Music

sobota, 15 kwietnia 2017

Rozdział 2.1

    Hotel Pawie Oko był dziwnym miejscem. Octavian podczas swojego krótkiego pobytu zdążył zauważyć ludzi rozmawiających o zaplanowanej orgii, jak i barmana dosypującego coś do drinka pewnej kobiety, która chwilę potem wylała na niego zawartość doprawionego napoju. Uwadze mężczyzny nie umknął również fakt, że w hotelu wyczuwalna była aura demona. 
    Octavian zjadł już wieczorny posiłek i położył się do łóżka, by wypocząć po całym dniu. Wynajęty przez niego pokój był w rzeczywistości klitką, ale jemu to nie przeszkadzało. Ważne za to było wygodne łóżko, na którym mógł się wyspać. 
    Mężczyzna zgasił lampkę stojącą na stoliku i zamknął oczy. Po kilku minutach pogrążył się we śnie.
    Drzwi do jego pokoju uchyliły się nieznacznie, skrzypiąc. Octavian przewrócił się na bok przez sen i odetchnął głośno. Długi wąski cień przemknął po podłodze z ledwie słyszalnym sykiem. Wąż wpełzł po nodze łóżka i zaczął zbliżać się do szyi mężczyzny. Kiedy stworzenie zaczęło podnosić głowę, Octavian szybkim ruchem złapał je i podpalił za pomocą myśli. Kilka sekund później zamachnął się i wyrzucił płonącego węża za otwarte okno. Gad upadł na trawę z głośnym sykiem, a trawiący go ogień po chwili zgasł. Wąż wkrótce zniknął w gęstej trawie. 
    Octavian zapalił lampę i przez chwilę badał pokój co do obecności innych węży, żadnych jednak nie wyczuł. Mężczyzna zgasił światło i ponownie pogrążył się we śnie. 
    Piętro niżej wąż o podobnym wyglądzie zaczął dusić zmęczonego po pracy barmana. Człowiek otworzył szeroko oczy i widząc oplatającego jego szyję gada zaczął się z nim szamotać. Wąż był jednak nieustępliwy i zaczął owijać się coraz mocniej, aż mężczyzna nie był w stanie wydobyć z siebie dźwięku. Po kilkunastu sekundach barman wydał ostatnie tchnienie, a zwierzę postanowiło zpełznąć z jego łóżka. Swój wzrok skierowało w stronę sparaliżowanej jadem kobiety, która leżała na podłodze i wpatrywała się w niego z przerażeniem. Wąż zaczął pełznąć powoli w jej stronę, a ona nie była w stanie nic zrobić. Gad zbliżył się do jej bosych stóp i na chwilę po prostu zamarł. Nagle otworzył szeroko paszczę i zaczął bardzo powoli pochłaniać stopę kobiety, zaczynając od palców. 

