Music

wtorek, 18 lipca 2017

Rozdział 3.2

       – Co ja tu robię? 
       Pytanie Phoebe Jenkins po raz kolejny pozostało bez odpowiedzi. 
   Siedemnastolatka z jękiem spojrzała na swoje związane dłonie, które ledwie dostrzegała w ciemności. Mrok panujący w jaskini był nie do zniesienia i dziewczyna zaczynała tracić panowanie nad sobą. 
       – Pomocy! – jej krzyk poniósł się echem. – Ratunku!!!
       – To nie ma sensu. 
       – Kto tu jest? – głos Phoebe zadrżał ze strachu. – Kto tu jest?
       – To ja, Ricky. 
    Phoebe próbowała wypatrzyć swoją rozmówczynię w ciemnościach, ale jedyne co zobaczyła to zarys jej postaci przy przeciwległej ścianie jaskini.
       – Co ty tu robisz? - zapytała siedemnastolatka. – Co ja tu robię? Co tu się dzieje?!
     – Nie mów tak głośno – mruknęła Ricky i westchnęła. – Jedynie opadniesz z sił, jak będziesz się tak denerwowała. 
      Phoebe zatrzęsła się, ale nie z zimna przenikającego ze ścian.
      – Gdzie my jesteśmy?
      Ricky zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. 
      – W jaskini. 
      – Bo przecież nie zauważyłam – prychnęła Phoebe ze złością. 
     – Już się tak nie gorączkuj. – W wejściu stanęła Mona i z politowaniem spoglądała na obie dziewczyny. – Przecież to nie wina twojej koleżanki, że się tu znalazłaś.
      – To czyja w takim razie? 
      Mona uśmiechnęła się pod nosem i odparła wesołym głosikiem:
   – Moja, głuptasie. Wzywałam cię już od dłuższego czasu, ale ty straszliwie się opierałaś. 
      – Słucham? 
      – Śpiewałam ci – rzekła Mona. – Bardzo pragnęłam cię poznać. 
      – Czemu? – zapytała Phoebe i poczuła ogarniający ją chłód. 
     – Masz fascynującego przyjaciela – odparła jej rozmówczyni. – Który mógłby pomóc mi wyjść z tej jaskini.  
    – Sama nie potrafisz pokonać kilku metrów? – prychnęła Phoebe i położyła twarz na nogach zgiętych w kolanach. 
    – Chyba nie o to jej chodziło – wtrąciła Ricky słabo, która starała się nie przysłuchiwać toczącej się konwersacji, ale jakoś jej nie szło. 
   Nastolatka miała już potąd słuchania głosu Mony, która najwyraźniej była w nim zakochana. 
      – Jakaś ty inteligentna – burknęła Phoebe, a Mona omal nie krzyknęła:
      – Zamknijcie się obie! 
      – Bo co? – westchnęła Jenkins. – Co nam zrobisz?
      Na chwilę zapanowała cisza, ale przerwał ją głos blondynki:
      – Utopię was. 
     Phoebe otworzyła szeroko oczy i wykrztusiła tylko:
      – Co?
     Mona delektowała się strachem zawartym w głosie dziewczyny:
   – Nie wierzysz mi? – szepnęła i pogładziła się po włosach. – Ricky już się przekonała o mojej mocy na własnej skórze. 
      – Mocy? 
     – Nie udawaj głupszej niż jesteś – warknęła Mona. – Wiem wszystko o waszej małej potyczce z Czarnym Wężem. 
      – Co?
   – Dość! Wychodzę teraz, a wy dwie sobie pogadajcie. Przez najbliższy czas nie będziecie miały nikogo innego do rozmowy. 
      Po tych słowach Mona opuściła jaskinię, a Phoebe zapytała tylko:
      – Ona tak na serio?


