Music

czwartek, 18 maja 2017

Rozdział 2.5

    Czwartek, 16 czerwca 2016, godzina 8:32
    Z perspektywy Daniela:
    Obudziły mnie krzyki. Otworzyłem szeroko oczy i natychmiast podniosłem się z łóżka. Odgłosy kłótni dochodziły z zewnątrz więc niewyspany podszedłem do otwartego w nocy okna. Przez chwilę nie wierzyłem własnym oczom. 
   Na podwórku przed domem stał mój tata, a przed nim jakiś wrzeszczący facet, który wyglądał, jakby miał się zaraz na niego rzucić. Miał całą czerwoną twarz, a jego ręce przez cały czas się trzęsły. Poza tym mężczyzna kogoś mi przypominał. 
    Spróbowałem wysilić pamięć, a w międzyczasie zacząłem mu się przysłuchiwać.
   - Co ten twój synalek sobie myśli? - warknął osobnik, zaciskając jedną z pięści. - Że kim on jest? 
    - Nadal nie powiedziałeś, o czym ty mówisz - odparł niewzruszenie mój tata. 
     Nie widziałem jego twarzy, bo stał do mnie odwrócony plecami, ale z jego głosu można było wyczytać podenerwowanie. 
     Sam zacząłem się zastanawiać, o czym ten dziwny facet mówi. Czemu w ogóle porusza mój temat? Jego twarz była znajoma, ale poza tym nie miałem pojęcia, kim on jest.
     - Uderzył mojego syna w twarz - wysyczał i zbliżył się do mojego ojca. - Bez powodu, przy innych...
       Otworzyłem na oścież usta. Wszystko stało się jasne. Dlatego ten facet wydawał się taki znajomy... To był ojciec Kyle'a. 
        I wtedy nasze oczy się spotkały. Przez moment widziałem w nich taki gniew, że aż mnie zatkało. Po chwili była w nich tylko pustka. 
    - Co się tam czaisz? - zawołał do mnie mężczyzna i minął mojego tatę, żeby się do mnie przybliżyć. - Zejdź na dół. Zobaczymy, czy będziesz taki mądry, kiedy to ja ci przyłożę...
      - Wynoś się stąd, Russell! - odezwał się Richard. - I nigdy więcej się tu nie pokazuj. 
    - Najpierw porozmawiam sobie z twoim synkiem! - odparł ojciec Kyle'a i ruszył w stronę drzwi do domu.
        Przeszedł mnie dreszcz. Wtedy ktoś, zapewne Russell, zaczął dobijać się do środka. Usłyszałem, jak mój tata mówi mu, żeby się odsunął, a po chwili do moich uszu doszedł dźwięk uderzenia. 
        Bez zastanowienia wybiegłem z pokoju i zbiegłem na dół po schodach aż pod same drzwi. Pociągnąłem za klamkę i zdążyłem uchylić je lekko, kiedy ktoś z zewnątrz popchnął je i uderzyły mnie one z niewiarygodną siłą w twarz. Odruchowo się cofnąłem, krzywiąc się z bólu. 
     Ktoś otworzył drzwi na oścież i oślepiło mnie poranne światło. Nie mogłem stwierdzić, czy to mój tata, czy nie. Po chwili osobnik rozwiał wszelkie moje wątpliwości:
      - Jak tam, synku? Bardzo boli? 