***

    Z perspektywy Daniela:
    Uderzenie jak na mnie było silne. Kyle przy okazji o coś się potknął i przewrócił się na plecy. Czułem na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych, w tym Zayna, Phoebe i Meredith. Głos Angeliki przerwał panującą wokół ciszę:
   - Czy ty jesteś nienormalny, Swanson? 
    Nie zdążyłem jednak się odezwać, ponieważ Kyle zdążył już wstać i przywalił mi pięścią w twarz. Zatoczyłem się lekko do tyłu, a on bez ceregieli rzucił się na mnie. Upadłem z jękiem na piasek i po chwili biliśmy się już obaj. 
    Kilka sekund później przygniatający mnie ciężar zniknął. Podniosłem wzrok i zobaczyłem, jak Zayn zrzuca ze mnie czerwonego na twarzy Kyle'a. Chłopak wrzasnął:
   - Pieprz się, Zayn! To nie jest twoja sprawa. 
   - A właśnie, że jest kiedy atakujesz mojego najlepszego przyjaciela - odparował Norton i odepchnął go od siebie. 
   - Naprawdę? - wycedził Kyle i otarł usta z krwi. - On myśli tak samo? 
   - Co to ma niby znaczyć? - pyta Zayn, ale Kyle uśmiecha się przez chwilę głupkowato. 
   Mój przyjaciel przenosi wzrok na mnie i pomaga mi się podnieść. 
   - Dzięki - mówię cicho, a Kyle w końcu się odzywa:
   - Może nic, może wszystko. Dowiesz się wkrótce, Zayn.
    Phoebe w końcu nie wytrzymuje i zabiera głos:
   - Nikt nie będzie brał udziału w twojej chorej grze!
    Kyle patrzy na moją przyjaciółkę z największą odrazą:
   - Nie zostałaś tutaj nawet zaproszona, więc zamknij się! Angie miała rację co do ciebie, ty mała głupia...
    Phoebe uderza go z liścia w lewy policzek. 
    Chłopak patrzy na nią z miną, jakby chciał jej oddać. 
   - Skończyliśmy tutaj! - odzywa się Zayn. - Chodźmy! 
    Phoebe podchodzi do nas, a zaraz za nią Meredith. 
   - Wszystko w porządku? - pyta mnie, na co ja tylko kiwam głową. 
    Patrzę ostatni raz w stronę Kyle'a, a on odwzajemnia moje spojrzenie. Nie wiem czemu. ale mam wrażenie, jakby mój przeciwnik wygrał los na loterii. 
    Mijamy Angelikę, ale żadne z nas nie patrzy w jej stronę. Kątem oka dostrzegam, jak jej twarz wykrzywia słabo hamowana złość. 
    Znajdujemy się w takiej odległości, że nie dochodzi już do nas muzyka, kiedy Meredith pyta: - O co chodzi z tym chłopakiem, którego uderzyłeś? 
    Przez chwilę nie odzywam się, zastanawiam się nad doborem słów. 
   - Kyle jest świnią - mówię. - Tyle na razie powinnaś wiedzieć. 
    Meredith nie komentuje tego w żaden sposób, wydaje się być pogrążona we własnych myślach. 
    Chwilę później wychodzimy z lasu.
   - Ktoś mi powie, od kiedy Angelika kręci z Kylem? - pyta Phoebe, kiedy przechodzimy przez ulicę. 
   - Chyba od dawna - odpowiadam. 
   - Wydają się być bardzo zaprzyjaźnieni - cedzi Phoebe. - Co ona w ogóle sobie myśli?!
    Nagle przypomina mi się coś, co mój ojciec kazał mi zrobić. Maddie...
   - Ja tam skręcam - oznajmiam. - Muszę odebrać siostrę...
   - Ja też idę w tamtą stronę - odzywa się Meredith. 
   - No to idźcie razem - mówi Zayn, a nieznaczny uśmiech tańczy mu na ustach. 
    Phoebe patrzy to na niego, to na Meredith i na mnie i już otwiera usta, żeby coś powiedzieć, kiedy Zayn ciągnie ją za rękę. 
   - Chodź! Daniel musi odebrać siostrę. 
    Patrzę na przyjaciela z przymrużeniem oka, bo wiem dokładnie, o czym sobie myśli. 
   - Widzimy się jutro - mówię. - Cześć.  
   - Pa, pa - mówi Zayn i razem z Pheebs ruszają w przeciwnym kierunku. 
   - Masz śmiesznych przyjaciół - odzywa się Meredith i dodaje: - Widać, że można na nich polegać. 
    W odpowiedzi kiwam tylko głową. Spoglądam w rozgwieżdżone niebo i myślę o tym, co powiem ojcu o dzisiejszym zajściu. Lepiej powiedzieć mu samemu, niż czekać, aż dowie się o tym od kogoś innego. 
    Oprócz nas w okolicy nie ma nikogo. To dosyć dziwne, bo o tej porze roku ludzie normalnie spędzają czas na dworze. 
   - Jesteśmy - mówię, rozpoznając dom Sama. Obok stoi ten Hotel Pawie Oko, który nie zachwycał wyglądem.
    Jakiś czas temu Maddie pokazała mi to miejsce, kiedy byliśmy razem na spacerze. Łatwo można było wywnioskować, że przeprowadzany był tam remont. Na podwórku za ogrodzeniem stały taczki, a obok wielkie wory wypełnione różnymi rzeczami. 
    W domu Sama nie palą się światła. 
   - Oni już śpią? - dziwi się Meredith, a ja tylko marszczę brwi. 
    W ciszy wchodzimy na teren posesji. Znajdując się już na ganku, dzwonię do drzwi, ale nikt nie odpowiada. Wtedy dostrzegam, że drzwi są lekko uchylone. Przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz. 
   - To normalne u was normalne zostawiać drzwi otwarte na noc? - pyta cicho Meredith. 
   - Nie - szepczę i otwieram szerzej drzwi.
    We wnętrzu panują nieprzeniknione ciemności. 
   - Jesteś pewny, że chcesz tam wejść? - pyta mnie dziewczyna, a ja mówię, że tak. 
    I przychodzi do mnie rewolucyjna myśl. Wyciągam z kieszeni jeansów komórkę i wpisuję numer Maddie. Słyszę sygnał połączenia, ale nikt nie odbiera. Dźwięk telefonu rozbrzmiewa na górnym piętrze. 
   - Aha - mówię tylko. 
   - Idę z tobą - mówi nagle Meredith. 
   - Jesteś pewna? Ja mam złe przeczucia. - Wyznaję cicho. 
   - To pewnie jakiś głupi żart - mówi dziewczyna. - Ale wolę iść z tobą niż zostać tutaj sama.
   - Dobrze - odpowiadam.
    Patrzymy na siebie przez chwilę, a potem razem wkraczamy w ciemność.