***

       – Po co tu przyszliśmy? – spytał rozdrażniony już Nathan Howard. 
       – Daniel idzie za przeczuciem – odparł Zayn, po raz kolejny ziewając. 
       Widząc minę brata Ricky, cicho przeprosił. 
    – Nie idę za żadnym przeczuciem – oznajmił Swanson i zrobił kolejny krok w piasku.  – Nie pamiętasz, jak Phoebe gadała ostatnio o jakiejś jaskini? Może znowu tam poszła. 
       – Myślałem, że szukamy mojej siostry – Nathan nie dawał za wygraną.
     – Bo szukamy – mruknął Daniel i dodał po cichu do Zayna. – Kiedy wynosiłem koc Phoebe na górę, miałem wizję. Pheebs siedziała w ciemności i był z nią ktoś jeszcze.
      – Ricky? – zapytał Norton, a Swanson wolno pokiwał głową:
      – Tak przypuszczam. 
      – To w takim razie z kim rozmawiałeś rano? – Zayn był bardzo zaniepokojony.  Jeśli nie z Phoebe...? 
      – Z porywaczem zapewne... – odparł Daniel ponuro.
    – Skończyliście? – zapytał Nathan, który stał kilka metrów przed nimi, a nadmorski wiatr mocno rozwiewał mu włosy. – Myślałem, że pomożesz mi odnaleźć Ricky? 
      Daniel spojrzał na chłopaka i odparł głośno:
      – Pomogę!
    – Nie do końca rozumiem, czemu przyszedłeś z tym do Dana – odezwał się Zayn, a Nathan spojrzał na niego ze szczerą niechęcią. – Mogłeś zgłosić zaginięcie u pani szeryf.
      Młody Howard wybałuszył oczy:
      – Nie mogłem – zaczął chłopak, a Norton popatrzył na niego znacząco. 
   – Zgłoszenie dotyczące zaginięcia osoby można załatwić w każdej chwili w Kalifornii  – powiedział Daniel. – Czemu więc przyszedłeś z tym do mnie?
   Nathan wpatrywał się w swoje stopy, dopóki Swanson nie położył mu ręki na ramieniu. 
      – Czemu?
   – Bo wiem, że ci na niej zależy – odpowiedział wreszcie Nathan, patrząc Danielowi w oczy. – Dlatego przyszedłem. Poza tym nie miałem do kogo się zwrócić, a nie lubię tutejszej policji. – Howard dalej patrzył w ziemię. – Rodzice wrócą z konferencji dopiero w przyszłym tygodniu, a ja nie chcę siedzieć sam w domu.
     Daniel nie wiedział, co powiedzieć. Siedemnastolatek zdołał tylko uśmiechnąć się do brata Ricky. 
      – Urocze – wtrącił Zayn. – Ale trzeba je znaleźć. 
     Cała ich trójka spojrzała na bezkresną toń.


***

       – Mam dość tej ciszy! – krzyknęła Phoebe, a jej głos poniósł się echem. – Musimy się stąd wydostać. 
   – Czekam na propozycje – szepnęła Ricky, a Phoebe próbowała ją dojrzeć w otaczającej ciemności. 
       – Jak długo tu jesteś?
       – Może ze 2 dni – westchnęła Howard. – Nie jestem pewna. 
       – A jak się czujesz? 
      – Jak może czuć się osoba, która jest przetrzymywana w jakiejś jaskini wbrew własnej woli? – prychnęła Ricky ze złością.
     – O, Boże! – burknęła Phoebe i skrzywiła się. – Przepraszam, że pytam cię, jak się czujesz. Straszna ze mnie jędza.
       Ricky westchnęła głośno i mruknęła:
       – Przepraszam, jestem rozdrażniona. 
       Przez chwilę panowała cisza. 
       – Kim ona jest? 
       – Mona? 
       Dało się słyszeć "mhm". 
       – To jakaś psychopatka, która chciała mnie utopić. 
       – Jak? Przecież jesteśmy na końcu jaskini – Phoebe nie było do śmiechu.
       – Ona chyba potrafi kontrolować wodę – dodała Ricky cicho. 
       Phoebe wzięła głęboki oddech. 
       – Nie dziwi cię to jakoś - skonkludowała Ricky. – Czemu?
    Jenkins już miała odpowiedzieć, ale nie wiedziała ile może zdradzić. Octavian ostrzegał przecież, że taka wiedza w niewłaściwych rękach może być niebezpieczna. 
     – Nie musisz nic mówić – oznajmiła Ricky. – To pewnie o tym mówiła Mona, prawda? To o tym Czarnym Wężu?
        – Tak – westchnęła Phoebe i nagle przyszło jej coś do głowy.  
      Daniel wspominał, że ma przebłyski przyszłości. Może zdoła nas zobaczyć, pomyślała. Tylko jak?
     Nie wiedząc co robić, nastolatka zaczęła intensywnie wypowiadać w myślach imię przyjaciela. 
       – W porządku? – zapytała Howard, a Pheebs jęknęła:
       – Tak, próbuję się skupić. 
       Daniel, Daniel, Daniel, Daniel... Jesteś tam? Zobacz mnie, no zobacz!
       I wtedy Phoebe pomyślała o czymś innym. 


