Music

sobota, 25 marca 2017

Rozdział 1.9

    Ricky otworzyła szeroko oczy i rozejrzała się po jaskini, w której się znalazła. Pomieszczenie było wręcz ogromne. Z nierównego sufitu narastały długie stalaktyty, a z podłoża stalagmity, w które nastolatka prawie weszła. Dziewczyna wzdrygnęła się i zauważyła, że po ścianach jaskini spływają strumyczki wody. 
    Kilka sekund później usłyszała zbliżające się kroki i rozejrzała się niespokojnie. Z ciemności na krańcu pomieszczenia wyłoniła się jakaś niewyraźna postać. Podeszła ona bliżej i okazało się, że to zadziwiająco ładna dziewczyna. 
    Meredith, bo takie nosiła imię, miała długie jasne włosy i błyszczące oczy w kolorze morza. Zaniepokojona patrzyła na Ricky i cichym głosem zadała pytanie:
   - Co tu robisz? Nie powinnaś była tu przychodzić!
    Ricky nie wiedziała, co powiedzieć. Głos w jej głowie darł się wniebogłosy, że powinna stamtąd wiać, ale ona nie rozumiała, dlaczego. W końcu odparła:
   - Nie wiem, czemu tu przyszłam. Szczerze to nie wiem, jak się tu znalazłam. - Po chwili dodała: - Może powiesz mi, co ty tu właściwie robisz...
    Meredith przełknęła głośno ślinę i szepnęła w odpowiedzi:
   - To przez moją siostrę. - Widząc puste spojrzenie Ricky, kontynuowała: - Ona mnie tu więzi. 
   - Co? - parsknęła Ricky. - Twoja siostra więzi cię w jaskini?! Jakoś nie widzę, żebyś była przywiązana czy coś... Możesz normalnie stąd wyjść i nigdy nie wracać. 
    Meredith tylko pokręciła ze smutkiem głową. 
   - Nie potrafię tego wyjaśnić - powiedziała. - Ale nie mogę opuścić tego miejsca. 
    Po raz kolejny Ricky usłyszała zbliżające się kroki i odwróciła się. Tym razem dziewczyna, którą zobaczyła, miała czarne włosy i uśmiechała się złowrogo. 
   - Kogóż ja tu widzę? - powiedziała wysokim głosem nieznajoma. - Moja kochana siostra gawędzi sobie z... - Spojrzała na Ricky. - Z kim mam przyjemność? 
    Siedemnastolatka zmierzyła ją tylko wzrokiem, bo doskonale znała ten typ dziewczyn. Piękne, świadome swojej urody, wykorzystujące ją, żeby upokorzyć innych. 
   - No dobrze - nowo przybyła przewróciła oczami. - Ja mam na imię Mona. Miło mi poznać. 
   - Przyjemność po twojej stronie - odparła Ricky. - O co chodzi z twoją siostrą? 
   - Co masz na myśli? - Mona uśmiechnęła się słodko i otarła usta z zakrzepłej krwi. 
    Ricky cofnęła się odruchowo, co nie umknęło uwadze dziewczyny. Jej oczy zaiskrzyły. 
   - O to, że jestem od niej ładniejsza, tak? - zapytała Mona. - Jestem tego świadoma. Jak i tego, że lepiej dogaduję się z ludźmi. 
    To była krew... Czemu ona miała krew na ustach? Coś tu jest bardzo nie w porządku!!! Myśli Ricky pędziły jak szalone. 
   - Trudno jest usprawniać komunikację międzyludzką, kiedy nie masz z kim jej ćwiczyć - odezwała się Meredith, na co Mona zgromiła ją spojrzeniem. 
   - Masz chyba jakiś problem ze sobą - stwierdziła w końcu Ricky. - Żyjesz w jakiejś iluzji. 
   - Że co proszę? - warknęła długowłosa szatynka i zatrzęsła się ze złości. - Nie masz pojęcia, z kim zadzierasz. 
   - Meredith... - zaczęła Ricky. - Wychodzimy. W tej chwili!
    Mona zaśmiała się głośno i warknęła: - Nigdzie nie pójdziesz, kochaniutka. Najpierw coś dla mnie zrobisz. 
   - Nie zamierzam nic... - powiedziała Ricky i chciała ją ominąć, ale Mona złapała ją mocno za lewą rękę. 
    Po sekundzie siedemnastolatce urwał się film, a ostatnim co usłyszała, był krzyk Meredith. 