***

    Wszechobecna cisza daje się Meredith i Danielowi we znaki. Oboje czują jednak, że nie są sami w tym budynku. W którymś momencie dziewczyna omal się nie przewraca. 
   - Jezu - warczy nastolatka. 
   - Nic ci nie jest? - pyta Swanson zaniepokojony. 
   - To nic, tylko się poślizgnęłam - odpowiada Meredith i przygląda się plamie, w którą wdepnęła. 
   - Co to jest? - zastanawia się Daniel, a towarzyszka od razu udziela mu odpowiedzi:
   - To krew. 
    Daniel wybałusza na nią oczy. W te pędy rusza na schody prowadzące na górne piętro. Meredith podąża za nim i nagle słyszy jego krzyk. Coś oplotło się wokół jego nogi i chłopak przewraca się. Nastolatka chce mu pomóc, ale inny wąż próbuje ją zatrzymać, atakując ją. Meredith odkopuje gada, a ten odlatuje z głośnym sykiem. 
    Tymczasem Swanson próbuje wyswobodzić się ze splotu węża, ale nie udaje mu się to. Przypełza kolejny wąż i oplata się wokół drugiej nogi. Po chwili oba gady zaczynają ciągnąć go po podłodze. Meredith próbuje uwolnić chłopaka, ale jeden z węży gryzie ją w dłoń. Przez moment dziewczyna patrzy ze zdziwieniem na ranę, a sekundę później pada jak długa na ziemię. Daniel krzyczy coś do niej, ale Meredith nie reaguje, może patrzyć tylko na sufit. 
    Siedemnastolatek podejmuje kolejną próbę uwolnienia się, ale kończy się ona niepowodzeniem. Kilkanaście sekund później węże puszczają go i Daniel podnosi głowę. Znajduje się w pokoju, a oprócz niego są tam jeszcze jakieś dwie inne osoby. Swanson skupia wzrok i rozpoznaje nieprzytomną Maddie opartą o ścianę. Obok niej siedzi Sam z szeroko otwartymi oczami. 
    Daniel nie jest w stanie wydobyć z siebie słowa. Z policzka chłopaka Maddie sączy się krew, a jego lewa dłoń znajduje się w paszczy ogromnego węża. 
Ciąg dalszy nastąpi...

2 komentarze:

  1. Z góry przepraszam za reklamę, ale może akurat Cię zaciekawi?

    Witaj! Zapraszam serdecznie do wzięcia udziału w wiosennym konkursie na www.rzeka-opowiesci.blogspot.com Napisz opowiadanie i wygraj dwie z siedmiu, różnych książek. Dodatkowo można zgarnąć niespodziankę i reklamę bloga. Wejdź na Rzekę Opowieści, aby dowiedzieć się szczegółów.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, że prezentujesz swoją twórczość tylko mam pewne zastrzeżenie: tekst od strony wizualnej ciężko się czyta. Wielkość czcionki mogę sobie sama regulować, ale na przykład to, że tekst jest niewyjustowany już nie. Jeśli wyjustujesz i zrobisz większe odstępy bądź podzielisz na segmenty będzie się lepiej czytało. Piszę o tym, bo to może zrazić potencjalnych czytelników, a szkoda by było.

    OdpowiedzUsuń

Snow-Falling-Effect