Music

poniedziałek, 27 lutego 2017

Rozdział 1.5

    Wydawać by się mogło, że życie czternastolatki jest takie proste. Maddie Swanson z całkowitą pewnością mogła stwierdzić, że jest wręcz odwrotnie. Dlaczego to właśnie ona musiała powiedzieć swojemu chłopakowi, że już nic do niego nie czuje, tylko do... jego najlepszego kolegi? Ja się nie pisałam na takie komplikacje, stwierdziła dziewczyna w myślach. 
    Jako najmłodsza z trójki rodzeństwa nie mogła sama spacerować wieczorami po mieście, ale tego dnia tata musiał zrobić wyjątek. No chyba, że nic mu nie powiem... Przecież nic mi nie będzie, muszę tylko znaleźć dom Sama. 
    I nagle ją olśniło. Przypomniała bowiem sobie, że ostatnio Daniel wspominał o tej imprezie niedaleko starego tartaku, a to była okolica mieszkania Samuela. Może brat ją tam zabierze. Będzie pod jego opieką to i ojciec nie będzie miał się do czego przyczepić... 
   - Daniel! - zawołała Maddie ze swojego pokoju. 
    Nie otrzymała odpowiedzi. Zmarszczyła brwi, wstała z łóżka i wyszła z pomieszczenia. Podchodząc do pokoju brata zdziwiła się, ponieważ drzwi były uchylone a z wnętrza dochodziła głośna muzyka. Wparowała do środka i jej oczom ukazał się niecodzienny widok. A przynajmniej od dłuższego czasu niecodzienny. Jej starszy brat patrzył na ekran czarnego telewizora i tańczył według jakiegoś starego układu - Maddie pamiętała, jak oglądała kiedyś ten występ w szkole. 
    Swanson nie usłyszał siostry, a ta przez kilka minut podziwiała jego ruchy, ponieważ nawet po prawie półrocznej przerwie brat potrafił wczuć się w rytm. W końcu jednak zniecierpliwiona jęknęła i Daniel się odwrócił. 
    Jego jasne włosy w świetle słonecznym robiły się złote, czego Maddie bardzo mu zazdrościła. Od dawna zastanawiała się, czemu tylko on z trójki rodzeństwa odziedziczył blond włosy po tacie, a Mike i ona nie. Czternastolatka za to cieszyła się tylko z miodowych refleksów na swoich brązowych włosach. Sama nie była pewna, dlaczego. 
   - Co chcesz? - spytał Daniel radosnym głosem, co już w ogóle zbiło Maddie z pantałyku. Czy ona się przez przypadek nie przesłyszała? Odkąd pamiętała jej brat chodził ciągle ze zmarszczonym czołem, z cieniami pod oczami i w ogóle wyglądał jak śmierć. Jego wrodzona bladość tylko to podkreślała. - No, pomóc ci w czymś? - Zapytał Swanson.
     Z jego głosu można było wyczytać lekką irytację. Ciekawe... Jednak Maddie nie mogła się teraz przejmować zmianami nastroju starszego brata. 
     - Idziesz na tę imprezę, którą miałeś pomagać zorganizować? 
   - No idę - odparł Daniel, patrząc na siostrę lekko zdezorientowany. - A po co ci to wiedzieć? 
   - Wiesz... - zaczęła Maddie, uśmiechając się głupkowato - Może byś zabrał mnie ze sobą?

***


    Phoebe starała pozbyć się kołtunów ze swoich długich brązowych włosów, ale to nie było łatwe zadanie. Prostsze byłoby napisanie jakiegoś wypracowania z historii, której nie znosiła. A może nie znosiła po prostu pana Wagnera, który jej nauczał? Człowiek doskonale potrafił zrażać do siebie uczniów, miał po prostu do tego wrodzony talent. 

    Wakacje się zaczęły, stwierdziła w myślach, więc czemu ja rozmyślam o jakimś Wagnerze? Nastolatka nie potrafiła sobie szczerze odpowiedzieć na to pytanie.
    Spojrzała na ekran telefonu leżącego na lekko zniszczonej komodzie i zobaczyła nieodebrane połączenie od... nieznanego numeru. Phoebe zdziwiła się, bo kto miałby dzwonić do niej z nieznanego. Zablokowała komórkę i spojrzała w stronę otwartego na oścież okna. Gorący powiew omiatał jej pokój i poprawiał dziewczynie nastrój. 
    Z jakiegoś powodu myśl o jaskini, którą wcześniej widziała, nie dawała jej spokoju. Muszę się otrząsnąć. A do tego potrzebne jest mi towarzystwo.

***


    Dwudziesta ósma, wdech, dwudziesta dziewiąta, wydech, trzydziesta! 