***

    Maddie weszła bez pukania do pokoju Daniela. Octavian i Mike spojrzeli na nią z zaskoczeniem, a Daniel ze złością zapytał, czy nie słyszała o czymś takim jak prywatność. Dziewczyna odburknęła, że słyszała ich rozmowę i dlatego postanowiła wejść.  
   - To teraz podsłuchujesz i nie pukasz? - zapytał Daniel retorycznie. - Robisz postępy. 
    Maddie spojrzała na brata w lekkim szoku. Kilka godzin wcześniej wydawał się być w takim dobrym nastroju, a teraz zachowywał się po prostu jak wredny starszy brat. 
   - Może mi powiecie, kim jest ten pan? - czternastolatka wskazała na Octaviana. - Dzień dobry, tak w ogóle. 
   - Dzień dobry, dzień dobry - powiedział mężczyzna, uśmiechając się i zacisnął szybko prawą dłoń. - I dobranoc. 
    Maddie z zamkniętymi oczami przewróciła się na ziemię. Daniel otworzył szeroko oczy i warknął: - Co pan jej zrobił?
   - Nic takiego. Jest nieprzytomna. - Odparł krótko Octavian. 
   - Czy to było konieczne? 
   - Super! - wykrzyknął Mike. - Też chciałbym tak umieć. 
   - Może kiedyś - mruknął mężczyzna, a Mike'owi rozbłysły oczy:
   - Naprawdę? To jeszcze bardziej super!!! 
    W międzyczasie Daniel podniósł nieprzytomną siostrę i ułożył ją na sofie. Potem ze złością spojrzał na Octaviana i ponowił pytanie. 
   - Tak, to było konieczne - odpowiedział mężczyzna. - Nikt nie powinien wiedzieć o...
   - O tych potworach?! Czemu w takim razie my mamy wiedzieć? - Wycedził siedemnastolatek. 
   - Masz rację - szepnął Octavian i ponownie zacisnął dłoń, tym razem patrząc na Mike'a, który zdążył tylko otworzyć usta. - Tylko ty masz o tym wiedzieć!
    Piętnastolatek padł cicho na łóżko, a Daniel zamknął tylko oczy. 
   - Co dokładnie tylko ja mam wiedzieć? - zapytał chłopak. - I dlaczego?
    Octavian wziął głęboki oddech i odpowiedział:
   - Mistrzowie Rady już od dłuższego czasu przyglądali się temu miastu. Wiele było plotek o demonicznych hordach i mrocznych czarach, ale tak naprawdę przez nikogo niepotwierdzonych. Dlatego kilka lat temu wysłali tu mojego nauczyciela, żeby przyjrzał się sytuacji. Kiedy powrócił, opowiedział Radzie o chłopcu, którego potężną aurę wyczuł, gdy tylko znalazł się przy granicy miasta. Mówił, że była zniewalająca. 
    Octavian spojrzał na Daniela, ale ten hardo odwzajemnił jego spojrzenie. Mężczyzna kontynuował: - Z początku Rada nie chciała mu uwierzyć, więc Mistrzowie sami tu przybyli...
   - Sami się pofatygowali? - Prychnął Swanson. - Jak cudownie!
   - I potwierdziła się informacja o istnieniu tego chłopca. Od tamtego czasu mój nauczyciel przybywał co roku do tego miasta i przyglądał się jego rozwojowi...
   - To wcale nie kojarzy się perwersyjnie... 
   - Tego roku jednak nie mógł przybyć... - powiedział cichszym głosem Octavian, co zwróciło uwagę Daniela. 
   - Czemu nie mógł? - zapytał siedemnastolatek.
   - Został zamordowany - odparł mężczyzna, patrząc w oczy nastolatka. - Ktoś go pożarł.
   - CO??? - wykrzyknął Swanson. - Jak to pożarł? Nie obronił się magią? 
   - Nie zawsze da się obronić - stwierdził Octavian, czując ból na wspomnienie swojego nauczyciela. - Posłańcy Rady odnaleźli jego resztki na plaży tu niedaleko.
   - Może to ta Tenta... - zaczął Daniel, ale Octavian mu przerwał:
   - Nie. Tentakula pożarłaby go całego i nie pozostawiła śladów. To coś rozszarpało go na strzępy, jakby był niczym...
   - Nie musi pan kończyć - mruknął Swanson, przełykając ślinę. 
    W głowie mu huczało. Zadał ostatnie pytanie, którego dręczyło go tego dnia:
   - Pana nauczyciel przybywał tu co roku, by mi się przyjrzeć...
   - Nigdy nie mówiłem, że chodziło o ciebie - zaczął Octavian, ale Daniel uśmiechnął się pobłażliwie, choć pewności siebie nie miał w tamtej chwili za grosz. 
   - Jasne - mruknął nastolatek i mówił dalej: - W tym roku przybył pan i postanowił się ze mną skontaktować. Dlaczego? Dlaczego teraz a nie rok wcześniej czy później? 
    Octavian posłał siedemnastolatkowi krótkie spojrzenie i odparł:
   - Wyczułem twoją moc. Nie wiem jak, ale została aktywowana i... Rada pewnie nie będzie tym zachwycona, ale ja uważam, że powinieneś wiedzieć. Twoje miasto jest w ciągłym niebezpieczeństwie ze względu na te piekielne wrota, o których wspominałem wcześniej, ale jest coś jeszcze. 
   - Co takiego? - zapytał Daniel. 
    W ustach miał sucho, ale chciał zakończyć tę rozmowę jak najszybciej. 
   - Mistrzowie wyczuli, że Ciemność powróciła do tego świata. 
   - Ciemność?
   - Przez duże "c" - odparł po dłuższej chwili Octavian. - To prastara siła, z którą nikt nie może się równać. Oprócz jednej osoby. 
    Daniel otworzył szeroko oczy i zapytał: - Ja jestem tą osobą?!
   - Istnieje przepowiednia, że Ciemność tak jak wszystko ma swoje przeciwieństwo. Mistrzowie sądzą, że to ty nim jesteś. 
   - Ja? - zdziwił się siedemnastolatek. - Czemu ja? Oni są na pewno potężniejsi ode mnie! 
   - Ja tak nie uważam - wyznał Octavian. 
   - To co pan uważa? 
   - Że chodzi o ciebie. Jesteś Światłością, Danielu. I ja chcę pomóc przygotować ci się do twojej walki. 
    Swanson w ciszy wpatrywał się w mrok panujący za oknem. W końcu oznajmił:  
   - Muszę to wszystko na spokojnie przemyśleć.
   - Rozumiem.
   - Dlatego teraz idę na imprezę. Jutro wszystko mi pan opowie, dobrze? Teraz jest tego wszystkiego za dużo. 
   - Dobrze - rzekł Octavian. - Zjawię się jutro. Dobrej nocy. 
   - A gdzie pan teraz pójdzie? - zapytał Swanson. 
   - Jak to gdzie? Do hotelu. - Odparł mężczyzna i uśmiechnął się. - Muszę się porządnie wyspać. Przed nami długi dzień. 
   - Aha - zdołał wykrztusić z siebie Daniel, a Octavian wyszedł z pokoju i po chwili jego kroki ucichły. 
    Swanson przez kilka sekund patrzył za nim, aż w końcu westchnął, podszedł do Maddie i potrząsnął nią delikatnie. 
   - Wstawaj, siostrzyczko. Idziemy! 

