohater też tak się czuje. To nie tak, że jak ktoś się boi, to nic nie czuje i ucieka. Kiedy biegnie, przez jego głowię przebiega tysiące myśli, a przez te myśli nie może myśleć, to jest ten paradoks strachu - chcesz myśleć, ale nie możesz. Chcesz uciekać, ale nie dasz rady się poruszyć. To są właśnie emocje i tego mi zabrakło w Twoim opowiadaniu.

      Usuń
    3. Rozumiem. Wydaję mi się, że dlatego nie skupiałem się za bardzo na emocjach postaci, bo akcja miała być szybka dla czytelnika. Jednak wczoraj i dziś poprawiłem kilka rzeczy i mam nadzieję, że jest trochę lepiej.

      Usuń
  2. Całkiem nieźle :D Jest parę uwag, ale... Przecież nie pisałem dłuuugi czas. Wiem, ze minie nieco czasu, nim wkręcisz się w ten klimat, więc przymrużę oko ;)
    Masz rację, jest lepiej niż ostatnio XD
    I znowu od nowa bd się zakochiwać w Danielu... Boże, muszę wreszcie znaleźć sobie chłopaka, bo wszyscy w moim otoczeniu zwariują XD No i patrz, teraz przez ciebie moja przyjaciółka będzie słuchała o kolejnym fikcyjnym ideale :D
    Idę marzyć :P
    Czekam na nn. Z niecierpliwością :D

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    Ps. Zmień, proszę, wygląd bloga... Ten niebiesko-biały jakoś nie pasuje mi do wydźwięku tych rozdziałów :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny rozdział Please!!! :3 wciągnęło mnie :P
    http://natchniona666.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :-) naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem :-) masz świetny, lekki styl pisania, dzięki czemu genialnie się czyta. I szkoda, że na razie tak mało bo zapowiada się doprawdy GENIALNIE.
    Czekam z niecierpliwością na next ;-)
    I zapraszam do mnie
    nieelitarnaszkola.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny blog (: obserwuje (: ♡👌

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam ponownie ;)
    Może tak na początek, bo rzuciło mi się w oczy i aż się uśmiechnęłam:
    „Serce biło mu, jak szalone. Podszedł do niego i pochylił się”.
    Ale że do serca? :V Język polski taki piękny, zwłaszcza kiedy chodzi o zamieszanie z podmiotami. Wiem z autopsji, że w pośpiechu bardzo łatwo napisać coś dziwnego, często nieświadomie. To drobny błąd, ale na pewno warto poprawić ^^
    „od kilku minut siedziała jak na truśkach”
    Albo siedziała jak na szpilkach albo siedziała cicho jak trusia ;)

    Ou, ou… Co tu się dzieje? :D Miałam wrażenie, że czytam całkiem dobrą, trochę klasyczną ceepypastę. Wypadek samochodowy, mgła i tajemnicza kobieta na drodze… To zawsze wróży coś niedobrego i tak było również tym razem. Teraz zastanawiam się, co tak naprawdę się wydarzyło. Na początku pomyślałam o wampirach, ale dalszy opis mi do tego nie pasuje. Demony? Coś jeszcze innego? Nie wiem, ale jestem zaintrygowana.
    Część oczami Daniela jest tak porażająco spokojna i… inna w porównaniu z tym, co działo się we wstępie. Ten kontrast jest aż nadto wyraźny, oczywiście w pozytywnym sensie. Mam wrażenie, że to wydarzenia sprzed prologu. Kto wie, może nawet Phobie jest przyjaciółką, która odeszła… Tak sobie gdybam :D Pokazałeś scenę, którą każdy z nas mógłby dopasować do siebie – przepychanki z rodzeństwem, oczekiwanie na koniec roku, zwykła rozmowa paczki przyjaciół. Dobrze, że akcja nie przed o przodu jak szalona, a Ty pamiętasz o budowaniu otoczenia i przedstawieniu postaci. Takie dodatki zawsze wpływają na odbiór całości, z kolei wiele osób o tym zapomina – dla nich liczy się natychmiastowe przedstawienie pomysłu, a to wypada sztuczni. Tutaj tego nie odczułam ;)
    Na koniec malutka uwaga: ni z tego, ni z owego zaczynasz określać Zayna po nazwisku, chociaż wcześniej nigdzie nie było zasygnalizowane, jak ono brzmi. To troszeczkę wybija z rytmu.
    Pozdrawiam!

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam to zdanie z sercem ;) Ciągle się zastanawiałem, jak to powinno brzmieć.
      Powoli wszystko poprawiam, żeby wyglądało to jak najlepiej.
      Dzięki za uwagi ;) To pomaga.
      -S.