   - Nareszcie! - jęknął Zayn, opadając na miękki dywan. 
    Pot spływał mu po twarzy, ale chłopak był z siebie zadowolony. Zrobił cztery serie pompek, a w panującym upale nie było to wcale ani łatwe, ani przyjemne. Przez kilka długich sekund odpoczywał na podłodze, aż w końcu podniósł się i napił wody mineralnej z butelki stojącej obok. Przetarł szybko twarz ręcznikiem i usiadł na łóżku, trzymając swój telefon w prawej dłoni. Spoglądał na zdjęcie ustawione na tapecie, które przedstawiało Arię całującą go w policzek. Fotka była zrobiona podczas zeszłorocznych wakacji, ale Zayn nie chciał o nich zapominać. 
    Wydawać by się mogło, że jest w ponurym nastroju, ale nastolatek czuł się wyjątkowo dobrze. Po rozmowie z Danielem i wylanych wspólnie łzach zrozumiał, że nie musiał ukrywać swoich uczuć do Arii przez tak długi czas. Może wcześniej by mi ulżyło... 
    Zayn położył komórkę na kołdrze i szybkim krokiem wyszedł ze swojego pokoju, wskutek czego nie zobaczył nieodebranego połączenia od nieznanego numeru. 

***


    Ricky Howard wpatrywała się tępo w ekran laptopa, czekając na jakiś znak, jakiś sygnał świadczący o tym, że Daniel pamięta o jej istnieniu. I wtedy przypomniała sobie, że to ona go unikała. I mina zrzedła jej zupełnie. 

    Nastolatka od powrotu do domu po zobaczeniu Swansona czuła się rozdarta. Nie wiedziała, co robić. Czuła się zraniona, ale pamiętała ich rozmowę, kiedy chłopak z nią zrywał. 
    Był słoneczny dzień, a kalendarz w rogu pokoju Ricky wskazywał datę 16 maja. Daniel ze zwilgotniałymi oczami stał przed nią i mówił coś do niej, ale nastolatka nie potrafiła rozróżnić słów. Zlały się one w jedną całość, a Howard widziała tylko poruszające się usta Swansona, które tyle razy całowała. 
    W którymś momencie dotarło do niej, co chciał przekazać jej były już chłopak. Patrzyła na niego niezdolna do wysłowienia się, a Daniel odwzajemniał jej spojrzenie, czekając na jakąkolwiek reakcję. Ricky w końcu otworzyła usta i powiedziała tylko: "Dobrze. W porządku. Rozumiem." 
    Daniel oddychał ciężko i stał tak przed nią ze spuszczonymi rękami. W końcu Ricky nie wytrzymała i kazała mu wyjść. Powiedziała coś o potrzebie przestrzeni i czasie. Jakby cokolwiek miało to zmienić, stwierdziła w myślach. 
    Teraz jednak znaczenie miało tylko to, że on chciał utrzymać z nią kontakt i żeby zostali przyjaciółmi, ale ona nie potrafiła się na to zgodzić. Było nam razem tak dobrze. Co się zmieniło? 
    Swanson niby zerwał z nią z powodu bólu po zniknięciu Arii, ale Ricky miała wrażenie, że nie chodziło tylko o to. Dzisiejszego wieczoru była impreza, na którą nastolatka zamierzała pójść, a tam dostać wszystkie odpowiedzi. 
    Ostatecznie jednak Ricky Howard, była dziewczyna Daniela, nie poszła na zabawę. Było to związane z pieśnią, którą usłyszała, a której nuty zaciągnęły ją na nadmorską plażę. 

***


    Piętnastoletni Mike Swanson leżał rozciągnięty na niebieskim kocu kilka metrów od niespokojnego morza, kiedy ich usłyszał. Podniósł się i zobaczył wychodzącą z pobliskiego lasu grupę młodych ludzi, którzy z krzykami zaczęli wchodzić w rozgrzany przez słońce piasek. Potykali się o swoje stopy i jeszcze się z tego śmiali. Dla Mike'a ich zachowanie było wręcz dziecinne. A to ja jestem ponoć taki stuknięty, pomyślał rozdrażniony. Na szczęście go nie zobaczyli. Grupka poszła na prawo od niego w stronę najbliższego klifu, gdzie morze roztrzaskiwało się o skały. Mike lubił się tam zapuszczać, ale nigdy pod wpływem alkoholu, a tamci jego zdaniem przeholowali. 

    Nastolatek spojrzał na pieniące się wody i poczuł się dziwnie zdenerwowany. To pogoda tak na niego działała. Spojrzał w niebo i wybałuszył oczy. Cały nieboskłon był już prawie zachmurzony, a słońce gdzieś się skryło. Mike poczuł gęsią skórkę na rękach. 
    Decyzję o opuszczeniu plaży podjął w kilka sekund. Podniósł koc oraz plecak położony obok i szybkim krokiem ruszył do lasu. Wkrótce zniknął pomiędzy drzewami. 

***


    Angelika leniwie przeglądała jakiś magazyn modowy, kiedy usłyszała dźwięk połączenia. Spojrzała na ekran komórki i westchnęła przeciągle, zanim odebrała.