     Głos ojca Kyle'a był przesycony sarkazmem. Mężczyzna nie patrzył na mnie, on miażdżył mnie wzrokiem. 
     - Proszę stąd wyjść - mruknąłem, siląc się na grzeczność. 
         Zastanawiałem się, co on zrobił tacie. 
     - Za chwilę sobie pójdę - warknął mężczyzna i ruszył w moim kierunku. 
       Moje serce biło jak szalone. W jednej chwili odwróciłem się i pobiegłem w stronę kuchni. Słyszałem za sobą kroki zbliżającego się ojca Kyle'a. 
      W kuchni mój wzrok przykuła czarna patelnia znajdująca się w zlewie. Z trudem oddychając wziąłem ją do ręki i usłyszałem za sobą ciężki oddech Russella. Odwróciłem się, trzymając patelnię za sobą. 
         Widziałem w oczach mężczyzny, jak podejmuje decyzję. Już miał zamachnął się na mnie pięścią, ale ja podniosłem szybko patelnię i zadałem mu cios w brzuch. Facet zgiął się wpół, wypuszczając cały zapas powietrza z płuc. 
     - Ma pan stąd natychmiast wyjdź! - powiedziałem ostro. 
      W uszach szumiała mi krew. Patrzyłem na podnoszącego głowę mężczyznę, ale ostrzegłem go, że jeśli spróbuje ponownie mnie zaatakować, dostanie ode mnie patelnią. I tym razem nie uderzę go w brzuch, tylko w twarz. 
         Ojciec Kyle'a cały się trząsł, ale mnie posłuchał. Szedł kilka kroków przede mną, nadal trzymając ręce przy brzuchu. Wyszedł przed dom i stanął na werandzie. 
         Ja oddychałem z trudem, modląc się, by ten psychopatyczny facet zniknął mi z oczu. Nagle odezwał się, stojąc obrócony do mnie plecami:
       - Pożałujesz tego! 
       I jak gdyby nigdy nic, zszedł po schodkach na podwórko i po chwili zniknął za drzewami. Odetchnąłem głęboko z ulgą i spojrzałem na moje dłonie. Uświadomiłem sobie, że jestem cały roztrzęsiony. Odłożyłem patelnię na stojący przy drzwiach mebel i wyszedłem na zewnątrz. 
       W twarz uderzyło mnie gorące powietrze. Spojrzałem w prawo i zobaczyłem tatę leżącego przy ścianie domu. Podszedłem szybko do niego i schyliłem się. Ojciec wyglądał, jakby nie żył. Nie wykonywał żadnego ruchu, a po czole spływała mu strużka krwi. 
      - Tato - odezwałem się cicho. - Tato, obudź się. 
          Przez moment nic się nie działo, ale w końcu mężczyzna otworzył oczy. Spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem i zapytał, gdzie jest ojciec Kyle'a. Przez kilka długich sekund nie odzywałem się, ale w końcu opowiedziałem, co się wydarzyło.
         Tata patrzył na mnie z narastającym przerażeniem w oczach, które po chwili ustąpiło złości. Podniósł się bez mojej pomocy i obaj weszliśmy do domu. 
        Zamknąłem za nami drzwi i oparłem się o nie, nie wierząc w to, co miało miejsce kilka minut wcześniej.
               