***

    Phoebe spojrzała na swoją komórkę i oznajmiła:
   - Daniel niedługo przyjdzie. Właśnie wyszedł z domu i jeszcze musi odprowadzić Maddie do jakiegoś Sama. 
   - Biedny - odparł Zayn i uśmiechnął się pod nosem. 
   - Co cię tak bawi? - zapytała Pheebs i podążyła za jego spojrzeniem.
    Angelika kłóciła się właśnie z didżejem o puszczane przez niego piosenki. Chłopak patrzył na nią niewzruszenie i dalej robił swoje. Nastolatka miała minę, jakby chciała go zamordować.
   - Znalazła sobie nową ofiarę - stwierdziła Phoebe. 
    Ona i Zayn siedzieli sobie na piasku przy granicy drzew i podziwiali morze. Na imprezie Angeliki byli od około dwudziestu pięciu minut i już zdążyli nasłuchać się krzyków gospodyni, która nie potrafiła sprostać swoim obowiązkom. W końcu ku ich uldze sobie poszła, ale niezbyt daleko. 
   - Słyszysz, co do ciebie mówię? - zapytała Phoebe. 
    Po kilku sekundach Zayn spojrzał na nią i uśmiechnął się, mówiąc, że się zamyślił. 
   - Jestem już! - usłyszeli głos zbliżającego się Daniela. 
    Siedemnastolatek usiadł obok nich, a przyjaciele przyjrzeli mu się krytycznie. 
   - Gdzieś ty był? - zapytał Zayn z zaciekawieniem. - Czemu nie mogłeś przyjść wcześniej?
   - Musiałem z kimś zamienić słówko - odparł Swanson wymijająco. - Co wy w tym czasie robiliście?
   - My? W sumie nic ciekawego. Co nie, Zayn? - Powiedziała Phoebe, ale nie otrzymała odpowiedzi. - ZAYN???
   - Co? - zapytał nastolatek. 
    Phoebe i Daniel spojrzeli na niego: dziewczyna ze źle skrywaną irytacją, a przyjaciel ze zmarszczonymi brwiami. 
   - Nic - burknęła Pheebs i spojrzała w kierunku plaży. 
    Na chwilę nastała nieprzyjemna cisza, dopóki nie przerwał jej męski głos, na dźwięk którego Daniel otworzył szeroko oczy:
   - Swanson! Nareszcie jesteś, już nie mogłem się doczekać. 
    Cała trójka odwróciła się i spojrzała na przybysza, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. 
   - Kyle Russell - wycedził Daniel. - Jak nie miło cię widzieć. 
Ciąg dalszy nastąpi...

1 komentarz:

  1. Więc ten Kyle jest facetem Angelici???
    A myślałam, że niżej nie upadnie
    Chociaż kto wie, może on okaże się być w porządku. Lub nie ;-D
    Maredith i Mona - ciekawe czy ta druga pożarła Ricky czy jakoś zahipnotyzowała... I czemu uwięziła siostrę, i czym w ogól,e są
    Wrota Piekieł i Ciemność - niczym Supernatural hahah
    Oki, czeka mnie ostatnia część rozdziału pierwszego ;-D
    xoxoxox

    OdpowiedzUsuń

Snow-Falling-Effect