   - Tak, słucham? - zapytała, przeciągając sylaby. 
   - Przygotowałaś wszystko? - odezwał się męski głos. 
   - Już ci mówiłam, że tak. Niczego się nie spodziewa. 
    Kiedy nie usłyszała żadnego komentarza, zirytowanym głosem zapytała:
   - Coś jeszcze? 
    Przez chwilę panowała zupełna cisza i Angelika pomyślała, że rozmówca się rozłączył. Po sekundzie jednak usłyszała dźwięk nabieranego powietrza, a męski głos powiedział:
   - Nic. Widzimy się później. 
    Dziewczyna usłyszała później tylko odgłos zakończonego połączenia. Nienawidziła, kiedy tak robił, a on o tym doskonale wiedział. Odrzuciła telefon obok na łóżko i przewróciła magazyn na kolejną stronę, choć myślami była zupełnie gdzie indziej. Nastolatka nie mogła się już doczekać wieczornej imprezy. 

***

   - Nie zgadzam się! - głos Richarda Swansona przerwał panującą w salonie ciszę. 
    Maddie otworzyła szeroko usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Potrafiła patrzeć tylko na ojca w szoku, a w głębi duszy chciała na niego porządnie wrzasnąć. Za siostrę odezwał się Daniel, któremu było to wszystko obojętne, ale potrafił dostrzec zdeterminowanie w oczach czternastolatki:
   - Będę z nią tam - przypomniał chłopak, ale ojciec spojrzał na niego roziskrzonymi oczami. 
   - I ja mam ją zostawić pod twoją opieką? - spytał. 
   - Co to ma niby znaczyć? - zapytał Daniel ostro, na co Richard przez chwilę nie odpowiadał. 
    Mężczyzna zastanawiał się, jak powinien sformułować to co chciał powiedzieć. W końcu oznajmił:
   - Nie wiem, czy mogę zostawić ją pod twoją opieką, ponieważ przez ostatni miesiąc zachowywałeś się bardzo dziwnie i...
    Daniel patrzył na ojca i miał ochotę na niego wrzasnąć. Albo po prostu nim potrząsnąć. Albo to i to. W końcu wykrzywił usta i powiedział:
   - Nie wiem, czy się orientujesz, ale moja przyjaciółka, którą podkreślam, znam od najmłodszych lat, zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach i do tej pory nikt nie ma pojęcia, co się z nią stało. Prawdopodobnie dlatego zachowywałem się, jak ty to ująłeś? - Zapytał ironicznie. - A no tak, dziwacznie. 
    W salonie Swansonów zapanowała zupełna cisza. Richard patrzył się to na córkę, to na najstarszego syna i zastanawiał się, co począć. W końcu mruknął:
   - Możesz iść - zwrócił się do Maddie, a Danielowi oznajmił: - Masz jej pilnować, rozumiesz? Macie wrócić razem. 
   - Dobrze, dobrze - Maddie prawie skakała z radości, ale Richard jakby tego nie dostrzegał. 
    Zaniepokojony patrzył na swojego pierworodnego i rozmyślał, czy postąpił dobrze. 
Ciąg dalszy nastąpi...

czwartek, 23 lutego 2017

Rozdział 1.4

    Wiatr smagał twarz Phoebe niemiłosiernie. To nie była ta chłodna morska bryza, o której ludzie uwielbiają opowiadać, tylko okropne podmuchy zimna przenikające cię do szpiku kości. 
    Nastolatka nie miała pojęcia, czemu stała na środku plaży z nagimi stopami zanurzonymi w ciepłym piasku. Nie mogła sobie przypomnieć, w jaki sposób się tam znalazła. W głowie pojawiały się tylko przebłyski wspomnień. 
   - Co ja tu robię? - zapytała Phoebe samą siebie i biedna nie otrzymała odpowiedzi. 
    W uszach słyszała tylko szum morza i jakieś głosy niknące w oddali. Była całkiem sama. Sięgnęła do kieszeni szortów w celu znalezienia telefonu i już po kilku sekundach oczekiwała na rozpoczęcie połączenia.
   - No odbierz, no... - mówiła cicho do komórki, ale słyszała tylko ten znienawidzony dźwięk oczekiwania. 
    Z niedowierzaniem wpatrywała się w ekran, zastanawiając się, co takiego może robić Zayn w tej chwili, że nie może odebrać. Wystukała numer Angeliki, ale stało się to samo. Phoebe zacisnęła wargi i wtedy usłyszała tę przepiękną melodię. 
    Miała wrażenie, jakby to morze śpiewało dla niej balladę, jakby przemawiała do niej bezkresna toń. Mimowolnie wykrzywiła wargi w uśmiechu i zaczęła chłonąć nieziemską pieśń. Nic innego nie miało znaczenia w tamtej chwili. Była tylko ona, i woda. 
    Nogi same pociągnęły ją w nieznanym kierunku, ale Phoebe nie stawiała oporu. Z każdym kolejnym krokiem piasek stawał się coraz chłodniejszy. Wiatr przybierał na sile, ale dziewczyna nie zwracała na to uwagi. Istniała tylko pieśń docierająca do jej uszu. 
    Nie potrafiła określiła, jaką drogę przebyła, ale miała wrażenie, że była o wiele za krótka. W którymś momencie stanęła i zamarła. Dotarło do niej, że tajemniczy utwór, który ją tak obezwładnił, ucichł. 
    Phoebe przełknęła ślinę i spojrzała przed siebie na niespokojne morze. Fale docierały do jej stóp, a przecież znajdowała się jakieś 100 metrów od brzegu. W pobliżu nie widziała niczego znajomego. Coś kazało jej się odwrócić i zobaczyła wielkie kamienne wejście do jaskini, która oprócz kawałka była pogrążona w nieprzeniknionej ciemności. Z powodu panującego chłodu Phoebe zaczęła się trząść. 
    Nastolatka poczuła nieodparte wrażenie, że jest obserwowana. Zrobiła jedyną rzecz, jaka jej w tamtej chwili przyszła do głowy. Uciekła. 
    Uwodzicielska pieśń rozległa się znowu. Dochodziła z wnętrza jaskini. 