***

         Z perspektywy Daniela: 
     - Czemu zaatakowałeś Kyle'a? - głos ojca przebił się do mojej świadomości. 
        Spojrzałem na niego z niechęcią. Obaj siedzieliśmy obok siebie na sofie w salonie, ale i tak odnosiłem wrażenie, że dzielą nas kilometry. 
     - Ile razy mam powtarzać, że to on zaczął - burknąłem, patrząc na wyłączony ekran telewizora. - To on mnie sprowokował. Puścił jakiś chory filmik ze mną w roli głównej. - Po dłuższym zastanowieniu dodałem: - On mnie musiał śledzić...
         Spojrzałem w stronę taty, który patrzył na mnie, jakbym spadł z księżyca. 
      - I to tyle? - zapytał mężczyzna. - Uderzyłeś go z powodu jakiegoś filmiku? 
         Nie wierzyłem własnym uszom. Czyli to jeszcze była moja wina??? 
   - Były tam zdjęcia Arii i mnie - warknąłem, a ojciec spojrzał na mnie z niedowierzaniem. - Nie wiem, skąd on je w ogóle wziął. 
        Przez chwilę tata się nie odzywał. Patrzyłem na niego w ciszy, bo i ja nie miałem nic więcej do powiedzenia. Nie miałem ochoty na wspominanie wczorajszego starcia.
     - Bardzo mocno mu przyłożyłeś? - zapytał w końcu ojciec. 
     - Chyba - odparłem, zastanawiając się po co o to pyta. 
        Przecież i tak z góry założył, że to ja jestem winny. 
     - A czy on zrobił ci coś poważnego? 
        Wow, jeszcze się o mnie troszczysz, pomyślałem. Zdumiewające. 
     - Nic szczególnego - powiedziałem. - Poza tym nie byłem sam. 
     - To dobrze - oznajmił tata. - Cieszę się, że nie musiałeś znosić tego gnojka samotnie. 
        Czy ja dobrze słyszę? Nie, to niemożliwe. 
    - Mam nadzieję, że już nie odważy ci się podskoczyć - dodał mój ojciec, czym zupełnie mnie zaskoczył. - Zasłużył sobie na to.
     - Naprawdę? - zapytałem, patrząc na tatę w lekkim szoku. 
        Przez moment twarz mężczyzny nic nie wyrażała, ale w końcu pojawił się na niej nieznaczny uśmiech. 
      - Takie to zaskakujące? Powiem tak... Myślałem, że zaatakowałeś go bez powodu...
      - Super - mruknąłem, a tata dalej kontynuował: 
    - Powiedziałeś jednak, że ten filmik cię ubódł. Kyle nie miał prawa robić tobie ani twojej przyjaciółce zdjęć po kryjomu. Skoro jednak tak zrobił i jeszcze postanowił to upublicznić, nie dziwię ci się, że tak zareagowałeś. 
         Tata patrzył na mnie, oczekując prawdopodobnie na jakąś reakcję. Nie wiedząc od czego zacząć, zapytałem: 
       - Co zrobimy z ojcem Kyle'a? On chciał mnie zaatakować. 
     - Wiem - odparł mój tata i mimowolnie potarł o siebie swoje dłonie. - Za chwilę zgłoszę to na policję. 
       - Możesz zrobić to teraz? - zapytałem, a mężczyzna tylko pokiwał głową. 
         Kilka sekund później słyszałem, jak rozmawia z jakimś policjantem i zgłasza całe zajście. 
       - Dobrze - mruknął mój tata do telefonu. - Zaraz tam przyjadę. 
         Rozłączył się  i włożył telefon do kieszeni spodni. Spojrzał mnie i oznajmił:
       - Muszę zgłosić się na komisariat osobiście, by wszczęli postępowanie. 
         Westchnąłem głośno. Tata podszedł do mnie i mocno przytulił. Nie spodziewałem się czegoś takiego, ale zrobiło mi się ciepło na sercu. Może nie musieliśmy się wiecznie o coś kłócić. 
          Ojciec powiedział, że niedługo wróci i wyszedł z domu. 
          Wchodząc po schodach na górę słyszałem, jak przekręca zamek w drzwiach. Już w swoim pokoju zobaczyłem, że na łóżku mam gościa. 
         Tofik, bo tak nazywał się mój kot, patrzył na mnie swoimi ogromnymi czarnymi ślepiami i machał wesoło ogonkiem. Usiadłem obok niego i zacząłem głaskać po jego brązowawym futerku. Tofik zaczął głośno mruczeć i przewrócił się z jednego boku na drugi. Uśmiechnąłem się, bo on zawsze potrafił mnie rozczulić. 
        Nagle usłyszałem skrzypienie podłogi i podniosłem wzrok na otwarte drzwi do mojego pokoju. Przez chwilę nic się nie działo dopóki nie zmaterializował się w nich Octavian. Zdziwiłem się, bo w ogóle się go nie spodziewałem. 
        - Jak pan się tu dostał? - zapytałem. - Teleportacja jakaś? 
           Mężczyzna wydawał się być bardzo zaniepokojony. 
      - Niewidzialność - odparł. - Musimy porozmawiać i to szybko. - Dodał i wszedł do środka. 
Ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Snow-Falling-Effect