***

       Wizja omal nie zwaliła Swansona z nóg. 
       – Daniel? – głos Zayna rozległ się blisko jego ucha. – Co się stało?
       – Phoebe... – wykrztusił Dan. – Phoebe podjęła decyzję.
       Nathan spojrzał na niego i zapytał:
       – O czym ty gadasz?
       – Dobre pytanie – poparł Norton, a Swanson miał ochotę go kopnąć. 
     – Możesz odejść na minutę? – zapytał Daniel Nathana, a ten prychnął i podszedł do morza. 
       Swanson spojrzał na Zayna i warknął:
       – Nie wszyscy muszą wiedzieć o moich wizjach. 
       – Ojeju – mruknął Norton, przewracając oczami. – Co takiego zobaczyłeś?
     – Phoebe, jak wychodzi z jaskini na plażę. To był przebłysk, ale bardzo silny, jakby była blisko. 
      – Skoro wyszła – zaczął Zayn, ale Daniel pokręcił mocno głową:
    – Nie wyszła. Ona postanowiła wyjść. Czułem to. – Swanson spojrzał na Nathana wpatrującego się w morze. – Ona bardzo chciała, bym to zobaczył. Ona musi być w tej jaskini, o której mówiła. O której ja śniłem. 
       – No dobra – podsumował Norton. – Co dalej? Co daje nam ta informacja? 
       Daniel zastanawiał się nad odpowiedzią, a wtedy podszedł do nich Nathan. 
      – Skończyliście udawać wariatów? – zapytał z wyższością nastolatek. – Wiedziałem, że Zayn ma nie po kolei w głowie, ale ty Daniel... To dla mnie coś nowego.
     – I mówi to dzieciak, który biegnie do domu eks-chłopaka swojej siostry bo jej nie zastał po powrocie na chatę? Kto tu ma nie po kolei? – Zayn miał minę, jakby za moment miał się roześmiać.
      Nathan wpatrywał się w Nortona z widocznym bólem, a Daniel ze słabo opanowaną złością. Po chwili brat Ricky uciekł. Zayn patrzył za nim z szeroko otwartymi oczami.
       – Co to było? – wycedził Daniel. 
       – No co? – bronił się Zayn. – Czy ja mam nie po kolei w głowie?
       – Naprawdę chcesz usłyszeć moją odpowiedź?
       – Nie do końca – mruknął Norton, a Dan westchnął:
    – Nathan zawsze był blisko z Ricky – oznajmił. – Teraz ona zniknęła, a on został zupełnie sam.
      Daniel spojrzał na przyjaciela spod przymrużonych oczu:
      – Ty zawsze byłeś taki bez serca?
      – Od czasu do czasu – Zayn wzruszył ramionami i mrugnął do Swansona.
      Akurat wtedy zadzwonił jego telefon. 
      – Tak, Octavian? 
     Zayn spojrzał na Daniela jak na wariata. 
     – Od kiedy on ma twój numer?
   – Od wczoraj – odparł Swanson. – O co chodzi? – Siedemnastolatek zwrócił się do słuchawki. 
    – Przyjedź natychmiast do szpitala – powiedział Octavian. 
    – Ale co się stało? – dopytywał się Daniel. – Coś z Maddie? 
   Przez chwilę Octavian nie odpowiadał, ale w końcu dało się usłyszeć jego szept:
   – Nie z Maddie.
   Daniel wybałuszył oczy, a połączenie zostało zakończone. 
   – Tata... – wyszeptał Swanson. – Chodź!
  – Dokąd? – zdziwił się Zayn. – Chyba mieliśmy szukać Phoebe i Ricky...
  – Łażąc tak po plaży i tak ich nie znajdziemy – oznajmił Daniel. – No chodź!
  I poszli. 


***

   Przed wejściem do szpitala stał Octavian i robił co rusz to krok w tył, to w przód.  Daniel i Zayn podeszli do niego żwawo i Swanson od razu zapytał:
   – Co się stało mojemu tacie?
   Octavian spojrzał na nastolatka dziwnym wzrokiem. 
   – A co miało się stać? 
   Swanson już otworzył usta, ale wyprzedził go Zayn:
   – Czy z ojcem Daniela wszystko w porządku?
   – Tak – odparł krótko Octavian. – Co wy się go tak uczepiliście? To nie on jest tu ofiarą!
  Liście zaszeleściły w koronach pobliskich drzew. 
   – O czym pan mówi? – zapytał Daniel słabo. – Jak pan zadzwonił, zapytałem czy chodzi o Maddie, a pan odparł że nie. Powiedział pan "nie z Maddie". Myślałem, że chodzi o mojego tatę!
   Octavian wzruszył ramionami i mruknął:
  – Musiałem to zasugerować, bo nie wiedziałem czy przyjdziesz do szpitala jeśli cię wezwę.
   – Co? – Daniel cały zadygotał. – Nie ma pan prawa nigdy więcej tak robić! – Krzyknął chłopak, a jeden z sanitariuszy stojących niedaleko spojrzał na niego. – Rozumiemy się?
   – Dobrze, dobrze – Octavianowi było to obojętne. – Musimy wejść do środka.
  – Po co? – zapytał Zayn. – Ktoś umarł?
  – A żebyś wiedział – odparł mężczyzna, a Norton wybałuszył oczy.
  – Co tam się stało? – zapytał Daniel, a Octavian odpowiedział:
  – Lepiej, żebyście to zobaczyli na własne oczy. Trudno to opisać.
  Mężczyzna zbliżył się do ruchomych drzwi, a te otworzyły się przed całą trójką. 
  – Nie wiem, czy chcę to zobaczyć – szepnął Daniel do Zayna, a ten uśmiechnął się:
  – Pewnie to nic takiego. Octavian znowu przesadza.
  Weszli do środka i drzwi zamknęły się za nimi. 
Ciąg dalszy nastąpi...

1 komentarz:

Snow-Falling-Effect