***

   - Co to może znaczyć? - panującą ciszę przerwało pytanie Zayna. 
    Daniel pokręcił tylko głową. Sam nie wiedział, co o tym myśleć. Te sny były takie rzeczywiste, nigdy jeszcze takich nie doświadczał. 
   - Od jak dawna masz te sny? - zapytała Angelika, którego pomimo swojego wewnętrznego niedowierzania poczuła się zaciekawiona. 
   Swanson zamyślił się na moment. 
   - Od jakichś dwóch tygodni - odparł. - Przynajmniej tak mi się wydaję. 
   - Może to z powodu straty? - podsunęła Angelika, na co Zayn wybałuszył tylko oczy. 
   - Może - mruknął Daniel i posłał jej ciepły uśmiech. - Nie uważasz, że jestem stuknięty? 
    Dziewczyna udała, że się zamyśliła.
   - Może trochę - odparła szczerze. - Ale wiem, że byliście sobie bardzo bliscy. To nie zniknie. 
    Zayn spojrzał na przyjaciółkę nowymi oczami. 
   - Masz serce - oznajmił i wyszczerzył się. 
    Angelika poprawiła swoje blond włosy i szepnęła:
   - A no mam. 
    Nagle otworzyły się drzwi wejściowe i cała trójka podskoczyła. 
    Do salonu wbiegła zdyszana Phoebe. Jej brązowe włosy wisiały w strąkach, a na twarzy miała kropelki potu. 
    Przez chwilę panowała zupełna cisza, a później wszyscy zaczęli się przekrzykiwać:
   - Co się stało? 
   - Wszystko w porządku? 
   - Czemu jesteś cała spocona? 
   - Byłam na plaży - powiedziała Phoebe i osunęła się na kanapie. 
    Angelika zmarszczyła tylko brwi, ale nic nie powiedziała. 
   - Co robiłaś na plaży? - zapytał Zayn. - Mówiłaś, że to tata do ciebie dzwonił i tak szybko stąd wyszłaś...
   - Nic takiego nie mówiłam - zdziwiła się Phoebe. 
   - Owszem, mówiłaś - odezwał się Daniel. - Wszyscy to słyszeliśmy. 
   - Naprawdę? - dziewczyna wydawała się być przerażona. 
    Angelika przewróciła oczami i zapytała prosto z mostu:
   - Brałaś coś? 
   - Słucham?
   - Pytam, czy się ujarałaś? 
   - Nie - odburknęła Phoebe. - Jasne, że nie. Nie wiem, skąd ci to przyszło do głowy...
   - Znikąd - mruknęła Angelika i spojrzała wymownie na chłopców. 
   - Co robiłaś na plaży? - powtórzył swoje pytanie Zayn. - Po co w ogóle tam poszłaś?
    Phoebe przez chwilę milczała, bo zastanawiała się, czy przyjaciele jej nie wyśmieją. Stwierdziła jednak, że komu innemu powie, jak nie im. Nabrała dużo powietrza i opowiedziała im o tajemniczej pieśni, o porywistym wietrze, o  mrocznej jaskini...
    Na wzmiankę o jaskini Daniel poruszył się niespokojnie, co nie umknęło uwadze Phoebe. 
   - O co chodzi?
    Daniel westchnął i powtórzył wydarzenia ze swojego snu. 
   - To nie może być przypadek - oznajmiła głośno Phoebe, a już ciszej dodała: - Tak przynajmniej powiedziałaby moja babcia.
   - Co takiego? - wykrzyknęła Angelika. - Ty znowu z tą babcią? - zapytała z niedowierzaniem. -  Ona nadal uważa, że jesteś wiedźmą?
    Przyjaciółka spojrzała na nią ze złością, ale w głębi serca poczuła ból. 
   - Nie uważa - odparła. - Ona jest o tym święcie przekonana. 
    Angelika zaczęła się zastanawiać nad odpowiedzią, ale Daniel nie dał jej dojść do słowa:
   - Daj jej spokój, Angi. I jej babci też, to przemiła osoba. 
    Phoebe posłała mu słaby uśmiech.  
   - No dobrze - zaczął Zayn, widząc, że przyjaciele wyraźnie podzielili się na dwa przeciwne sobie obozy. Sam nie wiedział, do którego powinien przynależeć. - Skończmy na razie tę rozmowę i przejdźmy do czegoś ciekawszego. 
    Kiedy nikt nie zareagował, Zayn westchnął przeciągle i dodał:
   - Miałem na myśli dzisiejszą imprezę. 
   - Na imprezę zawsze jestem gotowa - oznajmiła Angelika. - Spotkajmy się o 19 na Barts Avenue. Ja teraz muszę iść jeszcze coś załatwić. 
   - Co takiego? - zapytał Zayn. 
   - Nie interesuj się, Norton. To babskie sprawy. 
    Kątem oka spojrzała na Phoebe, która z Danielem była już przy drzwiach. Angelika odwróciła wzrok, pożegnała trójkę przyjaciół i zamknęła za nimi drzwi. 
    Przez chwilę jeszcze stała w przedpokoju i wpatrywała się w lustro. 
    Czemu nie wierzę w te bzdury? Po prostu nie wierzę, nic na to nie poradzę. Prorocze sny, też mi coś. Daniel próbuje zwrócić na siebie uwagę, jak zwykle. Phoebe oczywiście mu przytakuje, przy okazji jeszcze wyjeżdża z tą swoją szajbniętą babcią. Tymczasem Zayn jak zwykle nie wie, co ze sobą począć. Dobra, skończ dziewczyno. Dziś wieczorem jest impreza, początek wakacji. Przydałoby się kogoś wyrwać, nie sądzisz? 
    