      Usuń
  7. Może po prostu „Serce biło mu, jak szalone, kiedy podszedł bliżej, by pochylić się nad ciałem”? ;)
    Bardzo się cieszę, że moje uwagi są jakkolwiek pomocne. Sama zawsze jestem wdzięczna, kiedy ktoś zamiast tylko słodzić, napisze mi co jest nie tak, bo w ten sposób zawsze wyniosę coś praktycznego. A prawda jest taka, że błędy u siebie zawsze dostrzec najtrudniej :D

    Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam prolog oraz pierwszy rozdział i zauważyłam inspirację (być może to subiektywne i całkowicie nieprawdziwe przypuszczenie) Pamiętnikami Wampirów :) Ogólnie to dobrze, że akcja jest szybka, choć zdecydowanie dodałabym dokładniejszy opis żartu wyciętego dyrektorce. Takie miniretrospekcje pozwalają czytelnikowi na wykreowanie wizerunku postaci nie tylko pierwszo- czy drugo- ale i trzecioplanownych. Weny życzę i jeszcze tu wrócę! ;)

    Przy okazji zapraszam na mojego bloga (mrok-weiry.blogspot.com) oraz do katalogu (katalog-szuflada.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć.

    " ‒ Alec, patrz – zawołała Trina. – Uważaj na drogę." - Jako że to krzyk, brakuje wykrzykników.

    "Na środek szosy weszła jakaś kobieta, nie zwracając jakiejkolwiek uwagi na nadjeżdżający samochód." - trudno żeby zwróciła, skoro była gęsta mgła.

    "Alec, udając pewność siebie opuścił pojazd" - brakuje przecinka przed "opuścił".

    "Serce biło mu, jak szalone kiedy" - brakuje przecinka przed "kiedy".

    "Alec, udając pewność siebie opuścił pojazd i szybkim krokiem ruszył ku nieruchomemu ciału. Serce biło mu, jak szalone kiedy podszedł do kobiety i pochylił się nad nią. Zapytał, czy żyje, ale nie otrzymał odpowiedzi. Wtedy dziewczyna poderwała się z ziemi i zatopiła zęby w jego szyi." - Zbyt często powtarzająca się budowała zdania z łącznikiem "i".

    "Trina postanowiła opuścić samochód, ponieważ od kilku minut siedziała jak na szpilkach i oczekiwała powrotu Aleca. Wyszła z pojazdu i uświadomiła sobie, że wokoło nadal unosi się nienaturalna mgła. Popatrzyła w kierunku, w którym udał się jej chłopak i zamarła." - to samo, co wyżej.

    "Nieżywe ciało Aleca z hukiem spadło na maskę samochodu, a Trina wrzasnęła ze strachu i z rozpaczy. Ciało" - powtórzenie słowa "ciało".

    "Ciało jej chłopaka było rozszarpane i ciągle wypływała z niego świeża krew. Dziewiętnastolatka poczuła łzy spływające po policzkach, ale zbyt bardzo się bała, by opłakiwać swojego chłopaka" - powtórzenie słowa "chłopaka".

    "Wybiegł z łazienki i zszedł piętro niżej do kuchni" - bawi mnie to, że w praktycznie każdym opowiadaniu główny/a bohater/ka musi zejść na dół. Jakby nie istniały domy, w których sypialnie są na parterze.

    "- Hejo – zawołała nagle biegnąca w ich stronę dziewczyna. " - ponownie brakuje wykrzyknika.

    Cóż, nader często stosujesz konstrukcję zdania z łącznikiem "i", co jest dosyć męczące. Blablabla i blablabla. Blablabla i blablabla. Zdecydowanie zbyt często.

    Powtórzenia, które z łatwością można wyłapać. Jest taka fajna zasada, że jedno słowo może powtórzyć się dopiero po stu kolejnych. Czasem ciężko jest ją stosować, ale zawsze warto próbować.

    Pozdrawiam serdecznie,
    graf zer0.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej!
    Ten rozdział trochę wprowadza nas w temat, ale jednocześnie zostawia wiele niedomówień, co oczywiście w każdym opowiadaniu jest bardzo dobre ;-) Ciekawa jestem, czy ta Ricky to jego dziewczyna. Oczywiście była, jak sądzę
    Twój styl pisania jest bardzo prosty, zbyt prosty, bym nawet powiedziała. Ale to było parę lat temu, więc to raczej zrozumiałe ;-) Pewnie teraz jest już lepiej, ale tego dowiem się w bardziej aktualnych rozdziałach.
    Co do tego posta - sam początek jest jak żywcem wyjęty z serialu The Vampire Diares. Przyznaj się - były Twoją Inspiracją?
    Pozdrawiam i lecę dalej
    xoxoxox

    OdpowiedzUsuń

Snow-Falling-Effect