***

   - Czemu ona tak się zachowuje? - jęknęła Phoebe, kiedy ona, Daniel i Zayn stanęli przed jej domem. - Przecież ja nie powiedziałam, że wierze w te wszystkie magiczne opowiastki mojej babci. Po prostu powiedziałam to, co usłyszałam.
   - Przecież nie musisz zwracać uwagi na to, co Angelika mówi - odparł Zayn i spojrzał na Daniela, który wpatrywał się w niebo. - Wiesz, że ona mówi to, co jej ślina na język przyniesie.
   - Taa... - westchnęła dziewczyna. - Nigdy nie pomyśli o tym, że jej słowa ranią ludzi. 
   - Ej no, Pheebs. Impreza dzisiaj. Wszystko będzie dobrze. - Pocieszył ją Zayn. 
    Nastolatka uśmiechnęła się, pożegnała i pobiegła do domu. 
    Kiedy zatrzasnęły się za nią drzwi, Zayn podszedł do Daniela i zapytał:
   - Jak tam?
   - Normalnie - Swanson wzruszył ramionami. - Nie wiem tylko, co powinienem myśleć o tych snach...
   - Ja też nie - wyznał Norton i poklepał przyjaciela po ramieniu. - Chodź, odprowadzę cię. 
    Długi kawał drogi przebyli w ciszy, którą przerwał Daniel:
   - Może to znak, że powinienem pogodzić się z jej zniknięciem. Co innego mogę zrobić? Aria odeszła, cokolwiek to znaczy... 
   - Nie mów tak - szepnął Zayn, a Swanson spojrzał na niego zdziwiony:
   - Co masz na myśli? 
    Norton zastanawiał się, jak dobrać odpowiednie słowa. Już od dawna planował to powiedzieć, ale nigdy nie było odpowiedniego momentu. A może sam nie wiedział, jak wyznać to najlepszemu przyjacielowi...
   - Zakochałem się w Arii... zeszłego lata. Kiedy byłeś na tym wyjeździe, a Pheebs u babci. Spędzaliśmy dużo czasu razem, no i zakochałem się. Nie chciałem ci o tym mówić, bo nie wiedziałem, jak zareagujesz. Byliście sobie tacy bliscy. Wtedy byłeś z Ricky, ale jednak... 
    Zayn ucichł i spojrzał na Daniela, który zatrzymał się i nieruchomy wpatrywał w chodnik. 
   - Daniel? Powiesz coś? 
   - Co mam powiedzieć? - zapytał cicho Swanson zniekształconym głosem. 
   - Cokolwiek - mruknął Zayn, nie zdając sobie sprawy, że ma łzy w oczach. 
    Nieprzyjemny wiatr smagał im twarze, ale chłopcy nie zwracali na to uwagi. 
   - Przykro mi - oznajmił wreszcie Daniel i spojrzał na przyjaciela. 
   - Tobie jest przykro? - zdziwił się szczerze Zayn, krztusząc się ze śmiechu wywołanego dojmującym smutkiem. 
   - Straciłeś ją - odparł Swanson, i z jego mokrych oczu również popłynęły łzy. 
   - Nie rycz mi tu - burknął Zayn. - Ty też ją straciłeś... 
    Swanson zamrugał i przełknął ślinę. 
   - Sam ryczysz, bekso - powiedział. - Ja mogę...
    Zayn ponownie się zaśmiał, płacząc i zapytał: - Niby z jakiego powodu?
   - Przez ten cały czas zdołałeś ukryć swoje uczucia, ja nie. Ja od razu się rozkleiłem. 
   - Może nie umiem okazywać prawdziwych emocji - wyznał Norton, a widząc, że Daniel już otwiera usta, dodał: - Ale raz mogę. 
    Swanson uśmiechnął się i poczuł ogarniające go ciepło. 
   - Przytulisz mnie? - zapytał Zayn, na co Daniel spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczami. 
   - Ty tak na serio?
   - Nie powtórzę tego, nie myśl sobie - burknął Norton, na co Daniel parsknął śmiechem. 
    Objął przyjaciela ramionami, na co on po chwili wahania zrobił to samo. 
    Każdy z nich poczuł się o wiele lepiej, i choć ich zachowanie mogło wydawać się troszeczkę dziwne, wcale takie nie było. 
    Każdy z nas czasami potrzebuje prawdziwego przyjaciela, nieważne, czy to chłopak, czy dziewczyna. Kogoś, kto nas przytuli i pocieszy. 
    Zayn i Daniel znali się od tylu lat, prawie każdy wolny czas spędzali razem. W tym trudnym dla siebie czasie potrzebowali osoby, na którą mogli liczyć. W tamtej chwili mieli siebie. 
Ciąg dalszy nastąpi...

niedziela, 12 lutego 2017

Rozdział 1.3

    Stali w przestronnym salonie Angeliki, która zniknęła w łazience. Ile to już minęło czasu...?
    Jak ten dzień zasuwa, stwierdził Daniel w myślach. Ledwie co skończyła się szkoła... 
   - Przestań tak robić - głos Zayna sprowadził nastolatka do rzeczywistości.
   - Co mam przestać? - Swanson spojrzał na przyjaciela, który właśnie mierzwił swoje ciemne włosy przed lustrem. - To ty się pindrzysz.
    Zayn uśmiechnął się szeroko i tylko pokiwał głową:
   - Ty też byś mógł. - Oznajmił i rozejrzał się.
    Nadal nie mógł się przyzwyczaić do tej neonowej żółci królującej w salonie. Co to w ogóle jest za kolor???
   - Znowu coś ci się nie podoba? - spytała Angelika, która skończyła najwyraźniej wszystkie ablucje.
    Zayn nie odpowiedział, tylko znowu popatrzył na Daniela. Angelika podążyła za jego spojrzeniem i zmarszczyła brwi.
   - Znowu odpłynął? - spytała, na co Zayn odparł:
   - Zdarza mu się to coraz częściej. To...
   - Niepokojące?
    Zayn po raz kolejny nie odpowiedział.
    Od dłuższego czasu jego przyjaciel miał momenty totalnej nirwany. Znajdował się w zupełnie innym miejscu i nie dało rady się z nim w jakikolwiek sposób skontaktować. Mogłeś krzyczeć, potrząsać nim, nic. Prawdopodobnie nawet koniec świata nie zrobiłby na nim należytego wrażenia. Pewnie nawet nie zwróciłby uwagi.

    Z czasem jednak zachowanie Daniela robiło się męczące dla otoczenia, i trudne do wytłumaczenia. Zaynowi wystarczyła sytuacja w hipermarkecie tydzień wcześniej. Wybrali się we trójkę, Daniel, Phoebe i on. Było późne popołudnie, ale gorące powietrze nadal dawało się we znaki. Weszli do budynku sklepu w całkowitej ciszy. Między półkami pełnymi artykułów spożywczych oprócz nich kręciło się jeszcze kilka innych osób. Zayn miał właśnie sięgać po karton mleka, kiedy panującą ciszę przerwał okropny, piskliwy dźwięk alarmu. Chłopak odwrócił się i zobaczył Phoebe stojącą nieruchomo na końcu korytarza. Podbiegł do niej i zapytał, co się stało. Przyjaciółka jednak nie udzieliła mu odpowiedzi. Była w stanie tylko pokazać mu prawą ręką to, czego sama była świadkiem. Zayn otworzył szeroko oczy, bo nie wierzył w to, co widział. Otóż Daniel był trzymany w żelaznym uścisku przez jakiegoś draba ze wzrokiem wpatrzonym w białą ścianę naprzeciwko. Nastolatek w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego, co się działo. Z początku Zayn również tego nie wiedział, dopóki Phoebe mu tego nie wyjaśniła. Okazało się, że Daniel pogrążony w myślach chciał opuścić sklep z niezapłaconą zgrzewką Mountain Dew. Phoebe na szczęście zdołała wyjaśnić dziwne zachowanie przyjaciela kierownikowi sklepu, ale widać było, że nie do końca jej uwierzył. Po wyjściu z budynku zrobiła Danielowi karczemną awanturę, krzycząc mu w twarz, że jest nieodpowiedzialny.
    Chłopak patrzył tylko na nią, a oczy zaczęły mu nieprzyjemnie wilgotnieć. Zayn odwrócił wzrok i wtedy przypomniał sobie, że z tego wszystkiego jeszcze zapomniał o mleku. A niech to. Z chęcią by to przyjacielowi wygarnął, ale coś mu na to nie pozwalało.

    Był świadom tego, oboje z Phoebe byli, dlaczego Daniel miał takie odpały. Z powodu Arii. Arii Stevenson, dziewczyny, która zaginęła miesiąc wcześniej. Dziewczyna była dla Swansona prawie jak siostra, znali się od maleńkiego. Ich rodzice studiowali na jednym uniwersytecie i ta znajomość przetrwała do dnia dzisiejszego. Trzeba wspomnieć o tym, że Aria, Daniel, Phoebe i Zayn poznali się w wieku sześciu lat. Bardzo szybko nawiązali kontakt i stali się sobie bliscy. Kiedy wszyscy mieli po trzynaście lat, coś zaczęło iskrzyć między Arią i Danielem. Nic z tego nie wyszło, a cała czwórka tylko zacieśniła więzi. Prawdopodobnie stało się to również z powodu całej tej sytuacji z Kyle'm Russellem. Poznali go, kiedy wprowadził się do domu naprzeciwko Swansona. Z początku wydawał się bardzo miły i radosny i ich znajomość przetrwała ponad 2 lata. Z czasem jednak Kyle stał się oschły i złośliwy do tego stopnia, że któregoś dnia przywalił Danielowi w twarz. Ten w odwecie uderzył go w splot słoneczny. Rozstrzygnięcie miało miejsce na podwórku Russellów, gdzie ojcowie chłopców sami postanowili wymierzyć sprawiedliwość. Skończyło się na tym, że obaj mężczyźni wrócili do swoich domów poobijani, ale żądni zemsty. Wszelkie kontakty z sąsiadami Swansonów zostały zerwane.

    Z tego, co było wszystkim wiadome, Kyle podkochiwał się w Arii. Ta natomiast swoje zainteresowanie pokierowała w stronę Daniela, czego chłopak nie mógł znieść. Najlepszy przyjaciel stał się złodziejem serca jego ukochanej a jego własne roztrzaskał w drobny mak. Tak to właśnie było.  
    Kyle nie mógł jednak wiedzieć, że Arii Daniel wcale nie podobał się w ten sposób. Owszem, spędzali bardzo dużo czasu razem, ale byli po prostu przyjaciółmi od serca. Aria uwielbiała jego poczucie humoru, inteligencję, zdrowy rozsądek. Zawsze mogła na niego liczyć. Swoje uczucia jednak ulokowała w kimś zupełnie innym. I ta osoba do tej pory jeszcze się o tym nie dowiedziała.
    Teraz Aria zaginęła i nikt nie wiedział, co się z nią stało. Po mieście krążyły plotki, że uprowadził ją jej tajemniczy chłopak, którego miała zdradzać z Danielem. Przez jakiś czas nie było wiadomo, kto je rozpuszczał, ale nietrudno było się domyślić. Poza tym plotkarz sam nienaumyślnie się ujawnił:
   - Co tam, Swanson? - zapytał któregoś dnia Kyle w szkolnej stołówce. - Czemu zerwałeś z Ricky? Nie wystarczała ci?
     Daniel zmierzył go beznamiętnym spojrzeniem, na co Russell wykrzywił tylko usta.
   - Zawsze mnie zastanawiało, czemu akurat ona ci się spodobała, wiesz? Brązowe włosy, brązowe oczy, niezbyt wysoka... W ogóle nie podobna do Arii. A właśnie, gdzie ona jest?
    Tylko silne ramię Zayna powstrzymało Swansona od rzucenia się na chłopaka na oczach wszystkich uczniów znajdujących się w stołówce.
   - Sumienie cię gryzie, nie? - spytał Kyle, zaśmiewając się. - Przez ciebie Aria zniknęła. Może ciebie też to wreszcie spotka...
    Zayn wrócił do rzeczywistości. Aria zniknęła, Kyle prosił się o śmierć, a Daniel nie mogąc tego wszystkiego znieść, odpływał do innych światów. Co to jest za miasto?, Zayn od dawna zadawał sobie to pytanie.
    Martwiło go też coś jeszcze. Co tak naprawdę stało się z Arią? Zniknięcie zniknięciem, ale nie dawanie o sobie znaku życia przez miesiąc to była chyba lekka przesada. Przypomniał sobie drugą teorię, którą wymieniali mieszkańcy Wildfire: Aria po prostu po raz kolejny uciekła, tak jak zrobiła to kilka lat wcześniej. Tylko że wtedy nie było jej przez tydzień, a cały ten czas spędziła u znajomej w Nowym Yorku, którą poznała kiedyś na kolonii letniej. A teraz? Mało prawdopodobne, że postanowiła zrobić sobie miesięczny wypad do dużego miasta. To po prostu nie mieściło się w głowie. Najprawdopodobniej jednak została porwana, tak jak podejrzewała mniejszość miasteczka, ludność zwana potocznie realistami. Albo zamordowana i leżąca gdzieś przykryta suchymi liśćmi. Takie niespodzianki kryły wyobraźnie mieszkańców.
   - Już w porządku - odezwał się Daniel, patrząc na Angelikę i Zayna. - Przepraszam.
    Przyjaciele spojrzeli na niego zdziwieni.
   - Nie masz za co przepraszać - zaczęła Angelika, ale Swanson przerwał jej machnięciem ręki.
   - Jest - powiedział. - Ja po prostu... Ciągle dręczą mnie te sny...
    Angelika i Zayn wymienili zaniepokojone spojrzenia.
   - Jakie sny? - zapytał Zayn,
    Na chwilę zapanowała cisza, a po chwili przemówił Daniel cichym głosem:
   - Są bardzo rzeczywiste, mam wrażenie, jakby naprawdę się tam znajdował...
   - Tam? - zapytała Angelika. - To znaczy gdzie?
   - W jakiejś jaskini. Jest tam strasznie zimno i co chwile wieje wiatr. - Daniel na chwilę przerwał, próbując zebrać myśli. - Słychać skapywanie wody i odgłosy mlaskania. - Na wspomnienie tego dźwięku chłopak się wzdrygnął.
    Przełknął ślinę i kontynuował swój opis:
   - Nie wiem, skąd pochodzi, ale brzmi jakby wydawała go żywa istota. Tylko że nie pożywia się w spokoju, ona coś łapczywie pożera.
    Tym razem to Angelika się wzdrygnęła i poczuła gęsią skórkę. Zayn nie wiedział, co o tym myśleć.
   - Robię kilka kroków i mam wrażenie, jakby podmuch powietrza robił się coraz silniejszy. Jakbym zbliżał się do wyjścia, ale w pobliżu widać tylko ciemność. Odgłos mlaskania zanika, ale pojawia się inny dźwięk. Przenika mnie i zdaję sobie sprawę, że się trzęsę. Na początku myślę, że to tylko z zimna, ale po chwili dociera do mnie, że to cała jaskinia trzęsie się w posadach. Ściany wokół mnie dudnią, a ja zaczynam słyszeć zbliżające się kroki...
   - Ty to umiesz opowiadać horrory - stwierdziła Angelika, przerywając opowieść Swansona. - Straszny i mało śmieszny. W ogóle nie pasuje do rozpoczęcia wakacji. Nawet nie próbuj go opowiadać na imprezie, bo później wszyscy będą mieli koszmary.
   - Ja nie skończyłem - Daniel spojrzał na przyjaciółkę z niechęcią, na co ona wzruszyła ramionami.
   - Dobra, dam ci drugą szansę. Będzie trzymał w napięciu aż do samego końca?
    Daniel nie odpowiedział, tylko spojrzał na Zayna który przewrócił oczami. Angelika jednak nic sobie z tego nie zrobiła.
   - Skoro to horror to musi trzymać... Opowiadaj!
   - Jak przestaniesz mnie obrażać to może opowiem - oznajmił Swanson.
   - Ja cię wcale... - zaczęła dziewczyna, ale umilkła, widząc minę przyjaciela.
   - Przypomnę ci tylko, że to nie horror, tylko sen...
   - Chyba raczej koszmar - wtrąciła Angelika i posłała Danielowi uśmiech. - Mów...
   - No więc słyszę kroki i zaczynam się niepokoić...
    Przerwał mu śmiech przyjaciółki.
   - Naprawdę? Dopiero teraz zaczynasz się niepokoić?
   - Zaczynam się niepokoić, co takiego może się zbliżać - wycedził Daniel przez zęby.
   - Co? Czemu co, raczej chyba kto?
   - W koszmarach raczej zawsze jest co - wtrącił Zayn, a Swanson tylko westchnął.
   - Dźwięk kroków ustaje i dociera do mnie, że zatkało mi uszy. To dlatego nie słyszę kroków, bo nie mam jak.
    Angelika i Zayn siedzieli jak trusie wpatrzeni w przyjaciela.
   - Nie widzę kto lub co - Daniel posłał Angelice znaczące spojrzenia, na co ona tylko wykrzywiła usta - ale powala mnie na skały. Czuję tępy ból w kolanach i nagle jaskinię oświetla nienaturalny blask. Jego źródło znajduje się za mną, ale nie jestem w stanie się obrócić. Czuję czyjąś obecność, ale nie słyszę w ogóle niczyjego oddechu. Przełykam ślinę i wreszcie mogę spojrzeć w stronę światła. I nie wierzę własnym oczom. Widzę wyjście, a za nim złotą plażę i słońce. Mogę wreszcie też zobaczyć, gdzie się znajduję. Jest to wielka, skalna komnata, wyżłobiona przez wodę. I na tym nie koniec, bo kilkanaście metrów ode mnie leży dziewczyna oparta o ścianę. Ma długie czarne włosy i jest zmizerniała. Podchodzę do niej i chcę się ku niej schylić, kiedy ona sama podnosi głowę i patrzy prosto na mnie. Czuję, jak moje serce przyspiesza i zaczyna bić w nienaturalnym tempie. Jej oczu nie można pomylić z nikim innym. Ten czarny kolor... - Głos Daniela urwał się, a przyjaciele patrzyli na niego zszokowani.
   - Kto to jest? - zapytał Zayn, choć już znał odpowiedź.
   - Aria - szepnął Swanson. - Ta dziewczyna z mojego snu to Aria.


Komentarz od autora:
No cóż, minęło sporo czasu. Nie wiem, co mogę powiedzieć. Nowy rok trwa w najlepsze i stwierdziłem, że to najlepszy moment na powrót do świata "Miasta Mroku". 

Mam nadzieję, że tęskniliście i moja dalsza historia zachęci Was do lektury. :) 


- S. 
Snow-Falling-Effect